I czytanie: Iz 55, 6–9
Wszystko, co Bóg stwarza, istnieje po to, aby Stwórca przybliżył się do stworzenia. Pan pragnie, aby rzeczywistość, która wychodzi spod Jego ręki, miała charakter jednoczący, czyli zbliżający jednych do drugich. Bóg nie chce odpychać, nie chce być daleki, nie chce być zimny albo niedostępny. Szuka intymnego sposobu spotkania. Z ludzkimi działaniami bywa odwrotnie – jeśli wychodzą tylko z pysznej woli człowieka, to dzielą i oddalają jednych od drugich. Tymczasem ludzie przewrotnie interpretują podobne fakty. Grzech, czyli nieposłuszeństwo wobec Pana, paraliżuje duszę. Izraelici, doświadczając pustki po Bogu, twierdzili jednak odwrotnie – nie, że oni byli nieposłuszni, lecz że Bóg ich opuścił. Tak, częstym echem winy moralnej jest przewrotność, która proste myślenie czyni niemożliwym. Izajasz będzie bezpardonowo obnażał pokusę dwuznaczności, wzywając każdego człowieka, by scalać się w prawdzie.
We fragmencie danym tej niedzieli do rozmyślania pierwszym obrazem, który porusza oraz inspiruje, jest droga. Po jednej z jej stron kroczą stopy niegodziwca, rzezimieszka, człowieka nieuczciwego (w. 7). Ten szlak oddala od celu. Jest podobny do ślepej uliczki. Kto ją obiera, zmierza donikąd. Jak trudno jest istnieć bez celu. Po drugiej stronie szlaku, ścieżkami doczesności kroczy Bóg. Zawsze obecny, choć czasem niewidzialny (w. 8–9). Kierunek wędrówki Pana jest zupełnie odmienny od kierunku dążeń grzesznego człowieka. Bóg dociera tam, gdzie ludzie najbardziej potrzebują miłości, obecności, pocieszenia. Pyszałków interesują salony, flesze, jupitery.
Wreszcie trzeci obraz pierwszego tekstu do medytacji to znak myślenia (w. 9). Grzesznik udaje, że myśli, najczęściej jednak jego rozum obciążony jest ideologiami, populizmem, przesądami oraz ignorancją. Bóg zaś jest Słowem, Logosem, ma w sobie odwieczny porządek, za przyczyną którego istnieje wszystko. Dwie drogi i dwa odmienne sposoby myślenia.
Izajasz radzi więc, aby zmienić kierunek z pustego, czysto ludzkiego na dobry, Boży. Ludzie powinni szukać Pana (w. 6). To bardzo piękny zwrot proroka. Zazwyczaj był on używany w liturgii hebrajskiej jako zaproszenie wiernych na ofiarę do świątyni. Izajasz mówi o zmianie kierunku. Tak, Bóg mieszka w świątyni, ale trzeba rozszerzyć swoje myślenie i znajdować Pana we wszystkich rzeczach. Tak w sukcesie, jak w cierpieniu. W miejscu, gdzie gromadzą się dobrzy ludzie po błogosławieństwo, i tam, gdzie schronienie znajduje banda rzezimieszków. Nawet do tego miejsca dojdzie Boża droga, aby przebaczyć. Pana należy więc szukać również poza świątynią.
Dojrzałość duszy polega na tym, że idzie zawsze w kierunku, w którym zmierza Bóg – tak podczas liturgii, jak podczas codziennych, prozaicznych obowiązków.
II czytanie: Flp 1, 20c–24. 27a
Filippia była pięknym, znanym miastem trackim, położonym w Macedonii. List Pawła Apostoła do chrześcijan tamtego Kościoła jest krótki i składa się zaledwie z czterech lapidarnych rozdziałów. To jedno z najbardziej zwartych pism Pawłowych. Motywem jego powstania jest wdzięczność wielkiego Apostoła za materialne wsparcie, jakie otrzymał od Macedończyków z Filippi. Paweł był osobiście w tym mieście podczas drugiej ze swoich wielkich wypraw misyjnych. W Filippi Apostoł, wraz z Sylasem, wpadł do więzienia, z którego został cudownie uwolniony. Między Pawłem a filippianami zawiązała się więź czułości i przyjaźni. Po latach Apostoł ponownie jest pozbawiony wolności i osadzony – tym razem w Rzymie. Z tego miejsca właśnie pisze list do chrześcijan macedońskich. Czy Paweł nie traktował więc tego pisma jak swojego ewentualnego testamentu? Przyszłość więźnia jest wielce niepewna. Trudno myśleć o wolności, gdy do celi coraz częściej zagląda siostra śmierć. Wewnętrznie więc Paweł nosi ciężar i potrzebę rozliczenia się z zaciągniętego długu. Przepełnia go wdzięczność dla dobrodziejów jego misji i jednocześnie tak bliskich przyjaciół.
Właśnie z tego powodu list zawiera sformułowania zarazem osobiste, jak i radykalnie dosadne. Paweł ufa tym, do których pisze, dlatego nie zamierza narzucać woalu na słowa. Mówi wprost, od serca do serca. Gdyby filippianie nie znali Apostoła i jego radykalizmu, uznaliby go zapewne za szaleńca. Paweł pisze przecież, że większym zyskiem jest umrzeć dla Chrystusa, niż przeżyć (w. 21). Śmierć dla niego oznacza jakąś wygraną. Nie pomyśli tak nigdy ktoś nieoświecony wiarą. Ludzie z reguły chwytają się na siłę ostatniej krawędzi istnienia. Paweł odwrotnie – cały żyje w Panu, więc doczesne, skąpe odliczanie godzin piasku, przesypywanych w klepsydrze, byłoby dla niego udręką. To odwrotny kierunek, zaznaczony już wcześniej, w starotestamentalnej lekturze z Księgi Izajasza.
Warto zauważyć, że Apostoł nie pisze tak mocnych słów, by stawiać samego siebie za wzór. Paweł wie, że wkrótce zniknie bez śladu. Pragnie więc, by tak bliscy mu filippianie przejęli jak najwięcej. Wtedy wierniej wypełnią ducha wiary. Dlatego prosi swoich przyjaciół, by prowadzili się na sposób godny Ewangelii (z gr. politeuestxai – co oznacza w istocie bycie dobrym obywatelem, spełnianie sprawiedliwości społecznej; w. 27a). Chrześcijanie będą nade wszystko obywatelami Ewangelii. Doczesne kraje, kultury, cywilizacje są ważne i mogą się pięknie rozwijać. Ich wartość nie wyrośnie jednak nigdy ponad znaczenie wiary.
Ewangelia: Mt 20, 1–16a
Bóg nie dzieli ludzi na klasy, kolor skóry czy inne kategorie. Przed obliczem Stwórcy każda osoba ludzka stawia się, będąc w pełni tym, kim jest. Chrześcijaństwo zdrowe nigdy nie dało się wciągnąć w żadną grę polityczną albo ideologiczną. Teologia wyzwolenia popełniła ten wielki błąd, zarażając się zgubnym wirusem marksizmu. Ale w życiu ewangelicznym nie będzie chodziło o ratowanie trawników, ocieplenie klimatu czy sprawiedliwość społeczną. Owszem, chrześcijanie powinni być prawymi obywatelami i pracować wzorowo nad rozwojem cywilizacji. Chrześcijaństwu obcy jest jednak idealizm. W życiu doczesnym nie da się osiągnąć doskonałej równowagi społecznej. Zawsze pozostanie coś do naprawienia. Logika Boga przewyższa na szczęście reguły człowieka.
Przypowieść o robotnikach w winnicy, podana jako źródło modlitwy myślnej w tę niedzielę, może stanowić kwintesencję w ujęciu tego, czym jest myślenie Boga i czym jest myślenie człowieka. Ludzie chcieliby wszystkich ubrać jednakowo, wykarmić tym samym oraz napoić i położyć do trumny o tej samej godzinie, jednego dnia tygodnia. Panu natomiast obca jest wszelka uniformizacja, schemat, toporne redukowanie twórczości ludzkiej do zera.
W przypowieści główny punkt, jaki przyciąga uwagę, to pozorna nierówność wypłaty (w. 8). Rządca, pod postacią którego ukrywa się oczywiście Stwórca, na koniec dnia dolewa jeszcze oliwy do ognia. Nie dość, że płaci tyle samo za różny czas pracy, to zaczyna w dodatku nagradzać nie od pierwszych, ale od ostatnich. Cała opowieść zamknięta zostaje maksymą, której nie zapisał żaden inny tekst poza Ewangelią (w. 16). Pierwsi są przesunięci na koniec, a skromni, pominięci, ostatni – idą na początek.
Powraca więc tutaj ten sam tok myślenia, który sygnalizował już Izajasz – myśli Boga i Jego drogi nie są tożsame z ludzkimi wyborami. Do czego zmierza ta różnica i czemu jest aż tak jaskrawa? Dla Stwórcy ludzkie życie ma nieskończoną wartość. Pan nie chce kołchozów, w których ludzie traciliby dar istnienia, żyjąc jak bydło w kazamatach. Ktoś rodzi się biedny, więc takim ma umrzeć – żąda ludzki schemat. Inny popełnił błąd, to już na zawsze przyszyje mu się tę łatkę. A Bóg myśli inaczej. Daje więc szansę, aby ludzkie życie nagle się zmieniło, jak akcja w ciekawym filmie. Kto zawierza się Panu, nie doświadczy nudy ani stagnacji. Przeciwnie, będzie duchowo młody dzięki ilości oraz wielkości wyzwań, jakie Bóg mu zaproponuje.
Zobacz nasze inne aktualności