I czytanie: Dn 7, 13–14
Z perspektywy człowieka dzień sądu ostatecznego wygląda jak trybunał, sąd, rozliczenie za dobro i zło. Niemiła wizja. Ale z perspektywy Stwórcy to moment zjednoczenia odwiecznego Ojca ze swoimi dziećmi, oczyszczenie ze zmarszczek zepsucia, powiedzenie sobie prawdy z miłością, jak Przyjaciel przyjacielowi – wielka radość! Esencję pierwszego czytania, które będzie medytowane w Kościele na niedzielę Chrystusa Króla, stanowi bardzo osobista, dobrze znana, poruszająca wizja proroka Daniela. Co on widzi i co kontempluje? Postać Syna Człowieczego, który z rąk Stwórcy odbiera owoc całej historii ludzkości i podsumowuje dzieje, obejmując odwieczne panowanie. Oczywiście tytuł Syna Człowieczego Jezus w Ewangeliach wielokrotnie stosuje do siebie. Ale tutaj, według badań i dociekań biblistów, Syn Człowieczy jest uosobieniem ludu świętych, Najwyższego – jak potem doprecyzuje to prorok. To zatem cały ród człowieczy zbliża się do Boga w ostatecznym momencie.
Historia ludzkości oddolnie bardzo często wygląda jak odstępstwo od wiary. Wojny, ambicje, polityczne podziały, hybrydy pychy i zakusy władzy, niemoralne urojenia. Jedna epoka to rozkwit kultur i religijności, następna jest jej zaprzeczeniem. Patrząc od strony ludzkiej logiki, można się załamać w nadziei. Ludzkość wydaje się wówczas wielkim apostatą. Jakby osoba ludzka nosiła na sobie, z pokolenia na pokolenie, przeklęty kod Adama, pierwszego człowieka, który w raju kryje się na widok Stwórcy. Ale prorok Daniel patrzy na to wszystko z wysoka. Syn Człowieczy, reprezentujący ludzkość, nie jest przyziemny, lecz przychodzi z obłokami nieba (aram. ben nasha; hebr. ben adam – człowiek, ludzkość w ogólności, rodzaj ludzki; w. 13). To znaczy ze sfery Boskiej, stamtąd, gdzie zamieszkuje Pan. Świat Stwórcy, poza przestrzenią i czasem, nie zmienia się ani się nie chwieje. Wątpienie w prawdę i w sens wiary to zmienna cecha świata fizycznego, wystawionego na działanie korozji, pęknięć, odchyleń. Ale w wieczności wątpienie traci wszystkie argumenty. Gdzie jest niebo, gdzie Boskie obłoki, tam stałość myślenia i pewność prawdy.
Jak ocenisz twoje myślenie i duchową determinację – jesteś chwiejny czy stały? Słaby czy silny? Poddajesz się wpływom czy stoisz na mocnej pozycji, zdecydowany? Jak patrzysz na rozwój historii ludzkości – widzisz linię stałą czy ulegasz co krok zmianom czasu, chwytając się ulotnej mody, ideologii, opinii?
Drugi z rozważanych dzisiaj wersetów jest z kolei jakby konkretnym momentem, chwilą wielkiej przemiany wszystkiego. Sąd ostateczny, który próbuje opisać Daniel w swojej wizji, będzie punktem szczytowym historii. To wieczność jest poza czasem, ale moment finału dziejów będzie dokonywał się jeszcze jakby wewnątrz ludzkich kalendarzy. Wiele wydarzeń z historii gubi swój sens albo go zyskuje właśnie w chwili ostatecznego sądu. Tendencje apostazji okazują się jednym wielkim błędem, a kultury zbudowane na myśleniu Bożym dopełniają się, owocują. Syn Człowieczy przejmuje z rąk Najwyższego panowanie, chwałę i królowanie (w. 14). Duch królewski nie przenika już tylko jednego narodu wybranego, który przez pewną część historii reprezentował Boga, lecz posiadają go osoby ze wszystkich ludów i narodów. Wreszcie w momencie sądu ostatecznego kończy się zmaganie dobra i złem. Ile razy w historii budowano coś dobrego przez kilka lat, aby następnie zło opadło to dzieło i je zburzyło. I człowiek ponownie zaczynał od zera. Tym razem, gdy absolutną władzę przejmuje Syn Człowieczy, żadne zło już nie przemoże, a żadne dobro nie przeminie i nie poniesie porażki.
II czytanie: Ap 1, 5–8
Księga Apokalipsy pojawia się w wyjątkowych, znaczących dla formacji momentach liturgii. Można powiedzieć, że nie jest to księga liturgicznej codzienności – rzeczywiście, niedziela Chrystusa Króla to koniec roku formacyjnego dla wszystkich wspólnot Kościoła powszechnego na świecie. Czym jest ta tajemnicza księga? Z jednej strony to objawienie z ust Boga, z drugiej zaś proroctwo Ewangelisty Jana, którym posługuje się Duch Święty. Adresatami pisma jest siedem Kościołów – konkretnych i symbolicznych. Liczba siedem opisuje pełnię, a więc zwój zostaje wysłany całemu katolickiemu światu we wszystkich epokach i miejscach.
Oczywiście autor Apokalipsy inspiruje się apokaliptyką starotestamentalną Daniela, znaną już z pierwszego czytania na dziś. W wizji Jana to Chrystus jest Synem Człowieczym, który przychodzi w dniu ostatecznym na obłokach (w. 7a). Jak więc połączyć symbolikę pierwszego czytania, w której cała ludzkość została streszczona w tajemniczej postaci Syna Człowieczego, z mistyczną intuicją Apokalipsy? Tutaj Syn Człowieczy to Jezus Chrystus. Nie należy jednak zapomnieć, że chrześcijaństwo zawsze w Chrystusie odnajdywało Nowego Adama (ben adam). W istocie sensem duchowości chrześcijańskiej jest naśladowanie i upodobnienie się do Jezusa. Pan przyjmuje ludzkie człowieczeństwo, aby odzyskać jego godność z grzechu i śmierci oraz zanieść przed oblicze Ojca jako nieskalane, wolne od zmarszczki, oczyszczone – a więc ponownie godne wieczności. Można więc powiedzieć, że wizja Jana z Apokalipsy dopełnia wizji Daniela z pierwszego czytania. Chrystus to pełnia rodzaju ludzkiego, doskonały człowiek, obraz, jaki każdy nosi w sobie w ukryciu, a powinien odsłaniać go i naśladować. Nikt nie będzie dojrzałym człowiekiem, jeśli nie będzie jakoś podobny do Chrystusa.
Jak rozumiesz regułę duchową, aby naśladować Jezusa? Jak to stosujesz do siebie? W czym już upodobniłeś się do Niego – jakich cech Pana jeszcze nie masz?
A może to zbyt wysoki ideał? Wielu ludzi sądzi, że naśladowanie Jezusa jest tylko dla herosów. Bez obaw, trzeba tylko myśleć szeroko, z zaufaniem. Oto bowiem pełnia człowieczeństwa w Chrystusie nie zostaje osiągnięta gdzieś tam daleko, w odległym, doskonałym świecie aniołów, przed obliczem Najwyższego. Rzeczywiście, do takiego poziomu ludzka myśl nie potrafi nawet dosięgnąć, a co dopiero dojść tam i naśladować. Tymczasem Jan wydaje się dostrzegać, że momentem dopełnienia się człowieczeństwa w osobie Syna Bożego była Pascha – a więc krzyż i zmartwychwstanie. Wszystkie ludy ziemi poznają Pana w chwili, gdy Go opłakują (w. 7 b). Kiedy historycznie lamentowano nad Jezusem? Na Golgocie, w chwili ukrzyżowania. A przecież Droga Krzyżowa na wzgórze poza murami Jerozolimy to chwila cierpienia, potu, zmagania, pokus, łez, upadków – kto ich nie zna? Tak, naśladowanie jest osiągalne. Pełnię człowieczeństwa w Chrystusie przeżywa się zatem w najbardziej realnych, ludzkich, dotykalnych i egzystencjalnych momentach istnienia. Trzeba jedynie nie traktować ich jak powodu do buntu, ale jak materię na ofiarę z wiary.
Czy jesteś podobny do Chrystusa, gdy cierpisz, gdy jest ciężko, gdy dotyka cię jakiś ból i dramat? Czy wtedy masz świadomość, że obraz Pana jest w tobie najbardziej i na zawsze odciśnięty?
Dla chrześcijan czcigodny krzyż Chrystusa nie był mimo wszystko finałem, lecz etapem do zbawienia wierzących. Jan, autor Apokalipsy, również wie to dobrze, dlatego dodaje do powyższych rozważań jeszcze ostatni, chwalebny werset. Kościół nie rozważał krzyża w oderwaniu od prawdy o zmartwychwstaniu Pana, dlatego też w wizji dnia ostatecznego pojawia się symbolika, która zbuduje szkielet katolickiej liturgii wielkosobotniej – znaki Alfa i Omega, czyli pierwsza i ostatnia litera greckiego alfabetu, początek i koniec, symbole z paschału (w. 8 a). Ta świeca zostaje poświęcona i wyrzeźbiona świętymi znakami chrześcijaństwa tylko raz w roku – właśnie w noc zmartwychwstania. Drugie czytanie rodzi pokój w duszy. Choćby wiele razy życie kogoś przechodziło przez dramat zwątpienia, a nawet odstępstwa, oddalając własne kontury od Bożego brzegu, kiedyś jeszcze w całości powróci do Chrystusa. I nie przez ideał, ale przez zmaganie, walkę, cierpienie, przez rzeczywiste życie. Bóg je zna i przyjmuje.
Ewangelia: J 18, 33b–37
Czy Jezus musi rozmawiać z kimś takim jak Piłat? Czy naprawdę musiał dialogować z człowiekiem, który niczego nie rozumiał, a do tego reprezentował siłę, która królestwo sprowadzała do prymitywnej walki o tron, władzę i pieniądze? Dla Chrystusa królowanie to kategoria miłości oraz odkupienia. Jezus z Nazaretu rozpoczyna swój proces dopiero w momencie, gdy stanie przed rzymskim namiestnikiem. Żydzi mogli Go upokarzać, lecz nie mieli szans, by skazać Jezusa na krzyż. Krzyż to narzędzie rzymskiego trybunału. Zresztą proces Jezusa jest sfingowany, bo Sanhedryn nie podaje rzymskiemu namiestnikowi uczciwego powodu oskarżenia nauczyciela z Nazaretu. To jest jednak drugorzędne. Dzięki spotkaniu z Piłatem krzyż, pogańska katownia, przeobrazi się w chrześcijański znak nadziei i zbawienia dla wielu.
Jeśli dialog rzymskiego namiestnika z Królem Świata czytać powierzchownie, to nabiera on jedynie dwóch dość płytkich odcieni: przypomina trybunał albo spór o inwestyturę polityczną. Po pierwsze, miejscem spotkania jest tak zwane pretorium, a więc urzędowa siedziba dowódcy oddziału rzymskiego w danym regionie lub na miejscu bitwy. To z tego powodu Piłat zachowuje się oficjalnie, udaje urzędnika lub sędziego (w. 33b). Jezus z Nazaretu jest przywoływany jak skazaniec, giermek, jak ktoś, kto za chwilę zostanie wcielony do armii rzymskiej albo będzie odrzucony, nieużyteczny, wzięty za chorobliwego cherlaka. Namiestnik zimno przepytuje Chrystusa o królestwo, jakby chodzić miało wyłącznie o nic nieznaczące rozruchy na ulicy. W istocie jednak dusza i umysł cynika Piłata nie są spokojne. Gdy staje przed Jezusem, nagle porzuca swoją oficjalną postawę. Sugeruje, że nie do końca wierzy oskarżeniu, i daje więźniowi szansę do obrony (w. 35). To nie Piłat, ale ziomkowie Jezusa są winni, a rzymski gubernator może zmienić bieg wydarzeń, jeśli sprostuje fałszywy akt oskarżenia.
Czy znasz kogoś podobnego psychologicznie do Piłata w twoim otoczeniu? Umiesz z nim rozmawiać? Wierzysz, że i taka osoba może poznać kiedyś Jezusa? Zbliżasz wątpiących do wiary? Jak to robisz?
Co tak naprawdę dzieje się w tak popularnej scenie, którą opisało wielu pisarzy i sfilmowało tylu reżyserów? Jezus przenika duszę rzymskiego żołdaka i dobrze wie, że to człowiek poszukujący (w. 34). Każda osoba, nawet jeśli udaje wielkiego cynika, pragnie znaleźć sens, tylko nie zna do niego dróg. Dlatego Pan nie wejdzie w pokusę obrony siebie, gdyż teraz ważna jest obrona Prawdy (w. 37). Sąd ostateczny będzie polegał również na obnażeniu wszystkich ideologii, kłamstw, fałszywych kultów lub filozofii. Ludzie staną przed Bogiem w pierwotnym stanie nagiej Prawdy, bo w istocie naturą człowieka jest zdolność do poznania Prawdy i życia według jej blasku. Tak, człowiek nie jest z natury relatywistą, nie jest mu wszystko jedno. Ostateczne zamknięcie historii dokona się pieczęcią prawdziwości. Chrystus nie jest rozbójnikiem (gr. léstés – skazany, wydany złoczyńca; w. 35b). Ludzkość przeżyła wiele napaści kłamstwa i propagandy, która tyle słabych dusz zdołała oddzielić od Boga. W ostatecznej chwili prawda przywróci stworzenie jego Stwórcy.
Zobacz nasze inne aktualności