Ksiądz Jerzy Kraśnicki pochodzi z małej podlaskiej wsi w okolicach Janowa, koło Sokółki. Od razu po maturze wstąpił do Wyższego Archidiecezjalnego Seminarium Duchownego w Białymstoku i w 1990 r. został wyświęcony na księdza. Dzisiaj jest dyrektorem MIVA Polska i troszczy się o to, by na misjach nie zabrakło środków transportu. Przy okazji wspomnienia św. Krzysztofa, patrona kierowców, poprosiliśmy o wywiad właśnie ks. Jerzego.
Co ksiądz pamięta ze swojego dzieciństwa?
Urodziłem się i wychowałem w katolickiej rodzinie razem z dwojgiem rodzeństwa w pięknej malowniczej okolicy, którą do dziś noszę w pamięci i w sercu. Oprócz szkoły i pomagania rodzicom w pracach przy gospodarstwie było sporo przestrzeni na bieganie, zabawy, szczególnie grę w piłkę, jeżdżenie rowerem, a zimą na jazdę na własnoręcznie zrobionych nartach. Od czasu Pierwszej Komunii byłem ministrantem. Lubiłem chodzić do kościoła i służyć przy ołtarzu, nawet w dni powszednie rano przed lekcjami.
Czy już w dzieciństwie lubił ksiądz samochody i motory?
W dzieciństwie nie miałem zbyt wiele do czynienia z motoryzacją, oprócz jazdy na rowerze. Na dobre zetknąłem się z nią dopiero w szkole średniej. Było to technikum mechaniczne o specjalności samochodowej. W ramach nauki szkolnej uzyskałem też prawo jazdy. Podczas szkolnych praktyk uczyłem się naprawiać najczęściej tzw. malucha, czyli fiata 126p. W tym też czasie razem z bratem kupiliśmy za oszczędzone pieniądze używany motor WSK. Był to kultowy pojazd w czasach PRL-u. Ułatwiał życie całej naszej rodzinie, chociażby żeby dojechać do kościoła na Mszę św., a mieliśmy dość daleko, bo około 6 kilometrów. Niedługo potem cieszyliśmy się z własnego malucha, co jeszcze bardziej pomagało w codziennym życiu na wsi.
Co to jest MIVA? Czym się zajmuje?
MIVA jest międzynarodową nazwą organizacji (ang. Mission Vehicle Association), która pomaga misjonarzom i misjonarkom na całym świecie, żeby mieli pojazdy i mogli nimi docierać do ludzi, by im pomagać. Kieruję tą organizacją już 15 lat. Ważnym zadaniem MIVA jest zbieranie funduszy na pojazdy dla misjonarzy. W kościołach organizowane są specjalne zbiórki. Szczególnie ważna jest tzw. Akcja św. Krzysztof – 1 grosz za 1 kilometr. Odbywa się w lipcu z okazji wspomnienia św. Krzysztofa. Wtedy wszyscy modlą się za kierowców i misjonarzy oraz wszystkich użytkowników dróg. Święcone są też pojazdy. MIVA prosi wtedy kierowców, aby za swoje szczęśliwie przebyte podróże podziękowali Panu Bogu i złożyli dobrowolną ofiarę na misyjne pojazdy. MIVA Polska przypomina też kierowcom, aby przestrzegali przepisów drogowych i jeździli bezpiecznie.
Dlaczego misjonarze potrzebują różnych pojazdów?
Misjonarz to człowiek, który na wzór Dobrego Pasterza nie siedzi w miejscu i nie czeka, aby do niego przyszli ludzie, ale jedzie do wiosek i osiedli znajdujących się daleko od misji. Zbiera ludzi na modlitwę w kaplicach i kościołach, głosi Słowo Boże i odprawia Msze św. Takich kaplic jeden misjonarz ma do odwiedzenia kilkanaście, a czasem nawet kilkadziesiąt. Podróż do wielu z nich zajmuje godzinę lub więcej jazdy samochodem lub motorem, bo drogi nie są takie dobre jak w Polsce. Niektórzy misjonarze potrzebują łodzi motorowych. Tak jest np. w regionie rzeki Amazonki czy na wyspach Oceanii. Na dalekiej północy, na Arktyce i na Alasce, potrzebne są misjonarzom skutery śnieżne. MIVA pomaga też na misjach katechistom, czyli pomocnikom misjonarzy. Kupuje im rowery, motorowery lub małe łodzie z silnikiem peke-peke. Do szpitali misyjnych potrzebne są ambulanse, aby ratować życie ludzi. Szkoły misyjne potrzebują natomiast małych autobusów, bo dzieci nie mają czym się dostać do szkoły. Są takie miejsca w Afryce, gdzie dzieciaki dojeżdżają do szkoły powozem konnym dzięki pomocy MIVA. Dorosłym i dzieciom, którzy mają trudności z chodzeniem z powodu choroby czy niepełnosprawności, MIVA stara się razem z misjonarzami pomagać w zakupie wózków inwalidzkich.
Ksiądz dobrze o tym wie, bo sam pracował na misjach, prawda?
Tak, to prawda. Łatwiej mi zrozumieć potrzeby misjonarzy, bo sam pracowałem przez 11 lat w Republice Południowej Afryki. Praca misyjna pokazała mi, jak ważny jest pojazd dla każdego misjonarza, w moim przypadku był to samochód – mały pick-up, którym dojeżdżałem do dalekich wiosek na pustyni Kalahari, zamieszkiwanych przez ludzi z plemion Tswana. Dojeżdżałem tam do 15 stacji misyjnych. Gdyby nie samochód, który otrzymałem, ludzie w wioskach nie mieliby Mszy św. nawet raz w miesiącu. Często też moje auto służyło jako bush taxi, zwłaszcza gdy jechałem do miasta.
Jaki najciekawsze wydarzenie pamięta ksiądz z misji?
Mam wiele dobrych wspomnień z misji. Praca misyjna dała mi przede wszystkim nowe spojrzenie na samego siebie, na moje powołanie i na to, jak żyć i cieszyć się wiarą, bo taką radość z wiary w Jezusa Chrystusa widziałem u wielu ludzi na pustyni Kalahari. Jedno wydarzenie zapadło mi w pamięci i mnie poruszyło. Powierzyłem dzieciom i młodzieży z głównej misji mały ogród z zacienieniem, aby mieli dla siebie trochę warzyw, m.in. szpinak i marchewkę. Plewili grządki i regularnie nawadniali je dzięki głębinowej studni przy misji. Cieszyłem się, że warzywa pięknie rosły i dzieci mogły coś zrobić dla swoich rodzin. Po kilku miesiącach przyszli do mnie ci młodzi ogrodnicy i powiedzieli, że chcą mi coś przekazać na kościół. „Cóż takiego?” – zapytałem. „Uzbieraliśmy trochę pieniędzy, aby nasz kościół wyglądał jeszcze ładniej”. „Skąd macie te pieniądze?” „Sprzedawaliśmy warzywa i to jest dochód ze sprzedaży. A tu jest na piśmie całe sprawozdanie” – dodali. Byłem bardzo poruszony tym wydarzeniem. Jak piękne serca mają te dzieci i ta młodzież – pomyślałem wówczas.
Czy to prawda, że nasi mali misjonarze z Ognisk Misyjnych będą dobrymi i prawdziwymi misjonarzami, jeśli będą uważali, poruszając się po drodze?
O tak! Mali misjonarze muszą pamiętać, by bezpiecznie poruszać się po drodze, czy to pieszo, czy rowerem, czy hulajnogą. Drogi są dla wszystkich, więc nie można się uważać za ważniejszego od innych, tak jak tego uczy nas sam Pan Jezus. Trzeba też trzymać się zasad bezpieczeństwa i je lepiej poznawać. A to na pewno Panu Bogu się spodoba.
Bardzo dziękujemy za rozmowę!
Zobacz nasze inne aktualności