I czytanie: Iz 50, 5–9a
Największą z pieśni cierpiącego sługi Jahwe, jaką zapisał prorok Izajasz, jest ta, którą Matka Kościół czyta w najbardziej wymownej dla chrześcijan chwili – podczas liturgii Wielkiego Piątku. A jednak w Księdze Izajasza są jeszcze cztery mniej znane teksty o podobnej treści. Sługa Pana to Mesjasz, Jezus z Nazaretu, Chrystus. Przez całą księgę jest przygotowywany do męki, do poniesienia ogromnych cierpień dla zbawienia wielu. Chociaż Izajasz nie opisuje wprost tryumfu zmartwychwstania, to jednak nie zostawia czytelników jedynie z opisem mrocznych cierpień Zbawiciela. Teksty o słudze Jahwe trzeba łączyć z fragmentami odnowionej Jerozolimy. Jeżeli zmagania mesjańskie są ogłaszaniem misteriów Wielkiego Piątku, to blask nowego miasta świętego zapowiada chwałę wielkanocnego poranka. Tej niedzieli tak zwana trzecia pieśń o słudze Pana otwiera pierwsze ze źródeł modlitwy myślnej.
W historii starożytnego Izraela trudno znaleźć postać historyczną, która przeszłaby męki i zniewagi, jakie wymienia sługa Jahwe z trzeciego hymnu spisanego przez Izajasza. W tym kontekście kroniki wspominają jedynie o Jezusie z Nazaretu, który dosłownie, bez żadnej przenośni był szarpany, biczowany, nałożono Mu krwawy cierń na głowę, a potem brutalnie przybito do krzyża (w. 6). Po co Chrystus przeżył bezdenne cierpienie opisane przez proroka? To ofiara Syna Bożego jest podstawą zbawienia, a nie ból fizyczny oraz psychiczny, który musiał znosić. Udręka jest więc okolicznością zbawienia. Ale dzięki niej każdy wierzący może teraz jednoczyć swój ból z Ukrzyżowanym – od tych, którzy cierpią w hospicjach, po ludzi zamkniętych w klatkach samotności.
Co rozumiesz przez łączenie twoich cierpień z krzyżem Chrystusa? Jak to robisz? Jaki to daje owoc? Ile to dla ciebie znaczy?
W medytowanym dziś tekście najważniejsze wydaje się to, skąd sługa Jahwe czerpie imponującą siłę do zniesienia zadawanego mu bólu (w. 7). Ma twarz jak mocny, szlachetny kamień. Jego dusza jest wolna od oskarżeń, pretensji, zarzutów. Nie jest jednak jakimś kulturystą, obojętnym na wysiłek fizyczny osiłkiem, który pręży mięśnie wobec blasku kamer i reporterskich aparatów. Jezus dobrze wiedział, co to jest krwawy pot i drżenie ciała w Ogrójcu. Nie był internetowym herosem, którego podziwiają na koncertach rozhisteryzowane nastolatki. Sługa Pański traktuje przeżyte i opisane w Księdze Izajasza wydarzenia jak szkołę życia. Niektórzy przez ból egzystencji przechodzą z dumną twarzą, ale wychodzą z niego wewnętrznie pęknięci, rozgoryczeni i dlatego dramatycznie słabi. Cała mądrość przejścia przez cierpienie polega na tym, by płakać, skarżyć się lub dzielić dramatem z bliskimi oraz przyjaciółmi, lecz ocalić w sobie nadzieję.
Co zostało w tobie po wielkim cierpieniu – nadzieja, a może beznadzieja? Przeżywasz ból szczerze i autentycznie czy w jakimś sztucznym zamknięciu?
Jak tego dokonać? Wobec bólu i dramatu nikt nie jest mistrzem. Lepiej nie interpretować osobistych wydarzeń, które kładą się na życiu jakimś rozpaczliwym cieniem. Dobrze jest poczekać, aż burza przejdzie. W mrocznym jądrze cierpienia lepiej wcielić się w postawę ucznia (hebr. lámad – nauka jako osobiste doświadczenie, przyjęcie pouczenia, aby potem przekazywać innym jego owoce; w. 5). Sługa Jahwe świadczy o tym, że Bóg otworzył mu uszy. To chłonny znak czujności, uważności, badania, analizy. Słuchanie jest przecież jedną z największych cnót biblijnych i prowadzi do wiary. Kto podczas bólu i cierpienia nie zagaduje, nie przemawia, nie oskarża, lecz wchodzi w wewnętrzną ciszę, wyjdzie z dramatu jako heros wiary, przyjaciel Boga i świadek.
II czytanie: Jk 2, 14–18
Liturgia Bożego słowa również w tę niedzielę zaprasza do kontynuowania w modlitwie refleksji nad poszczególnymi wersetami dojrzałego listu krewnego Pańskiego, Apostoła Jakuba. Treść drugiego rozdziału została skupiona wokół zagadnienia wiary i różnych wymiarów praktycznego jej stosowania do życia. Tydzień temu chodziło o przywilej kochania najuboższych. W kolejnych partiach swojego tekstu Jakub opisuje następne kryteria rozpoznania – czy wiara w duszy jest naprawdę dojrzała? Apostoł nie spogląda tak bardzo w stronę nadzwyczajnych zjawisk lub przeżyć duchowych, ale stawia na praktyczne owoce. Nie może doświadczyć Boga osoba, która dużo i wzniośle się modli, ale jej uczynki są dalekie od logiki Ewangelii. Najpierw wybór Boga w codzienności, potem niezmierzone pola duchowości.
Myślenie Apostoła Jakuba staje się szybko fundamentem chrześcijańskiej interpretacji co do życia wewnętrznego i apostolatu – jak je rozumieć i jak stosować bez błędu? Autor listu stawia znak równości między uczynkami a rozwojem wiary. Co ma na myśli? To, że modlitwa i celebracja kultu budują na wierze i również z niej pochodzą. Nie chodzi o rozdzielanie poszczególnych stopni życia duchowego wierzących. Kiedy Jakub mówi o związku wiary z uczynkami – i to przejdzie następnie do myślenia całego Kościoła – chce podkreślić czujne wypełnianie woli Boga przez człowieka (w. 14). Uczynki z wiary to nie robienie czegokolwiek religijnego albo dokonywanie spektakularnych gestów i projektów w imię Jezusa. Cuda się zdarzają, jednak kto naprawdę jest oddany Panu, przede wszystkim pyta o Jego wolę i pragnie jej dopełnienia.
Na ile szczerze poszukujesz woli Boga? W czym ją rozpoznajesz, a w jakich obszarach jest ona dla ciebie jeszcze ukryta?
Wola Pana dotyczy indywidualnego istnienia każdego z ludzi, ale ma też wspólny fundament. Nikt nie spełni dobrze pragnienia Chrystusa, jeśli nie będzie skłaniał się do współczucia cierpiącym. W kolejnym wersecie Apostoł Jakub stosuje przykład, który ma poruszać. Biedni skarżą się na chłód nocy spowodowany nagością albo na głód, szukając zrozumienia u współbraci (w. 15). Strasznym grzechem byłaby obojętność wobec cierpiących, czyli odprawienie ich i szukanie wewnątrz Kościoła świętego spokoju (w. 16). Rzeczywiście, współczucie kosztuje wiele wysiłku serca, jest jednak istotną częścią wypełnienia się woli Boga.
Nie uciekasz od ludzi chorych i cierpiących? Potrafisz im służyć, wysłuchać ich? A może dotyka cię pokusa obojętności?
Serce Pana jest szczęśliwe, gdy biedacy nie są osamotnieni. Bóg daje też rozwój i wzrost wszystkim, którzy z motywu wiary współczują cierpiącym i szukają dla nich rozwiązań, bez bawienia się w ideologię. W medytowanych tej niedzieli wersetach Listu Jakuba Apostoła widać rozwój myśli, która została opisana już w pierwszym czytaniu na dziś. Sługa Jahwe z pieśni proroka Izajasza musi nauczyć się mądrości cierpienia na sobie. Autor drugiego czytania rozszerza tę samą perspektywę o miłość do cierpiących. Nie wystarczy poradzić sobie z własnym bólem, by spełnić wolę Boga. To już coś wartościowego, ale szczytem wzrostu moralnego i duchowego będzie cnota pięknego współczucia, które niesie praktyczne rozwiązania i pomoc braciom cierpiącym dramat życia, ból albo chorobę. Współczucie z wiary to element wypełnienia się woli Boga.
Ewangelia: Mk 8, 27–35
Współcześni badacze Ewangelii Marka są zgodni co do tego, że powołanie Piotra stanowi jedno z centralnych momentów całego opowiadania. Jednocześnie stosunek przyszłego papieża i pierwszego z grona Dwunastu do Chrystusa, który zostaje przedstawiony we fragmencie ósmego rozdziału na tę niedzielę, jest bardzo znany, a jednocześnie zawsze zaskakujący. Co w nim porusza? Ambiwalencja rybaka. W pierwszych wersetach imponuje dojrzałością, a zaraz w następnych ostro ściera się z Panem i zawstydza. To jednak nie Piotr jest Bogiem, ale Chrystus. Przepisanego na dziś fragmentu nie należy medytować jako psychologicznego opisu pierwszego na liście apostołów, lecz jak element osobistego nawracania się papieża.
Rzeczywiście lepiej uznać, że zachowanie Piotra stanowi tło sceny, a nie jej istotę. Wzdłuż całej historii ewangelicznej rybak będzie upadał i nawracał się po wielekroć. Na co więc lepiej zwrócić tu uwagę? Na to, czego naucza sam Chrystus, bo to On w istocie przemawia, a Piotr podtrzymuje jedynie dekorację – raz jaśniejszą, raz ciemniejszą. Nie trzeba długo rozwodzić się nad słabościami przełożonych, papieży, biskupów czy duszpasterzy – gdzie człowiek stawia swoją stopę, tam natychmiast podąża za nim cień jego upadłości. Nie tak jest z Jezusem, który stoi pewnie i zawsze na tym samym miejscu.
Czy nie rozprawiasz zbyt często i zbyt szeroko nad słabościami papieża, biskupów czy przełożonych w Kościele? Po co w to wnikasz? Kto jest twoim Bogiem – a może bożkiem?
Również dziś Pan pozostawia uczniom jasną naukę o swoim cierpieniu, odrzuceniu przez własny naród, strasznej śmierci krzyżowej i ostatecznym tryumfie zmartwychwstania (w. 31). Nauka Jezusa to dowód na to, że nikt w cierpieniu nie musi wić się na dnie samotności. Chrystus przez krzyż jest gotów zawsze i solidarnie podeprzeć obolałych, a nawet wziąć na siebie największą część udręki.
Chwilę po poskromieniu pychy Piotra pada z ust Pana jedno z najważniejszych pouczeń, jakie zapisano potem na stronach Dobrej Nowiny. Jezus opowiada konstytucję prawdziwego ucznia, której podstawą będzie dobrowolne tracenie życia (w. 34–35). Nie mówi zatem jedynie o spokoju podczas chwil próby ani o wspieraniu ubogich i cierpiących. Najwyższym kursem w akademii cierpienia według Ewangelii będzie rozdanie siebie z miłości. Wieczorne zmęczenie, kiedy służyło się aż do utraty sił. Nie tylko brak docenienia, ale rezygnacja z poszukiwania wszelkiej chwały. Trzeba być całkowicie oddanym uczniem, aby w tak niezwykłym kierunku poprowadzić darowane sobie życie.
Zobacz nasze inne aktualności