Medytacje Wielkiego Postu w tym cyklu otwiera znakomita Genesis, czyli symboliczna Księga Rodzaju. Nie można jej pominąć w biblijnej modlitwie, trudno jej nie znać albo nie zauważać szeroko rozpoznawalnych jej elementów, które wniknęły w głąb tylu kultur i cywilizacji. Z racji treści zwój ten zostaje umieszczony na początku ogólnego katalogu Pisma Świętego, bo jego autor zajmuje się przecież istnieniem i potęgą Boga, stworzeniem, a wreszcie powołaniem z nicości człowieka – a to są początki historii zbawienia i pierwsze ze wszystkich tematów. Jednak historycznie Księga Rodzaju nie jest najstarsza. Powstała dopiero podczas lat niewoli babilońskiej, a więc na przełomie VI i V w. przed narodzeniem Pana.
O czym zatem Matka Kościół czyta swoim wiernym dzieciom w pierwszą niedzielę wielkopostną? Co tu jest tak naprawdę przekazem i treścią? Stworzenie ludzi oraz skutki tej decyzji – a więc harmonia z naturą, żywotność i piękno tego, co istnieje (w. 2,7nn)? Bóg z rozmysłem obdarza człowieka (hebr. ha adam) pięknym otoczeniem, dodaje mu do towarzystwa zwierzęta, a w środku nowej rzeczywistości zasadza dwa drzewa – życia i poznania. Świat pierwotnej egzystencji ludzkiej osoby nosi nazwę Edenu (hebr. gan eden), czyli ogrodu rozkoszy, używania, czerpania radości, dobrobytu. A może jednak chodzi w tej opowieści o tragedię upadku pierwszych ludzi po akcie stworzenia i jego skutki, takie jak wstyd, ukrywanie się, chaos, przekłamywanie rzeczywistości (w. 3, 1nn)?
Demon, szatan, przeciwnik niewyjaśnionym sposobem wkrada się w to, co stworzone. Robi to pod postacią węża. Symbol tego zwierzęcia ma swoje źródło we wschodniej kulturze. Wąż na przykład symbolizował często kananejskiego bożka Baala.
Autor księgi opisuje naturę demonicznego węża tylko jednym epitetem: był przebiegły (hebr. arum – chytry, zwodniczy). Ale, co ciekawe, można też tłumaczyć to słowo jako nagi, gładki, obnażony, bez okrycia. Takimi wobec Boga i wobec siebie stali się pierwsi ludzie po upadku. Nagi, pozbawiony wszystkiego, upadły anioł wciągnął ich we własny, obnażony świat. Zostali nagle pozbawieni wszystkiego, jak on sam. Od tej pory historia ta lubi się powtarzać. Człowiek albo będzie wciągał drugiego na wyżyny, albo będzie go spychał na dno. Od nieba po piekło.
To ciekawe i ważne, że poznanie, które w raju otrzymali ludzie (w. 3,7), nie jest w Biblii przedstawiane za pomocą intelektualnej czynności, lecz jest relacją. Poznać nie oznacza myśleć, ale obcować. Poznaje się zawsze w odniesieniu nie do przedmiotu, lecz do podmiotu. Ostatecznie to nie jest studium, tylko spotkanie. Chrześcijaństwo najpełniej opisuje swoje przesłanie za pomocą personalizmu – ludzkiego podejścia do każdej innej osoby.
Drugie czytanie niesie centralny temat całego listu. Bez wątpienia to o tym szczególnie Paweł pragnął napisać chrześcijanom w Rzymie. Trzeba pamiętać, że ów tekst apostoł redaguje około połowy lat 50. po zmartwychwstaniu Chrystusa, patrząc z perspektywy misyjnej dojrzałości na własne dokonania. Paweł podyktuje List do Rzymian, kończąc trzecią i ostatnią zarazem ze swoich wypraw ewangelizacyjnych. Przebywa wówczas w potężnym Koryncie. Z perspektywy mieszkańca tej gigantycznej metropolii nie boi się już patrzeć w stronę wielkiego Rzymu. Skoro w tak rozpustnym mieście jak Korynt działa łaska, będzie też ona skuteczna i w Rzymie.
I z tej pewności wiary wyłania się główna treść rozważanego dziś fragmentu. To jeden z ulubionych obrazów i duchowych porównań w całej teologii apostoła – stary Adam, a nowy Chrystus. Grzech pierwszego człowieka (hebr. ha adam – termin znany już z pierwszej lektury, który może oznaczać jednocześnie jedną osobę i całą ludzkość) skomplikował ludziom życie (w. 12). Początkowe zdanie do medytacji urywa się na greckim słowie hemarton – powszechny stan grzechu, wina wszystkich ludzi, lecz nie w sensie grzech ogólny albo grzech Adama i Ewy. Termin ten raczej traktuje o wszystkich pojedynczych grzechach każdego z ludzi i to w ciągu całej historii rodzaju ludzkiego. Jak ktoś wyobrazi sobie taką listę, może popaść w smutek, w rozpacz, w przygnębienie.
Jednak łaska Chrystusa jest niewyobrażalnie bogatsza od sumy wszystkich grzechów człowieka (w. 15). Jeśli otrzymuje się takie bogactwo, łatwiej jest zapomnieć o hańbie i upokorzeniu.
Paweł sprowadza więc swoje myślenie o tych dramatycznych wydarzeniach – grzechu i odkupieniu – do cudownej wymiany. Tak jak oblicze Chrystusa zastąpiło oblicze starego Adama, tak i grzech przez łaskę przemieniać się może w odkupione przekroczenie, w spłacony mandat, w darowany dług (gr. parabasys – wykroczenie, lekki postępek, który dało się już naprawić; w. 18–19). Warto nie ciągnąć za sobą wspomnień o upadku i winie. Lepiej napełniać się łaską i nadzieją pojednania z Chrystusem. Skrupuły nie mają nic wspólnego z prawdziwą skruchą, a pokuta to nie jest wyrok skazujący na banicję.
Bardzo często błogosławiony czas wielkopostny opisywany jest dosłownie za pomocą tych duchowych narzędzi, które zostały ukazane w tym właśnie fragmencie Ewangelii. Na przykład Marek również mówi o podobnym wydarzeniu, czyli o jakiejś duchowej walce Pana z demonem, lecz robi to krótko, po swojemu, tylko w dwóch wersetach. Mateusz z kolei obudowuje doświadczenie Jezusa na pustyni w całą teologię, u podstaw której znów spoczywa wiara w absolutną możliwość pozytywnej przemiany wszystkiego i wszystkich – pustynia będzie znów ogrodem, pokonany Adam zwycięży w rewanżu nad szatanem i stanie się Chrystusem, człowiek podły powróci do szlachetności.
Pan zatem świadomie podejmuje zaczepkę, udaje się na miejsce odległe, ale przecież dobrze wie, kto tam na niego czeka – tryumfujący z dawien dawna przeciwnik pierwszego człowieka (w. 1). Liczba dni postu, które praktykuje Jezus, jest raczej symboliczna i nawiązuje do 40-dniowego pobytu ludu wybranego na pustyni. To motyw znany już wcześniej z Księgi Wyjścia (gr. hemeras tesserakonta kai nuktas tesserakonta – czterdzieści dni i czterdzieści nocy; w. 2).
Pustynia jest miejscem jedynie pierwszego zmagania o sytość (w. 3), bo dwie następne pokusy, a mianowicie władzy i przepychu, podsuwane są duchowi Jezusa w świątyni, oraz na nieznanej, wysokiej górze. Wczesnochrześcijańska tradycja utożsamia owo wzniesienie ze szczytem Dżabal Quruntul, położonym na północ od Jerycha. Wreszcie ostatnia sceneria dramatycznej walki to święte miasto (w. 5nn). Mimo szybkiej zmiany położenia, które w tej Ewangelii modlącego się jej treścią przyprawia o zawrót głowy, jedno jest wspólne: wszędzie zwycięża Pan.
Tylko przez wewnętrzny przełom stary świat ma szansę przejść w nowy, a zburzone ruiny w przedmurze. Wady – w wartości, a ludzki potwór wreszcie w człowieka stworzonego na obraz Boży.
Zobacz nasze inne aktualności