Psalm 126
Pan Bóg uczynił wielkie rzeczy dla nas!
1 Pieśń stopni. Gdy Pan odmienił los Syjonu,
byliśmy jak we śnie.
2 Wtedy usta nasze były pełne śmiechu,
a język wołał pełen radości.
Wtedy mówiono między poganami:
«Wielkodusznie postąpił z nimi Pan!»
3 Wielkodusznie postąpił Pan z nami: staliśmy się radośni.
4 Odmień nasz los, o Panie, jak strumienie w ziemi Negeb.
5 Którzy we łzach sieją, żąć będą w radości.
6 Postępują naprzód wśród płaczu, niosąc ziarno na zasiew:
Z powrotem przychodzą wśród radości, przynosząc swoje snopy.
***
Krótki, zwarty, bardzo pozytywny w swej treści i radosny, przypominający bardziej głośny okrzyk zwycięstwa, który przekazuje afektem dobrą wiadomość, niż długi traktat z wyjaśnieniami, dopowiedzeniami albo cytatami. Psalm 126 nazywany jest pieśnią stopni. Dlaczego? Został skomponowany jako śpiew procesyjny, pomocny w liturgii. Śpiewali go pielgrzymi wstępujący w progi świątyni jerozolimskiej. Żeby dostać się do świętego miasta, należało iść pod górę, zmagać się z przeciwnościami wzniesienia. Wspinaczka jest męcząca, lecz również motywująca. Organizm się osłabia, ale człowiek z każdym krokiem ma piękniejszy widok i rośnie w nadziei, bo zdobywanie jest najlepszym posiewem pozytywnej motywacji. Bóg zawsze wierzy w człowieka. Tylko osoba ludzka nie zawsze jest pewna swoich darów, wątpi w to, co otrzymała od Stwórcy, musi więc się wypróbować, użyć sił, zaangażować talenty, by zobaczyć, że dzięki darom Bożym można bardzo wiele w życiu zdziałać. Hojność Stwórcy przewyższa przeciwności doczesnego czasu. Kto się lęka, chowa, pasywnie przeczekuje, nigdy nie stanie się pewnym Bożego wsparcia. Trzeba wejść do akcji i na własne oczy widzieć, jak to działa.
Ufasz Bogu? Widzisz, jak On cię obdarował? Jakie są twoje największe talenty? Obracasz nimi czy tkwisz po szyję w ciemnych korytarzach kompleksów?
Oczywiście wstępowanie do świątyni jerozolimskiej jest poniekąd synonimem ludzkiego życia, a także życia z wiary (w. 1a). Gdyby chciało się znaleźć biblijną definicję opisującą sens ludzkiej egzystencji, mogłaby posłużyć tutaj właśnie ta z Psalmu 126 – wstępowanie krok za krokiem, po stopniach, w stronę ołtarza do świętego przybytku. Z perspektywy człowieka jest to droga wstępująca, a zatem wymagająca wysiłku, determinacji, potu oraz długiego czasu. Kto kiedykolwiek wchodził pod wysoką górę, ten wie, że organizm się męczy i walczy. Są takie momenty w życiu oraz w wierze. Bóg jest jednocześnie bliski i odległy. Czasem trudno jest Go szukać. Bywa, że królestwo Boże zasnuwa się jakąś mgłą i dystansem, a dusza wątpi lub zniechęca się w poszukiwaniu Pana. W każdym razie trzeba przygotować się na wysiłek wiary – tyle zapowiada sam tytuł Psalmu 126 i sam symbol wstępowania po stopniach do świątyni.
Czy doświadczyłeś lub doświadczasz wysiłku w kroczeniu za Bogiem? Jakiego rodzaju są to trudności? Jak je przeżywasz? Czy Bóg o nich wie?
A jednak tuż po wstępie następuje natychmiast zmiana akcji utworu. Cała treść hymnu będzie bardzo zaskakującą, krótką, radosną i paradoksalną tezą. Co jest wysiłkiem, wstępowaniem pod górę w wypadku człowieka, Bóg może ułatwić w jednej chwili. Droga wiary człowieka ma charakter trudnego wstępowania, lecz dla Boga jest to kierunek odwrotny – będzie nim w pełni wcielenie Chrystusa, zstąpienie, zbliżenie, otwarcie drzwi do zbawienia. Pan interweniuje, a ludziom znów trudno jest w to uwierzyć. Tyle lat walczyli o regularną modlitwę, o sakramentalne życie, o wierność sumieniu, ciągle pod górę. Tymczasem Stwórca udziela ludziom, którzy Go szukają, daru lekkości.
Nie będzie to nic płytkiego czy powierzchownego. A jednak ciężar dźwigania egzystencji pod górę zmienia się i przestaje ciążyć. Wejście Boga na scenę wydarzeń jawi się psalmiście jak jeden wielki sen (w. 1b). Jakby ktoś patrzył na piękną tęczę po potopie lub doczekał ratunku, wyzwolenia, choć wcześniej wszystko wydawało się zmierzać ku ruinie. Czy w tym wypadku treść Psalmu 126 nie jest jakąś próbą dyskusji z ludźmi, którzy wciąż utyskują na to, jak ciężko być chrześcijaninem? Przeciwnie, trzeba dochować kroku Ewangelii, ale przede wszystkim Dobra Nowina odmładza duszę. Dla ludzi prawdziwie wierzących reguły objawienia są tak oczywiste, że pragną je przyjąć. To słodki ciężar, który dusza wypełnia ze swobodą, bez przymusu.
Czy nie żyjesz chrztem świętym jak ciągle udręczony człowiek? Masz w sobie zdrową lekkość wiary czy może wszystko – modlitwa i apostolat – to dla ciebie nieznośne ciężary?
W rytuale starotestamentalnych liturgii było w zwyczaju, że ich uczestnicy wznosili spontanicznie głośne okrzyki radości. Były one wyczekiwane, zalecane wręcz przez kapłanów szczególnie podczas składania ofiary. Natomiast w ostatni dzień tak zwanego Święta Namiotów spontanicznymi okrzykami kończono czytanie ostatniego i pierwszego z fragmentów Tory. Podobny sposób słuchania Pisma Świętego znalazł nawet własną, nadaną mu przez rabinów nazwę – radość Tory! I oto nagle, po żmudnym początku i wstępowaniu na świątynną górę, co wymagało od bohatera psalmu tak wielkiego wysiłku, on sam zmienia swoje wewnętrzne nastawienie. Usta psalmisty wypełniają się nagle okrzykami radości (hebr. shameah – niech żyje Pan, wychwalanie, radowanie się z powodu Jahwe; w. 2–3). Tak właśnie, bo przecież istotne jest to, by liturgia przechodziła w realne życie. Chrześcijanin, który ufa Bogu, nie może iść przez dni życia jak skazaniec, pesymista, smutny, z opuszczonymi rękoma i zwieszoną głową. Bóg wkroczył w historię ludzkiego życia, budząc całe wnętrze człowieka do niebywałej radości.
Autor hymnu podaje budzące entuzjazm argumenty, które ostatecznie utwierdzają go w wielkiej nadziei. Przed interwencją Pana jego życie przypominało suchą dolinę, którą nagle wypełniają obfite potoki (arab. wadi – gwałtowne potoki; w. 4a). Kto raz widział, jak po nagłym deszczu martwe, kamieniste doliny stają się rwącymi rzekami, ten łatwo zaufa działaniu Pana. Można długi czas nie odczuwać obecności Boga albo trudzić się pozornie bez efektu. Jeśli jednak ktoś angażuje się, pracuje i rozwija duchowo w imię wiary oraz na sposób prawy moralnie, Bóg wcześniej czy później musi to dostrzec i pobłogosławić. Psalmista sięga jeszcze do geograficznego argumentu. Zjawiska gwałtownie napełniających się wodą, suchych strumieni można często obserwować w krainie Negebu (hebr. negeb – bezwodny region, wyschnięty kraj, suche terytorium; w. 4b). Była to prowincja położona między Judeą a Synajem, ze stolicą w Beer-Szebie. Mimo pustynnego klimatu i częstej suszy właśnie Negeb był miejscem bardzo gęsto i zawsze zaludnionym w historii. Dziś jest natomiast symbolem rolniczego rozwoju.
Jak przeżywasz okresy duchowej posuchy i pustyni? Doceniasz ich znaczenie? Widzisz i rozumiesz, że dzięki oschłościom przynosisz paradoksalnie więcej owoców na życie?
Taki jest główny wniosek Psalmu 126. Dusza wierzącego człowieka musi zrozumieć, że wewnętrzne stany oschłości, kiedy modlitwa idzie jak pod górę, ciężko, gdy wiara kosztuje, bo trzeba jej bronić, a misja rozkrzewiania Ewangelii napotyka na ciągłe przeciwności, to z perspektywy Boga niewiele znaczące przeszkody. Duch ludzki w krainie Negebu jest Panu szczególnie bliski. To wtedy osoba ludzka hartuje się i oczyszcza jak szlachetny materiał w ogniu. Chrześcijanin, który dochował wierności Chrystusowi na pustyni, jest nie do pokonania. Na początku psalmu wchodził zmęczony pod górę, lecz w zakończeniu krótkiego utworu idzie tryumfalnie przez życie, niosąc w ramionach pełne plony owocnego istnienia (w. 6). Jeśli coś przychodzi zbyt łatwo, z reguły nie będzie trwałe. Bóg jest bardzo cierpliwy, a dźwiganie utrapień życia z Nim napełnia duszę słodyczą. Nie trzeba się spieszyć z podsumowaniem strat albo dokonań we własnym życiu. Dojrzały owoc zrywa się tak naprawdę dość późno, po godzinach spiekoty i po walce.
Zobacz nasze inne aktualności