I czytanie: Syr 15, 15–20
Dzieło niejakiego Jezusa, syna Syracha, bardzo wielopoziomowe i ciekawe, zostało spisane w języku hebrajskim, około roku 180 przed Chrystusem. Należy do tzw. literatury mądrościowej Starego Testamentu. Nosi w sobie spójnego ducha wiary i filozofii, religii i rozumu, mistyki i myślenia, a więc inspiracja do jego napisana płynie zarówno z kultury hebrajskiej, jak i z antycznej myśli greckiej.
W tekście przewidzianym przez Matkę Kościół na tę niedzielę autor spisuje kilka sentencji w obronie godności i wolnego wyboru osoby ludzkiej. Syracydes głęboko wierzy w wolność człowieka. Dla Boga ludzka osoba nie jest bezwolną zabawką. Tak, Stwórca dał życie, lecz nie pozbawił stworzenia wolnej woli, przeciwnie – darowane życie rozwija się tylko dzięki prawidłowemu używaniu wolności. Pisarz posługuje się w tym fragmencie sugestywnymi obrazami, takimi jak wyciąganie ręki już to po ogień albo po wodę, już to po życie albo po śmierć (w. 15–16). Wybór nie jest obojętny. Stan życia człowieka kształtuje poziom jego wolności. Można powiedzieć, że osoba ludzka żyje na takim poziomie, na jakim wybiera.
Czy czujesz się wolny? Co ogranicza twoją wolność? Jak pracujesz nad darem wolności? Czy dostrzegasz związek między dojrzałym, spełnionym życiem a stosownym użyciem wolności?
Bez wątpienia Syracydes jest znawcą religijnych poglądów antyku i dobrze wie, że są w katalogu religii również i fatalistyczne kulty, prymitywne systemy religijne, które dowodzą w lęku, że to kapryśni bogowie są ślepymi sprawcami ludzkich biografii – jednych wyróżniają, a innych – nie wiadomo dlaczego – karzą i upokarzają. Mędrzec sprzeciwia się podobnemu duchowemu determinizmowi. Bóg biblijnego objawienia jest prawy, rozumny i tak samo formuje człowieka – ku myśleniu.
Umiesz myśleć odważnie, dalekowzrocznie? Czy może twoje myślenie jest ograniczone do mentalności kury w kurniku? Co robisz, aby naprawdę myśleć?
W całym tekście wolność oddana jest za pomocą hebrajskiego terminu yeser, czyli autonomia, a dokładnie: własna moc rozstrzygania. To, w jaki sposób Bóg traktuje człowieka, najbardziej szanując ludzką godność i autonomię, jest dowodem na to, jak wielkim dziełem Bożym jest każda osoba.
II czytanie: 1 Kor 2, 6–10
Jak to już zostało parokrotnie podkreślone, Paweł poświęca wiele uwagi poziomowi życia moralnego i duchowego chrześcijan z Koryntu. Powodem tego jest jego trudne, osobiste doświadczenie, które tam przeżył. Paweł przybył przecież do tego tak ważnego miasta greckiej starożytności około roku 50, spędził w nim blisko 12 miesięcy, a następnie odjechał. Natychmiast potem nowo nawróceni członkowie Kościoła zaczęli upadać jeden po drugim, bo wcale do końca nie zerwali ze światem, który ich pociągał swoją atrakcyjnością, bogactwem posiadania i pożądania.
Poszedłeś za Ewangelią na sto procent czy pozostawiłeś sobie możliwość małego niedopowiedzenia? Czy widzisz, jak ta połowiczność powoli się powiększa i zdobywa w tobie coraz to nowe terytoria? Co rośnie w tobie bardziej i szybciej – królestwo Ewangelii czy imperium doczesności?
Całe miasto Korynt w ogólności cieszyło się złą sławą w antyku. Używano nawet greckiego terminu korintiazomai – mentalność koryncka, żyć po koryncku, jednak w sensie bardzo negatywnym, a więc: wystawnie, bezmyślnie, rozpustnie. To dlatego treść listu jest z nagła radykalna. W poprzednich wersetach apostoł bez zbędnych wstępów stawia przed oczami wspólnoty jedyny, autentyczny obraz Chrystusa, lecz ukrzyżowanego, a nie tryumfującego pośród świata. A w dzisiejszym fragmencie podawanym w drugim czytaniu na modlitwę myślną apostoł klarownie rozgranicza między mądrością świata a mądrością Pana.
W Koryncie dominowały salonowe układy. Paweł więc bez ogródek trafia w sedno problemu. Nie ma sensu uzależnianie się od żadnego człowieka, a mniej jeszcze od doczesnych władców (w. 6 i 8). Panujący nad światem, dla podkreślenia mocnego sposobu wyrażania się, są tu wymienieni dwukrotnie. Kim są owi władcy doczesnego świata? Albo rządzą cywilizacją ludzką, albo nawet światem demonów, choć te dwie płaszczyzny mogą przenikać się nawzajem. To nie oni znają Ducha Bożego, ale dopiero ludzie wewnętrzni, patrzący na wszystko inną, duchową miarą. Ci będą naprawdę władać historią. Paweł mówi to ze stuprocentową pewnością, używając greckiego zaimka hosa – paradoksalnie, inaczej patrzy Bóg niż człowiek, będzie bowiem jak Bóg, a nie jak ludzie zechcieli (w. 9).
Czasowe i chwilowe tryumfy ludzkich ideologii są tak śmieszne wobec odwiecznej mądrości Chrystusa.
Ewangelia: Mt 5, 17–37
Kazanie na górze streszcza ducha całej Ewangelii. Nie należy więc spieszyć się przy medytacji tego tekstu. Matka Kościół przepisuje na tę niedzielę wszystkim modlącym się dłuższą część natchnionego i szczególnego fragmentu. Poświęcony on jest jakby czterem tematom: większej wierności Prawu, opanowaniu gniewu, pełnej czystości i doskonałej pokorze. Wszyscy Izraelici odnosili się z niezwykłym szacunkiem do Prawa Mojżeszowego. Jezus też go nie znosi, co widać w grze słownej, jaką inteligentnie posługuje się Pan (z hebr. qwm i btl – potwierdzać albo usuwać; w. 17). Chrystus zatem nie podważa rangi Prawa, lecz dodaje stosowne, konieczne uzupełnienia, które będą potem źródłem reguły życia ewangelicznego.
Jezus szanuje zasady. Aby to udowodnić, z rozmysłem wymienia najmniejszą literę hebrajskiego alfabetu. Hebrajskie jod to nasza jota, znak umiłowania Boga w ludzkiej wierności wobec Prawa (w. 18). Wypełnianie Prawa nie może być jednak mechaniczne, musi napełnić się duchem miłości.
Czy nie stałeś się automatyczny w podejściu do największych wartości życia, takich jak wiara czy miłość? Twoje życie moralne jest żywe, szlachetne i świadome czy suche i mechaniczne? Konieczne normy życia przytłaczają cię swoim ciężarem czy przeciwnie – nadają lekkość duszy?
Nie należy więc nie tylko nie zabijać, lecz nie wolno nawet słownie i myślami obrażać bliźniego (w. 22). Trzeba mieć dobre usposobienie (gr. eunoia – postępowanie w szczerej wierze, prawe nastawienie). Złe jest nie tylko cudzołóstwo, lecz także nieczysta intencja pożądania (w. 28).
Pan zakazuje też przysięgania. Żydom nie wolno było używać imienia Bożego, stąd często teatralnie przysięgali na własną głowę, na świątynię, na miasto jerozolimskie itp. Jezus pragnie jednak, by ludzkie wnętrze nie było sztuczne, lecz autentycznie głębokie. Musi być to większa sprawiedliwość (gr. perisseuein – pełnia, wieczność, obfitość sprawiedliwości, prawość bez miary; w. 20). We wnętrze każdego człowieka jest wpisany plan wielkości, podniesiona głowa, dobra ambicja, chęć na twórcze życie, a nie ciężka szyja, nos na kwintę, beznadzieja nieustannych poniedziałków.
Bóg stworzył człowieka do życia w górę, w pionie, a nie w dół, w męczącym, smutnym, we wszystkim przewidywalnym poziomie.
Zobacz nasze inne aktualności