I czytanie: Dz 1, 1–11
Wszyscy wytrwale modlący się Słowem Bożym przez cały okres wielkanocny doskonale pamiętają, że przewodnikiem na terytorium paschalnym jest prawie zawsze księga Dziejów Apostolskich. Czyta się ją i rozważa krok po kroku, poznając najważniejsze wydarzenia z historii pierwotnego chrześcijaństwa i Kościoła. Kiedy więc kończy się epoka paschalna – po Wniebowstąpieniu pozostanie tylko Pięćdziesiątnica – wydawałoby się, że pierwsza lektura z Dziejów powinna być jakimś podsumowaniem albo klauzulą całości. Tymczasem wraca się w niej do pierwszych wersetów tekstu. Dlaczego? Kronika młodego Kościoła, jaką spisuje Łukasz, ma zaakcentować jedność – między Bogiem a człowiekiem, między historią zbawienia a historią ludzką, wreszcie między czasem chwalebnego Jezusa i czasem walczącego Kościoła. Dlatego w pierwszych słowach wstępu do całej księgi pojawia się znaczący termin, z gr. men – po którym gramatycznie powinno w tym języku pojawić się dopowiedzenie de – początek, introdukcja, wstęp do nowego opowiadania, do innego dzieła literackiego, do osobnej narracji (w. 1). Autor pomija jednak drugą część sformułowania. Nie jest to błąd gramatyczny, lecz celowa konstrukcja stylistyczna, która wskazuje na kontynuację. Ewangelia i Dzieje to jedna opowieść, to ta sama historia, to epoka następująca logicznie po innej epoce, bez rozrywania i dzielenia czegoś na dwoje. Tak samo nie powinno być rozdziału między niebem a ziemią. Między obecnością Boga w chwilach pociechy a traceniem Go w chwilach próby. To ten sam czas historii zbawienia dziejącej się wewnątrz życia wierzącego człowieka.
Umiesz odkrywać bliskość Boga w trudnych doświadczeniach? Jak wygląda twoja więź z Bogiem, gdy trwa w tobie noc duchowa?
Kto żyje z Bogiem na ziemi – tak w momentach światła, jak w momentach nocy – obejmie Go potem w niebie.
Zanim Pan wstąpi do chwały, przeprowadza z uczniami dialog, jak to zresztą jest w zwyczaju u Łukasza, bo taki przecież jest styl jego pisania. Pedagogika duchowa Jezusa jest mądra. W słowach apostołów wyczuwa się spór o kwestię czasu. Najlepiej, gdyby już zakończył się doczesny czas dyktatur, wojen, zmian społecznych i ludzkiej władzy. Niech przyjdzie niebo. Apostołowie są bardzo pewni, że będą mieli udział w chwale Chrystusa (w. 6). Wszyscy jednak, zebrani wówczas w Jerozolimie wokół chwalebnego Jezusa, uporczywie utożsamiają stan zbawienia ze stanem królestwa żydowskiego. To w głębi duszy jeszcze Hebrajczycy, jeszcze nie chrześcijanie. Niebo nie może ich wypełnić, dopóki nie będą powszechni. Myślą nadal wąskimi kryteriami Starego Przymierza, które przecież wyczerpało swoją misję i płynnie przeszło w Ewangelię wraz z faktem Zmartwychwstania.
Przedtem ludzie biblijni sądzili, że Bóg zbawi tylko obrzezanych, tymczasem Jezus chce wprowadzić do nieba wszystkich ochrzczonych. Niech najpierw każdy z ludzi, z każdej kultury i języka, przyjmie w siebie obraz Syna Bożego przez chrzest, a dopiero potem nadejdzie niebiański odpoczynek dla wszystkich. W tym celu Pan pośle uczniom Ducha Świętego, który sprawi, że gotowe do wieczności będą nawet krańce ziemi (w. 8).
Bardzo ciekawe jest to, iż tymi słowami Jezus poświadcza obietnicę dla wszystkich wierzących, ze wszystkich epok historii świata. Przymierze Pańskie i Jego przyrzeczenie – że zbawienie ma być dostępne dla wszystkich wierzących – zostaje określone w tym miejscu tekstu terminem zbliżonym do Ewangelii, z gr. epangelia – tutaj zobowiązanie, obietnica, a zawsze w Nowym Testamencie występuje jako pozytywna wiadomość, dobra nowina. Pan bierze na siebie to, że człowieka, który go szuka, wprowadzi do nieba.
Masz ufność w Panu? Potrafisz spostrzegać doczesne porażki, ograniczenia, niepowodzenia lub straty w odniesieniu do tego, czym Bóg obdarzy cię w wieczności?
Życie wieczne nie jest owocem ludzkiego wysiłku, lecz łaski. Darem od Chrystusa, a nie wypełnieniem stosownych zobowiązań przez człowieka.
II czytanie: Ef 1, 17–23
Niektórzy badacze Pisma Świętego dysponując dziś lepszym warsztatem naukowym, archeologicznym i biblijnym, twierdzą, że tytuł listu Pawła z Tarsu do Efezjan jest nieco zwodniczy. Sugeruje bowiem, iż Paweł wystosował to pismo do chrześcijan w jednym mieście, podczas gdy z treści wynika, że jego adresatem jest co najmniej kilka wspólnot z Azji Mniejszej. Natomiast sama teologia listu i jego przesłanie w istocie jest nawet powszechne. Do każdego, w każdym czasie, w jakimkolwiek stanie wnętrza się znajduje i cokolwiek dziś przeżywa – do wszystkich Bóg chce posłać dar żywej wiary. Łaska Ducha Świętego nie jest uwarunkowana. Jest bezwzględna. Bóg przychodzi, gdy tylko jest oczekiwany. Inne warunki będą pomocą, ale nie są niezbędne.
W pierwszym czytaniu z Dziejów uczniowie zgromadzeni wokół chwalebnego Pana w Jerozolimie musieli przyjąć dary Ducha Świętego, by zrozumieć, że czas zbawienia nie jest zawężony tylko do historii królestwa jednego narodu, lecz musi stać się czasem powszechnym. Tym razem św. Paweł dodaje, że Duch Boży przyniesie wierzącym jeszcze szerszy dar rozeznania, a mianowicie światłe oko serca (w. 18).
Co to jest serce w sensie biblijnym? Jest duchowym miejscem największych, egzystencjalnych pragnień człowieka. To konstytucja każdej osobowości i biografii, gdzie osoba ludzka naprawdę jest sobą. Pragnienia są większe i bardziej intensywne od uczuć, afektów i płytkich emocji. Pragnienia to wielkie, wewnętrzne drogowskazy, decydujące o szczęściu lub nieszczęściu, o powodzeniu lub niepowodzeniu życiowej kampanii każdego człowieka. Jeśli osoba ludzka zawalczy o wierność swoim pragnieniom, nie wszystko w jej życiu zakończy się sukcesem, ale ona sama dojdzie do szczęścia i spokojnie ułoży się w sobie. Jeśli jednak zaślepnie w niej oko serca i zlekceważy wielkie, wpisane w duszę pragnienia, będzie po omacku porywana przez emocje, impulsy lub podniety. To najgorsze, co się może stać. Człowiek – kukła na wietrze dzikich namiętności. A mógł być wielki, swobodny, mógł naznaczyć historię zbawienia własnym stylem świętości – gdyby tylko poszedł za wielkimi pragnieniami.
Czy znasz swoje życiowe pragnienia? A może stałeś się specjalistą od uczuć i emocji? Na czym bardziej się skupiasz – na walce o pragnienia czy na terapeutycznej analizie afektów? Jesteś wojownikiem o życie czy neurastenikiem, neurotykiem, egocentrykiem, wciąż martwiącym się o swoją wygodę, komfort, bezpieczeństwo?
Paweł podkreśla wagę formacji serca jeszcze mocniej, gdy wspomina – na sam koniec wielkiej modlitwy – o pełni chwały Jezusa. Pan ma moc napełnić wszystko i wszystkich (gr. pleroumenou – ten, kto napełnia naczynia, wlewa po brzegi, uzupełnia braki, dopełnia miary).
W jakim celu ktoś przyjmuje chrzest albo codziennie żegna się krzyżem Chrystusa, jeśli nie ma zamiaru dać się Mu napełnić? Maksymalizm szlachetnych pragnień, znalezionych w głębi ludzkiego ducha, decyduje ostatecznie o szczęśliwym życiu. Prawdziwa miłość, praca i ofiara, walka o wolność, dawanie z siebie więcej, odkrycie planu, który wyprowadza wyobraźnię poza granice jej przeczuć i przypuszczeń – to źródła naprawdę wielkich pragnień. Minimalizm albo nieopatrzna zamiana życiowych drogowskazów na mniej wartościowe odczucia lub afekty redukuje stan szczęścia do poziomu zero.
Ewangelia: Mt 28, 16–20
Uroczystość Wniebowstąpienia w tym roku opisuje Mateuszowa interpretacja rozstania się Chrystusa z uczniami. Autor tego fragmentu z jednej strony krótko i zwięźle podkreśla historyczny, materialny fakt wstąpienia Pana do chwały niebieskiej, choć nie opisuje nawet jednym słowem, jak to się wszystko odbyło. Jezus w narracji Mateusza żyje już w wymiarze wiecznym jako Zmartwychwstały. Nie trzeba dwa razy przeżywać tego samego wydarzenia – pokonanie śmierci to od razu początek chwały. Istotą więc ostatniego, ziemskiego spotkania z uczniami będzie posłanie ich do wszystkich narodów (w. 19). Ponieważ jednak posłannicy mogą uwikłać się w innych ludzi i zbytnio zająć się światem, równowagą ma być obecność Jezusa pośród nich. Mateusz stosuje w tym miejscu swojego opowiadania literackie nawiązanie do języka hebrajskiego – shekinah, czyli przebywanie Boga pośród ludzi, a nawet mieszkanie Boga w człowieku (w. 20).
Zawsze więc doświadczenie wiary będzie przenikał ten sam, interesujący paradoks. Gdy jest się chrześcijaninem, trzeba być aktywnym. Między czasem stworzenia a czasem niebiańskiego odpoczynku mieści się czas misyjnej działalności Kościoła. Świadome więc przyjęcie łaski chrztu skazuje wnętrze ochrzczonego na ciągły i twórczy niepokój. Nie dosypia, nie dojada, za mało mu czasu na Boga i człowieka, patrzy gdzieś poza horyzont, wśród ciemności już spodziewa się świtu poranka, pesymiści śmieją się z idealisty. Chrześcijanin ma niewygodnie w doczesności, a jest to znakiem, że posiane przez Pana – w ukryciu – ziarno wielkich pragnień zaczyna przebijać skorupę, domaga się życia, chce wyjść na światło dzienne.
Jaki jest stan twojej wewnętrznej żywotności? Czy nie jest ci zbyt wygodnie w doczesności? Co cię wewnętrznie motywuje? Czy jest jakaś wartość, jakaś miłość, jakaś piękna sprawa, dla której nie możesz spać, o którą walczysz za wszelką cenę? A może wszystko ci jedno i wszystko w tobie leży na tym samym poziomie?
Trzeba się trudzić, by ludzi nasycić wiarą w Ewangelię, czyli przyprowadzić ich wielu pod zbawienie. Uczeń Jezusa zaangażuje w to wszystkie siły, wiedząc jednocześnie, że ludzie, których szuka, nie nasycą jego serca. Tę najgłębszą intymność wypełni tylko Chrystus.
Zobacz nasze inne aktualności