I czytanie: Pwt 4, 1-2. 6-8
Mojżesz to po ludzku największy patriarcha, prorok, świadek Boga i zarazem prawodawca Izraela. Co ciekawe, żyjąc tak głęboko i radykalnie w Bożym świecie, Mojżesz nie wydaje się być wcale kimś dewocyjnym czy sztucznym, odrealnionym. Przeciwnie, to praktyczny organizator żydowskiego życia społecznego i dalekowzroczny wychowawca – ustali Hebrajczykom styl plemiennej koegzystencji, nauczy ich potem sensu oraz wypełniania reguł Prawa. Przy czym zasady normatywne, dzięki wykładni Mojżeszowej, nigdy nie będą rozumiane jako coś narzuconego odgórnie, wymuszonego czy bezwzględnego. Żadne narzędzie dyktatury lub subiektywnej polityki, ale sposób postępowania zgodny z naturą człowieka i objawieniem – to biblijne serce Prawa. Takie samo rozumienie moralności oraz jej praw obowiązywać będzie potem w chrześcijaństwie. Jeśli ktoś narzuca zasady lub je wymusza i robi to jeszcze w imię Boga – rani Stwórcę w samo serce. Dzięki Mojżeszowi jest jasne, że Prawo przyjmują tylko ludzie wolni, świadomi, wypróbowani i przekonani do sensu nadprzyrodzonej mądrości.
Czy moralność jest częścią ciebie czy zewnętrznym, ciężkim systemem, który trzeba dźwigać? Uczysz się, a także innych wewnętrznego rozumienia cnót czy mechanicznie spełniasz normy zewnętrzne dla świętego spokoju, dla zasady albo żeby nikt niczego nie komentował?
Izrael najpierw będzie przyuczony do słuchania i zachowania prawa Bożego (w. 1). Mojżesz, a następnie każdy z proroków i wychowawców wiary nie może funkcjonować jak brutalny strażnik cennego depozytu. Nie będzie chodził między szeregami ubogich rzemieślników z pałką w ręku, z kajdankami, pilnując złośliwie, kto przestrzega godzin pracy, a kto je łamie. Prorok nie jest egzekutorem Prawa, ale jego wiarygodnym wykładowcą. Trzeba ludzi nauczyć piękna Bożego myślenia – bo w swej istocie Prawo to część myśli Stwórcy na temat całej rzeczywistości. Kto przyswaja sobie z wolnością myśl Boga, zaczyna traktować realia zgodnie z ich stanem, sam staje się szczęśliwy i potrafi wewnątrz tego, co jest, dobrze się rozwijać. Kto zaś ignoruje tak rozumiane Prawo, w efekcie oderwie się od rzeczywistości, tym samym zniekształcając własną osobowość, jej możliwości i dar istnienia. Takie znaczenie ma więc prawidłowo wypełniona misja proroka – przyuczanie do sensu i znaczenia Prawa.
Misja wewnętrznego wychowania do wolności i dojrzałości owocuje w umyśle, sumieniu i duszy osoby wierzącej bardzo ciekawym efektem. Jakim? Człowiek rozpoznaje mądrość, jest wprowadzony w fascynującą głębię jej norm (z hebr. hokmá – wiedza praktyczna, mądrość, nauka postępowania, zasady mądrości, w. 6a), ale zarazem potrafi je inteligentnie zastosować do osobistego kontekstu istnienia (z hebr. biná – plan, umiejętność, zastosowanie czegoś, twórczość, w. 6b). Takie ukształtowanie wewnętrzne każdego człowieka jest radością Pana Boga, który stworzył ludzi wolnymi i jako wolnych pragnie prowadzić wszystkich przez życie oraz zbawić. Najpierw należy przyuczyć, następnie sprawdzić, czy nauka została zrozumiana, a potem dopiero wymagać.
Czym dla ciebie jest wolność? Jak stosujesz ją do swojego postępowania i życia? Potrafisz pomóc innym żyć w wolności? W jaki sposób? Tłumaczysz normy czy bezpardonowo, niecierpliwie ich wymagasz? Bardziej widzisz siebie jako wychowawcę czy jako egzekutora?
Cały system wiary powinien być skoncentrowany na istocie rzeczy, którą opisuje w pierwszym czytaniu mowa Mojżesza. Świadomego poznania mądrości Bożej i wolnego zastosowania jej potem w indywidualnym życiu nie zastąpi w istocie nic innego – ani konstytucja, ani kościelne przykazania. Pan nie potrzebuje w świecie wielu przestraszonych kodeksami niewolników, którzy zewnętrznie zachowują przepisy albo rytuały, czekając tylko na moment ulgi i wyrwania się z prawnego kieratu. Bóg wychowuje za to kilka osób zakochanych w Prawie, tym samym twórczych i wiernych rzeczywistości, jakąkolwiek prezentuje się ona w tym momencie historii. Nikt przymuszony nie zachowa do końca Bożego prawa. Nikt rozkochany w Prawie nigdy go już nie porzuci, nawet w chwilach zagrożenia albo prześladowań.
II czytanie: Jk 1, 17-18. 21b-22. 27
Dojrzałość moralna to przejście od pamięciowego uczenia się przykazań, od sylabizowania Prawa do szerokiego, inteligentnego stosowania jego zasad w życiu. Pierwszym mistrzem tej drogi był Mojżesz – do jego doświadczenia nawiąże w następnej lekturze apostoł Jakub, krewny Pana, ktoś zatem bardzo ważny we wspólnocie pierwotnego Kościoła. Pismo Jakuba nie jest często cytowane w liturgii słowa. Być może dlatego, że jest stosunkowo krótkie, ale bardziej chyba z tego powodu, że jest wymagające etycznie. Treść listu mogą przyjąć wyłącznie ludzie dojrzali wewnętrznie, a takich jest zawsze niedużo. Poza tym apostoł będzie świadom wyjątkowej, mocnej pozycji, jaką zajmuje w Kościele. Pisze swój list jednoznacznie, przedstawia się jako osoba, która pełni posługę – urząd we wspólnocie, oczekuje tym samym posłuchu i przemawia z siłą żelaznego autorytetu. Wszystko to jednak nie po to, aby zniszczyć morale czytelnika – przeciwnie, chrześcijan stać na więcej. Jakub to wie, dlatego kieruje do Kościoła pismo wymagające, motywujące, tym samym bardzo wychowawcze i owocne w praktyce.
Za kim idziesz – za przewodnikami, którzy próbują ci się przypodobać, czy za ludźmi solidnymi, wymagającymi, ale uczciwymi? Komu ulegasz bardziej? W jaki komentarz się wsłuchujesz – w naiwny czy rzetelny, obiektywny, prowadzący do rozwoju, a nie stwarzający pozory ulgi?
Wykład brata Pańskiego jest zwarty i prosty. Można go sprowadzić do jednoznacznego mianownika etycznego – całe chrześcijaństwo to spójne uczynki, które poczęła zdrowa pobożność (w. 27). Nie wystarczy, aby obrzędy były nienaganne. Celebracja piękna, długa, natchniona nie jest w istocie niczym wymagającym. Księga mszału poddaje się dłoniom celebransa, kadzidło pachnie świeżością, chór śpiewa na cztery głosy – ale według Jakuba nie jest to szczytem, lecz punktem wstępnym do chrześcijaństwa. Najwyższy z wymiarów ewangelicznego życia to bohaterstwo uczynków, jakie idą w praktyce za modlitwą. Co więcej, Jakub Apostoł poleca chrześcijanom dzieła, którymi nikt w tym świecie nie jest zainteresowany. Uczniowie Jezusa będą modlić się dobrze, a potem spełnią wymogi miłości, służąc bez zysku ubogim, porzuconym i wdowom. Łatwo jest błyszczeć na liturgii, ale reguły Prawa spełnia się przez ukrytą wierność wobec miłości.
Czy twoja modlitwa owocuje konkretnymi uczynkami? Jakimi? Jesteś bezinteresowny czy liczysz na zyski? Wspierasz ubogich tego świata? Jak konkretnie?
Ktoś powie, że to trudna perspektywa. Autor listu wie, jak wielkie to wyzwanie, ale broni swojego stanowiska twierdzeniem, iż miłość – jej pragnienie oraz stosowanie wobec siebie i bliźnich – to naturalny stan duszy. Człowiek z natury potrafi więc uprawiać cnotę miłości. Miłość jest czymś najgłębiej zaszczepionym w duszy ludzkiej (z gr. empxytos – wrodzony, posiany, zasadzony, zakorzeniony lub wszczepiony, w. 21 b). Każda osoba rodzi się ze słowem Prawa w sobie. Musi je tylko odnajdywać, przyznawać się do niego z radością i stosować. Ilu dziś ludzi wymawia się od naturalnego porządku, którego wartość podkreśla święty Jakub. Jakby współczesny człowiek był jakimś nowym tworem, oddzielonym od prawa naturalnego. Nic podobnego, Prawo miłości to stała część ludzkiej natury, jak podszewka do płaszcza, jak oddech w płucach. Kto rodzi się w ludzkiej skórze, potrafi okazywać miłość. Kto by łamał, gwałcił lub był na nie obojętny – nie żyje po stronie Prawa. Zaczyna tragicznie istnieć przeciw sobie i bliźnim.
Ewangelia: Mk 7, 1-8a. 14-15. 21-23
Skromny i zwarty w opisach oraz doborze słów ewangelista Marek nie pomija jednak w swojej opowieści momentów po ludzku najtrudniejszych dla Jezusa. Szczytem dramatu mesjańskiego będzie oczywiście pasja i krzyż, lecz już wcześniej Pan doświadcza walki duszy i cierpienia, a największym z nich wydaje się być odrzucenie przez swoich, a także ciągłe niezrozumienie ze strony uczniów. Wokół tych właśnie trudności osnuta zostanie fabuła szóstego, siódmego i części ósmego rozdziału Ewangelii według świętego Marka, a dzisiejsze jej fragmenty to różnica w myśleniu Jezusa o stosunku człowieka do sposobu przestrzegania Prawa – w dobrej nowinie powraca więc wątek podjęty już wcześniej w liście Jakuba i nauczany przez Mojżesza.
Żydzi spotykają się w domu Jezusa (w. 1), ale cała scena podzielona jest wyraźnie na dwie części i tak samo dwie odmienne grupy reprezentują naród, który stawia się do dyspozycji Pana. Najpierw Chrystus – na wzór przywódcy i patriarchy Mojżesza – usiłuje dotrzeć do żydowskich liderów. Gdyby wówczas wśród nich powstał nowy Mojżesz! Jednak nic z tego. Umysły faryzeuszów zostały zakute w kajdany niepokonalnego schematu, który w imię obrony moralności dopuszczał się wypaczenia istoty Prawa. Na czym polega błąd przywódców ludu? Mylą się co do tego, czym są ludzkie obrzędy, ich formy oraz obyczaje pochodzące z Prawa, a czym jest ono samo w sobie (w. 3-4). Obmywanie rąk, rozluźnianie pięści, oczyszczanie się po powrocie z rynku i wiele innych czynności nie są złe same w sobie, zdecydowanie należą jednak do ludzkiego kontekstu, do otuliny kulturowej – tym samym mogą podlegać zmianie, o ile zastąpią je nowe, godne formy. Prawo jest zaś stałe, wieczne, istnieje ponad granicami epok i kultur. Serca Bożego prawa nie wolno sprowadzić do ludzkiej obyczajowości, bo narazi się je na upadek tymczasowości. Słowo Jezusa, wypowiedziane w dialogu z faryzeuszami, jest ostatecznie twarde. Pan nazwie ich obłudnikami (z gr. hypokrités – dwuznaczni, podwójne twarze, przesadni, w. 6). W hipokryzję popada każdy, kto myli formę z istotą rzeczy i tej pierwszej nadaje absolutne znaczenie, lekceważąc tym samym Prawo.
Czy nie wyolbrzymiasz wartości drugorzędnych, pomijając jednocześnie to, co istotne? Odróżniasz hierarchię spraw i wartości, czy wszystko interpretujesz z tego samego poziomu? A może idziesz w przeciwnym kierunku – czy nie jesteś relatywistą?
Dialog z hebrajskimi liderami kończy się niepowodzeniem. To z tego powodu Chrystus zwróci się w drugiej części dzisiejszej Ewangelii do prostaczków, do zwykłych ludzi (w. 14). Pozornie jest to coś marginalnego, a jednak przez wezwanie do siebie tłumu, a nie elity żydowskiej, Pan odsłania tym gestem serce dobrej nowiny. Jak zawsze, mogą ją przyjąć i zachować jedynie ludzie prości. Również oni dorosną w medytowanym dzisiaj fragmencie do miary osób, które staną po stronie Prawa – będą je kochać, szanować, dzięki niemu staną się w pełni ludźmi. Człowiekiem nie czyni stan posiadania, ale poziom moralnej niezawisłości. Choć pozornie wydawało się, że do zachowania Prawa w narodzie Chrystus potrzebuje trybunału przywódców – ustaw, mieczy i tarcz – wniosek dzisiejszej Ewangelii będzie prowadził w zupełnie innym kierunku. Liderzy społeczni zawodzą nader często, wpadają w układ lub w korupcję. Nie ma co się zniechęcać, bo istota Prawa oraz szansa na jego zachowanie zależy od stanu serca maluczkich. Wielcy tego świata pękają, a pokorni byli i będą fundamentem każdej cywilizacji.
Zobacz nasze inne aktualności