Rozważania Lectio Divina przygotowuje ks. Jarosław Tomaszewski – sekretarz krajowy PDRW i PDPA.
I czytanie: 2 Mch 7, 1–2, 9–14
Pierwsze rozdziały kolejnej z wielkich kronik Machabeuszy to opis heroicznej wierności, z jaką różne postaci świata żydowskiego usiłują przeciwstawić się politycznej tyranii syryjskiego uzurpatora, zapamiętanego przez historię pod niechlubnym imieniem Antiocha Epifanesa. Następna w kolejności Księga Machabejska prawdopodobnie została spisana w końcówce II w. przed Chrystusem. Fragment podawany do medytacji tej niedzieli to krótsza część znanej i budującej opowieści o heroicznej odwadze matki siedmiu synów – gorliwych, przejrzystych, bez lęku stojących przed obliczem tyrana.
Ta historia musiała wydarzyć się naprawdę, chociaż w tekście natchnionym dodano do niej budujące przesłanie moralne i duchowe. O historyczności wydarzenia świadczy choćby ten szczegół, że męczeństwo siedmiu braci dokonuje się w konkretnym miejscu, a jest nim stolica agresywnej monarchii – Antiochia (w. 1–2). Zachowanie każdego z braci jest szlachetne – taki przykład buduje i pociąga. Natomiast okrutny Antioch Epifanes, choć posiada władzę, odznacza się ludzką małością, budzi niechęć i wstręt, a przez drugiego z męczenników nazywany jest z hebr. alastor – to termin trudny do oddania w języku polskim jednym słowem. Może oznaczać kogoś, kogo spotka słuszna odpłata i sprawiedliwa zemsta za to, że dopuścił się strasznych czynów (w. 9). Ten biedak z berłem w dłoni także kiedyś umrze i wtedy spotka Boga twarzą w twarz, a w konsekwencji wiecznego spotkania rozpozna prawdę. Zbrodniarz poniesie konsekwencje.
W antyku wschodnim pojawiały się tendencje filozoficzne, które mówiły, że złoczyńcy znikną po śmierci na wieki, że ich egzystencja rozpłynie się w nicości, tym samym nie poniosą kary za wyrządzone zło – ale w medytowanym fragmencie zaznacza się wyraźnie, że Antioch Epifanes powstanie po śmierci do życia. Będzie to jednak życie w wiecznym nieszczęściu (w. 14).
Czy wierzysz w sprawiedliwość i wiernie ją zachowujesz? W czym uchybiasz sprawiedliwym wyborom i dlaczego? Czy nie traktujesz cnoty sprawiedliwości jako nieosiągalnego ideału? Czy w głębi ducha nie jesteś pesymistą, który sądzi, że nie ma sprawiedliwości na tym świecie? W wierze objawionej istnieje więc sprawiedliwość i jeśli nie będzie wymierzona tu i teraz, w doczesności, to dosięgnie z pewnością człowieka na terytorium Boga – w wieczności. Bóg nie szuka zemsty, zawsze jest sprawiedliwy.
II czytanie: 2 Tes 2, 16–3,5
Miasto Tesaloniki, gdzie żyją, modlą się i wierzą pierwsi chrześcijanie, do których Paweł apostoł kieruje aż dwa listy, ma ciekawą historię. Dziś to słynne miasto Saloniki. Powstało około 315 r. przed narodzinami Chrystusa jako znaczący port i centrum handlowe Macedonii. Lokalną wspólnotę chrześcijan uczył istoty wiary i nawracał sam Paweł apostoł, ale założył Kościół nie z Żydów, tylko z pogan – Hebrajczycy nie byli tam bowiem otwarci na ewangelię Chrystusa. Stary Paweł zatem wie, co to są trudy i co to jest odrzucenie. I sam na sobie doświadczył, co to znaczy otrzymać łaskę od Jezusa Chrystusa.
Bóg utwierdza człowieka sprawiedliwego. Kiedy ten widzi, że jest w mniejszości, może albo zachwiać się w wierności, albo zacząć się lękać, popaść w zniechęcenie i odstąpić od prawdy. Dlatego łaska Boża przynosi utwierdzenie na stosowny czas próby (w. 2,17). Paweł opisuje, jak w duszy wierzącego człowieka zakorzenia się to mocne, skuteczne, Boże utwierdzenie – pojawia się ono jako dobra nadzieja (gr. elpis aghaté – pewność w Panu, ufność w Jego paruzję i powrót sprawiedliwości). W mitologii greckiej tego terminu używano do opisu stanu spełnienia człowieka po śmierci, lecz Paweł twierdzi, że w Chrystusie już za życia doczesnego można żyć na sposób spełniony, niezachwiany, uczciwy, bez konieczności poddania się ciemnym układom tego świata.
Czy nie jest tak, że ustami wyznajesz Chrystusa, a w głębi ducha sądzisz, że siły tego świata są i tak silniejsze od Kościoła, od łaski, od sakramentów, od modlitwy? Jakich potęg doczesnych się lękasz? Czy nie klękasz przed nimi? Czy się nie zakłamujesz z lęku przed tym światem? Czy nie grasz na dwie strony – niby trochę dla Jezusa, ale tylko tak, żeby nie zadzierać z tym światem? Jedna dusza, umocniona w Chrystusie, potrafi zmienić bieg historii.
Ewangelia: Łk 20, 27–38
Wszystkie ewangelie synoptyczne, czyli również te spisane przez Marka i Mateusza, przytaczają dyskusję Jezusa z faryzeuszami na temat zmartwychwstania, broniąc jego faktyczności i sensu. Jednak Łukasz, zawsze bardziej oryginalny w swoim spojrzeniu na historię Zbawiciela z Nazaretu, w 20. rozdziale wspomina pierwszy i ostatni raz o spotkaniu oraz rozmowie na temat zmartwychwstania, jaką Pan prowadzi ze specyficzną społecznie grupą saduceuszy (gr. saddoukaioi – potomkowie kapłana Sadoka). Kim byli? Podobnie jak faryzeusze, tworzyli jedno ze społeczno-religijnych stronnictw antycznego Izraela. Wywodzili się z bogatych rodzin kapłańskich i politycznych. Angażowali się w działania świątynne i społeczne, byli oświeconą elitą swojego narodu. Przejawiali nastawienie radykalnie konserwatywne, uznając tylko Mojżesza jako prawdziwego proroka, a ponieważ Mojżesz nie wspominał nic o zmartwychwstaniu, również saduceusze odrzucali jego możliwość.
W proponowanym dziś na modlitwę wewnętrzną fragmencie to właśnie saduceusze prowadzą z Panem dyskusję w typowy dla siebie, podchwytliwy sposób. Stawiają absurdalny problem, manipulując hebrajskim prawem lewiratu, czyli obowiązku poślubienia i opieką nad wdową, jaki powinien spełnić żyjący brat wobec zmarłego brata (w. 29). W sposobie argumentowania saduceuszy widać pychę. Traktują kobietę i wdowę jak rzecz, którą się bierze i przekazuje drugiemu (gr. lambaino – przekazywać sobie coś bez uczucia, bez zaangażowania; w. 30).
Człowiek pyszny zaprzeczy sądowi ostatecznemu i zmartwychwstaniu, aby tylko nie musieć się zmieniać, nie musieć ponosić konsekwencji złej woli i wynikających z niej równie złośliwych uczynków. A jednak trzeba swoje życie skierować na fakt zmartwychwstania, na coś nieskończenie obiektywnego, co jest i będzie w wieczności prawdziwym kryterium wszystkich ludzkich istnień.
Według jakiego kryterium mierzysz wartość swojego życia? Czy stajesz zawsze w prawdzie? Czy nie oszukujesz samego siebie? Czy nie jesteś relatywistą, który wszystko usprawiedliwia po swojemu, przeinacza, byle zyskać święty, złudny spokój duszy? Zmartwychwstanie umarłych nastąpi niechybnie. Uczciwi powstaną ku życiu wiecznemu, a pyszni i kamiennego serca – ku wiecznej udręce (w. 38). Warto nie zwątpić w sens dobra, w sens wiary, w sens wiernego życia. Nadejdzie bowiem, wcześniej czy później, podsumowanie wszystkiego z Bożej perspektywy.
Zobacz nasze inne aktualności