Rozważania Lectio Divina na niedziele przygotowuje ks. Jarosław Tomaszewski – sekretarz krajowy PDRW i PDPA.
O WIELKICH, ŻYCIOWYCH PRAGNIENIACH
I czytanie: Lb 6, 22–27.
Tekst starotestamentalnej Księgi Liczb, dany przez Matkę Kościół wierzącym na modlitwę wewnętrzną pierwszego dnia roku, nazywany jest błogosławieństwem Aarona. Nade wszystko zdumiewa w nim fakt, że Bóg bardzo troszczy się o stosowne skomponowanie formuły błogosławieństwa. To od Boga bowiem wychodzi pragnienie udzielania łaski, a dopiero potem przekazane jest ono Mojżeszowi (w. 22).
Samą treść błogosławieństwa przenika poruszająca serce bliskość Boga. Dwukrotnie wraca przecież w tekście termin Bożego oblicza objawiającego się człowiekowi jako pokój i łaskawość (w. 25–26). Oblicze w biblijnym znaczeniu to obecność Boga i zarazem Jego przychylność. A kiedy Bóg formuje człowieka do tego, aby prosił swego Stwórcę o dar pokoju, to jest to równoznaczne z pojęciem najwyższego szczęścia (hebr. shalom – pokój Boży to szczyt ludzkiego spełnienia, szczęścia, a nawet dobrobytu, stanu bez zmartwień, kłopotów i kryzysów; w. 26).
Co ważne, Bóg nie udziela błogosławieństwa ogólnie, abstrakcyjnie, ale chce, by człowiek prosił konkretnie, ze świadomością, jakiego daru naprawdę tu i teraz potrzebuje (hebr. berakah – umowa o coś, upraszanie się o prawo do czegoś, podpis pod przyznaniem konkretnej wartości).
Błogosławieństwo Aarona weszło tak głęboko w pobożność starotestamentalną, że było stałym elementem wieczornej liturgii, jaką wiernie odprawiał każdy pobożny Żyd. Liturgie judaizmu były często domowymi celebracjami. Ale ślady uroczystego błogosławieństwa Aaronowego znajdują się również w liturgii synagogalnej, zapisanej i skomentowanej przez księgi tak zwanej Miszny, czyli rabinistycznej interpretacji biblijnych praw. Archeologowie, którzy prowadzili w latach 80. XX wieku wykopaliska w starej części Jerozolimy, odnaleźli pierwszy dotąd zapis błogosławieństwa Aarona, datowany na wiek VI przed Chrystusem. Są to zatem zabytki biblijne starsze o 400 lat nawet od znalezisk z Qumran. Muszą więc nosić niezwykły ciężar duchowy. Bóg błogosławi, gdy człowiek dobrze stoi na tym, czego pragnie, i jest w tym samym konsekwentny.
II czytanie: Ga 4, 4–7
Prawdopodobne jest to, że Apostoł Narodów zredagował swój list do chrześcijan w Galacji około roku 54 po zmartwychwstaniu Chrystusa, przebywając w Efezie. Gdzie jednak leży owa Galacja? Prawdopodobnie jest to starożytna nazwa środkowej Anatolii, zasiedlonej od III wieku przed narodzinami Zbawiciela przez celtyckich koczowników.
Tekst, drugie źródło noworocznej medytacji, jest bogaty w znaczenia duchowe. Apostoł czyni najpierw ważną uwagę o pełni czasów, w których to Bóg wysłał swojego Syna na świat (w. 4; gr. exapostellein – reprezentować, posłać, w takim jednak sensie, że Jezus nie jest ślepym narzędziem, ale świadomym ambasadorem Boga na świecie). Paweł kończy swoje rozważanie istotnym stwierdzeniem. Bez wątpienia przynależy ono do sedna bycia chrześcijaninem.
Człowiek, który wierzy w Pana i napełniony jest Duchem Chrystusa, nie jest więc niewolnikiem, ale dostąpił godności synowskiej, której nikt mu nie odbierze (w. 6–7). Każdy wierzący doświadcza duchowego synostwa. Autentyczna wiara przenika miłością ojcowską (gr. hoti – pewna przyczyna, sprawczość, dowód, z tego powodu dzieje się tak, a nie inaczej). Kto wierzy, nie wątpi, że dla Boga jest kimś ważnym, a nie przypadkowym.
Zbawienie to nie jest mechaniczny proces, ale osobista relacja między Ojcem niebieskim a ziemskim człowiekiem. W starożytnym prawie żydowskim syn, dopóki był nieletni, nawet jeśli posiadał już prawo do majątku i dziedzictwa, nie mógł jeszcze nimi praktycznie rozporządzać. Paweł odnosi to do duchowej sytuacji człowieka – ktoś, kto zna Prawo, ale nie poznał Chrystusa, jest unieruchomiony wewnętrznie. Trzeba iść odwrotnie. Wybrać Jezusa, wówczas wszystko zaczyna być dostępne i otwarte. Tak jak w pierwszej medytacji na dzisiejszą uroczystość, Bóg pragnie, aby prosić rozumnie, z intencją. O ile bardziej zatem należy świadomie wybierać Chrystusa, najwyższy dar ze wszystkich darów.
Ewangelia: Łk 2, 16–21
Wreszcie teksty ewangeliczne, dane duszom modlącym się na pierwszy dzień roku, przynależą to tak zwanej Łukaszowej Ewangelii Dzieciństwa. To specyficzna, właściwa tylko dla tekstu Łukasza opowieść o niemowlęcej i dziecięcej części życia Pana, której inni ewangeliści nie poświęcili aż tyle uwagi. Dlaczego robi to Łukasz? Nie dla banalizacji czy sentymentalnego zajmowania się Dzieciątkiem, co zawsze pobudza tkliwe uczucia w człowieku. Trzeci ewangelista szeroko streszcza fakty z dzieciństwa Boga w Betlejem i Nazarecie, ponieważ w nich odkrywa znaki na przyszłą, proroczą, nauczycielską i wreszcie mesjańską działalność Pana. W dzieciństwie Jezusa zapowiedziane jest wszystko, aż do czasu Jego Paschy.
Bohaterami rozważanej sceny są tym razem pasterze (w. 16). Trzeba zaznaczyć, że była to dość trudna i specyficzna grupa palestyńskiego społeczeństwa. Świadczy o tym choćby fakt, że Jezus w późniejszej działalności nauczyciela nigdy z tej grupy społecznej nie powołał nikogo na urząd apostoła. Nie mieliby oni odpowiedniego autorytetu wśród słuchaczy. Pasterze byli bowiem dość bierni, dzicy z powodu samotniczego trybu życia, zamknięci kulturowo i przeciętni osobowościowo. Paśli nie swoje trzody, nie rozwijali się wewnętrznie, nie byli twórczy. Mieli naprawdę niski status społeczny.
W tej więc scenie ewangelicznej, gdzie to właśnie pasterze ukazani są jako pierwsi świadkowie narodzin Zbawiciela, ujawnia się pełnia Bożej łaski. Człowiek musi przeciwstawiać się swojej wewnętrznej nieświadomości. Wierzący powinien zawsze wiedzieć, czego chce. Pasterze wykorzystują szansę wyjścia z wielkiej ignorancji i przekazują Maryi i Józefowi radosną nowinę, którą słyszeli od samego anioła (w. 16–17). Teraz z kolei Maryja musi długo rozważać w sercu to, co słyszy (gr. symballein – zestawianie faktów, śledztwo, intelektualna analiza). Składa wydarzenia, analizuje i rozważa, czyli dochodzi do pełnego rozumienia faktów (w. 18).
Uboga Maryja i naprawdę w każdym sensie biedni pasterze przełamują się, wychodzą z ignorancji, rozwijają się tak bardzo, że nikt już potem nie jest w stanie ich zniechęcić, oszukać lub zmanipulować. Gdzie Bóg powołuje, tam człowiek nabiera dobrej pewności ducha.
Zobacz nasze inne aktualności