I czytanie: Ez 33, 7–9
Izajasz to prorok nawrócenia. Jeremiasz ujawnia intymność swojej duszy, jest wrażliwy, przeżywa samotność, ale wiernie pragnie dotrzeć do wnętrza Izraelitów i nakłonić ich do ponownej, jeszcze głębszej niż przedtem przyjaźni z Bogiem. Co tydzień liturgia słowa Bożego przedstawia kolejny fragment z następującej po sobie księgi któregoś z profetów, nazywanych wielkimi. Tej niedzieli nadchodzi więc czas na Ezechiela, proroka wolności. W roku 597 przed Chrystusem Nabuchodonozor, władca Babilonii, dokonał ponownego najazdu na podbitą już wcześniej Judę, zniewolił znaczną liczbę przywódców ludu, najznamienitszych obywateli Izraela i kapłanów, wywożąc ich w głąb własnego imperium. Ezechiel, pochodzący z rodu kapłańskiego, został deportowany do Mezopotamii wraz z pierwszą falą zesłańców żydowskich. Pragnął sprawować prawdziwy kult Boga, jednak nie zdążył rozpocząć służby w świątyni, nie zdążył poczuć smaku bycia ofiarnikiem, nie oparł się sam o skałę ołtarza. Z głębi zesłania i z głębi wewnętrznej tęsknoty za kapłaństwem zaczyna pisać księgę. Ma ona charakter starotestamentalnej apokalipsy. Jest więc zwojem tajemniczym, nie mówi się tu bezpośrednio, trzeba czytać wolę Boga za pomocą wielu metafor, obrazów, symboli i przenośni. Tęsknota wrażliwej i szlachetnej duszy, która czeka na spełnienie się miłości, często przemawia nie wprost, nie słowami, a obrazami.
Jakiego niespełnienia doświadczyłeś w życiu? Do czego tęsknisz? Do kogo tęsknisz? Co twojej tęsknocie wydaje się odległe albo nie do zdobycia? Czy Bóg wie wszystko o twoich tęsknotach duchowych?
W poprzednich rozdziałach prorok poznaje bogactwo gniewu Bożego, przebaczenia i stanowczego dialogu Stwórcy z Hebrajczykami na wygnaniu. Naród trzeba przebudzić z marazmu. W tym celu Ezechiel musi odkryć istotę swego powołania – ma być stróżem Izraela (w. 7). Innymi słowy, profeta będzie strażnikiem, który własną reputacją odpowiada za bezpieczeństwo ludzi oddanych pod jego opiekę. To ogromne wyzwanie. Przecież Żydzi znajdują się na obczyźnie, w niewoli, bardzo daleko od domu. Dopilnowanie porządku komplikuje się często nawet na własnym, dobrze znanym terytorium, a co dopiero w obcych i nieprzyjaznych granicach. Ezechiel będzie musiał się więc podjąć heroicznego, odważnego działania. Odczuje na sobie cały ciężar prorockiego posłannictwa.
Do tego profeta będzie bezbronny. Za narzędzie ma jedynie upomnienie (w. 8–9). Może mówić, ostrzegać, sygnalizować, przekonywać – to wszystko, co ma. Nie będzie uzbrojony ani nie będzie otoczony dyscyplinującym wszystkich oddziałem siepaczy. Jedyne, czym dysponuje, to siła perswazji. Ezechiel nauczy się argumentów, będzie uprawiał apologię i sam zobaczy, czy można przekonać zniewolonych i upokorzonych ludzi do nawrócenia. Co ciekawe, mimo że prorok jest w zasadzie bezbronny, Pan nakłada na niego pełną odpowiedzialność za siłę argumentacji, jaką dobierze. Jeśli będzie niepewny, nieprzekonany – niczyje serce się nie poruszy. Jeśli jednak będzie gorliwy, inteligentny i przekonujący – tłumy Żydów powrócą do Boga, wyjdą na wolność.
Czy używasz siły agresji? Dlaczego? Jak często? W jakich sytuacjach? Co czujesz, kiedy Bóg cię rozbraja i pozostawia bezbronnym? Czy w spotkaniu z nieprzyjazną siłą umiesz rozmawiać, dialogować, iść na zdrowy kompromis, czy walczysz z gniewem, do krwi? Czy masz w życiu argumenty – za wiarą, za miłością, za prawdą? Potrafisz stawać na polu walki o dobro, nawet jeśli wiesz, że nie masz przewagi?
Najczęstszą taktyką Boga jest posyłanie słabych reprezentantów, aby tym bardziej objawiła się czysta interwencja Jego samego, nic więcej – żadna inna siła.
II czytanie: Rz 13, 8–10
Znany już z wcześniejszych niedziel i głęboko medytowany List Pawła Apostoła do Rzymian składa się z 16 rozdziałów. Na tę niedzielę Matka Kościół daje do medytacji krótkie wersety części 13 pisma. Te fragmenty, a także 12 rozdział to prawo chrześcijańskiego życia zamknięte w kilku fundamentalnych zasadach, jakie wielki misjonarz Paweł kładzie na serce ochrzczonych mieszkańców Rzymu. Najbardziej pogańska metropolia ówczesnego świata nie znała takich praw jak szczery kult Chrystusa nawet za cenę życia, nieobłudną miłość, czystość seksualną czy poniechanie agresji. Rzymianie żyli zupełnie na odwrót. Tymczasem chrześcijanie muszą być w jakimś sensie, zdaniem Apostoła i autora pisma, kontrkulturowi. To będzie życie trudne, ale dlatego twórcze i owocne.
Czy nie rozpaczasz, kiedy ktoś cię nie zaprosi do współudziału, nie zauważa tylko dlatego, że jesteś chrześcijaninem? Masz świadomość, że życie ewangeliczne jest – w zdrowym znaczeniu tego słowa – kontrkulturowe? Umiesz iść pod prąd?
Trzy wersety, jakie tworzą budulec dzisiejszego rozmyślania na podstawie drugiego czytania, to streszczenie wspomnianych zasad moralnych. Paweł materialnie przywołuje tutaj konkretne przykazania: chrześcijanom nie wolno będzie cudzołożyć, zabijać ani kraść (w. 9). Z kolei poganie z Rzymu byli znani z niemoralności, rozwiąźli, lubujący się w luksusie, agresywni. Jak żyć pod prąd w takim miejscu, gdy jest się do tego zupełną mniejszością? Zakaz cudzołóstwa odnosi się w Dekalogu przede wszystkim do stosunku seksualnego mężczyzny i zamężnej kobiety, a w szerokim sensie do wszelkiej rozpusty. Zakaz morderstwa w czasach biblijnych komentował bezprawne pozbawienie kogoś życia. Natomiast zakaz kradzieży, poza ogólnym znaczeniem tego słowa, zabraniał również uprowadzania ludzi, zniewalania ich. Chrześcijanin nie może kraść człowieka. Nie może kraść go ani fizycznie, ani moralnie, ani uczuciowo.
Czy nie zabierasz komuś umysłu – manipulacją, kłamstwem? Uczuć – uwodzeniem? Ciała – nieczystością? Kogo z ludzi kradniesz dla siebie? Czy nie przywiązałeś kogoś do siebie niewolniczo?
Jak bliskie musiało być to prawo Ezechielowi, którego posłanie polegało właśnie na sprzeciwie wobec faktu uprowadzeniu Żydów do niewoli przez silniejszego Babilończyka. Taką cenę ma w oczach wierzących każda ludzka osoba – jest bezcenna, nie da się jej nabyć, nie ma takiej waluty na świecie (w. 8). Nie kupuje się jej, nie sprzedaje. Nie wolno wyznaczać ceny za człowieka. Należy wyłącznie do Boga.
Ewangelia: Mt 18, 15–20
Można powiedzieć, że cały 18 rozdział Ewangelii wg św. Mateusza, nad którego fragmentem dzisiaj odprawiamy modlitwę wewnętrzną, został napisany pod wpływem chrześcijańskiej wrażliwości na ludzką słabość. Mateusz nauczył się od Pana wyrozumiałości. Widzi człowieka tak, jakby patrzył na zabłąkaną owcę. Czuje, jak bardzo ludzie poróżnieni przez łatwe i szybkie emocje chcieliby się pojednać. I do wnętrza tak pięknej wrażliwości dodaje właśnie ten fragment, który najpierw będzie stanowił zasadę korekty braterskiej, tak bardzo popularną potem, szczególnie w zakonnym życiu Kościoła katolickiego. Chodzi jednak o to samo, o co zabiegał Ezechiel na wygnaniu i czego naucza Paweł Apostoł, kodyfikując podstawowe prawa życia chrześcijańskiego – ludzka nietykalność jest normą, bo człowiek, będąc bardzo osłabionym, ma prawo do specjalnej ochrony. Bóg przyznał mu aż takie przywileje.
Chronisz drugiego, jego godność, dobre imię, intymność, prywatność? Czy atakujesz – plotką, słowem, wścibskością, nietaktem, a może czymś jeszcze?
Środkiem wspierającym miłość międzyludzką, według św. Mateusza, który w istocie spisuje słowa samego Pana, nie będzie prawo silniejszego. Jest taka niepisana umowa tego świata, że kto jest bardziej uzbrojony, nadziany mamoną, otoczony siatką wpływów, ten ma ostatnie słowo. Być może, ale nie wśród chrześcijan. Regułą dialogu między chrześcijanami nie będzie siła – bo każdy w Kościele jest jednakowo słaby – ale jedność (gr. symphónein – uzgodnienie, współbrzmienie, dogadanie się, porozumienie, jeden głos z wielu ust; w. 19). Manipulacja polityczna, uwodzenie umysłów, zastraszanie nie jest na poziomie Ewangelii. Gdzie dwóch braci potrafi ze sobą rozmawiać, słuchać się, przekonywać, dostarczać argumentów, tam Pan żyje pośród nich – nawet na obczyźnie.
Zobacz nasze inne aktualności