I czytanie: Iz 2, 1–5
Izajasz – wielki profeta Starego Przymierza – jest również kluczową postacią liturgii Adwentu. To postać niezwykle szlachetna, pochodząca z jednego z wielkich, arystokratycznych rodów jerozolimskich. Jego imię po hebrajsku ieshaia oznacza, że Jahwe jest prawdziwym zbawieniem, ale można też używać jego imienia jako prośby: Jahwe, zbaw, wybaw, ocal!
W wizji wielkiego proroka naczelne miejsce zajmuje góra Pańska, na której znajduje się świątynia (w. 2). Oczywiście mówi się tu o jednym z pierwszych i najważniejszych wzgórz Jerozolimy, jakim jest Syjon. To właśnie od Syjonu Dawid rozpoczął panowanie nad świętym miastem. Na Syjonie – według proroctwa ostatniej księgi Pisma Świętego, Apokalipsy – ma stanąć Baranek, aby podsumować dzieje świata. Wizja proroka radośnie narasta. Do Jerozolimy przyjdą w końcu wszystkie narody i społeczności. Wszyscy, zarówno ci złączeni więzami krwi, jak i powiązaniami politycznymi albo kulturowymi, znajdą centrum w świątyni jerozolimskiej (w. 3).
W medytowanym dziś proroctwie Izajasza przedstawiony jest także motywujący obraz. Do Boga trzeba się wspinać, trzeba iść pod górę, wychodzić jakby ponad siebie, przekraczać siebie i przezwyciężać. Niektórzy tłumaczą owo wstępowanie również jako pielgrzymkę. W każdym razie szukanie Boga nie ma nic wspólnego ze statycznością.
Konieczne jest wyruszenie w drogę, wejście w niepewność, ale nagroda jest niebywała, hojna i wspaniała. Bóg, widząc wstępujących na górę i zwyciężających siebie, posyła na ich spotkanie swoją naukę, czyli swoją mądrość (hebr. torá – prawo, lecz w sensie wiedzy, poznania Boga i prawdziwego poznania rzeczywistości; w. 3–4). Mądrość Boga jest osobowa. To spotkanie zmienia życie i myślenie, wyzwala – warto więc wspinać się ponad samego siebie.
II czytanie: Rz 13, 11–14
Prawdopodobne jest to, że Paweł napisał list do chrześcijan w Rzymie podczas pobytu w Koryncie. Miało to miejsce około 56 roku.
Wspólnota rzymska była specyficzna i szczególna z różnych względów – musiała kierować się wiarą w samym centrum stolicy okrutnego imperium. Chrześcijanie z Rzymu na własne oczy oglądali śmierć wielu braci za wiarę. Wreszcie Rzym stał się domem papieża, trzeba więc było myśleć nie tylko o sobie, lecz o całym Kościele powszechnym, za który biskup rzymskiej stolicy był od zawsze odpowiedzialny. Stąd też w medytowanym w pierwszą niedzielę Adwentu tekście występuje bliźniaczy ton odkrywany już wcześniej w proroctwie Izajasza. Człowiek wierzący wysila się, bo idzie do Boga pod górę. Podobny wysiłek towarzyszy bohaterowi drugiego z tekstów biblijnych – tyle tylko, że Paweł nawołuje go, aby powstał ze snu (w. 11).
Jednak warto podejmować kolejne próby wyruszenia, podobnie jak warto było iść pod górę. Ten, kto się wspina, spotyka się w pół drogi z Bożą Mądrością. A kto chce się obudzić i otwiera oczy, nie boi się poranka i nowych wyzwań, widzi zwycięstwo światła(gr. foz – blask, jasność, poświata, oświecenie, które nareszcie i ostatecznie pokonuje ciemności; w. 12).
Bardzo piękne i budzące wielkie uczucia jest ostatnie wołanie, aby chrześcijanie przyoblekli się w Chrystusa (w. 14), co też można tłumaczyć jako nałożenie na siebie zbroi, którą jest Chrystus. Czy nie chodzi więc o przebudzenie się wojownika? Walczysz o Boże sprawyczy szybko się poddajesz? Jesteś Bożym wojownikiem? Serce zdrowego człowieka będzie z nadzieją wyglądać poranka. Nie odnajdzie się w nocy, mgle i ciemności.
Ewangelia: Mt 24, 37–44
Tekst ewangelii przeznaczony do modlitwy na początku Adwentu to część eschatologicznej mowy Pana Jezusa, rozpisanej na cały 24. rozdział opowieści Mateusza.
Najważniejszym tematem słów Pana jest tu paruzja, czyli Jego ponowne przyjście na końcu czasów. Ale tak samo, jak to było w dwóch powyższych tekstach, tak i w ewangelii na dzisiejszą niedzielę Pan chwali postawę aktywności, przestrzega zaś mocno przed bezmyślnością i pasywnością. Z tego powodu fragment przeznaczony dziś do modlitwy myślnej otwiera dość krępujący obraz ludzi pozbawionych refleksji, którzy potrafią tylko się sycić, jeść i pić, bez żadnych wyższych pragnień (w. 38). Nie tak będzie z uczniami Jezusa. Ich rozumną postawę ma cechować aktywna czujność (gr. gregoreite – wyglądać, stróżować, pilnować porządku, być czujnym, bystrym i żywym, jak rtęć, ruszać się). Ewangelia nie wrośnie w bezmyślnego człowieka.
Człowiek Boga wspina się, a tym samym wybudza się z uśpienia i czuwa. Chrystus ominie obojętnych, natomiast będzie chciał być gościem gotowych, wyglądających Jego powrotu (gr. hoteimoi – otwarci, przyjmujący, zapraszający). Pan nie wyważa drzwi. Trzeba Mu je otworzyć. I mocno pragnąć, by powrócił. Chłodne serca rozmijają się bowiem z Bożą obecnością.
Zobacz nasze inne aktualności