I czytanie: Ez 34, 11–12. 15–17
Tekst Ezechiela, mówiący od dobrym pasterzu, ze wszech miar jest niezwykły. Po pierwsze, samo nawiązanie do zawodu pasterskiego i zestawienie go z pozytywnym, budzącym zaufanie obrazem troskliwego Boga to oryginalny pomysł proroka. Pasterze nie cieszyli się wysoką oceną żydowskiego społeczeństwa. Byli leniwi, nie strzegli nigdy własnego stada, bo pracowali jako najemnicy. Do tego był to zawód całkowicie odtwórczy, bo owce to zwierzęta uległe i posłuszne, gotowe pójść wszędzie tam, gdzie zaszczeka pies. Bóg tymczasem na odwrót, będzie Dobrym Pasterzem, twórczym, zaangażowanym w życie człowieka. Po drugie, ważny jest tu kontekst historii. Ezechiel za pomocą przypowieści o dobrym pasterzu usiłuje zinterpretować na nowo historię Izraela. Moment jest ważny, bo Żydzi dopiero co wracają z niewoli babilońskiej. Prorok wyciąga jasny wniosek, że powodem zguby było, jest i zawsze będzie szukanie przez liderów narodu osobistych korzyści, totalny brak odpowiedzialności oraz zgoda na kult bałwanów.
Przypowieść, mimo dramatycznego kontekstu, tchnie nadzieją, a nawet spokojem, ciszą, odpoczynkiem i radością. Wielokrotnie Bóg bierze na siebie odpowiedzialność za los owiec (w. 11; 12; 15). Pan sam wykona pracę, którą powinni przeprowadzić pasterze, czyli przywódcy ludu, uczeni i kapłani. Nietrudno wyczuć, jakie znaczenie ma tak wiążąca deklaracja. Ostatnie pokolenia kultury zachodniej doświadczają raz po raz, na czym polega upadek autorytetu. Zarówno w świecie, jak i nawet wewnątrz Kościoła. Zresztą Ezechiel zaznacza w tekście, że najgorsze są spory i gryzienie się pośród stada – jest to opisane za pomocą symboliki rozsądzania konfliktu między baranami a kozłami (w. 17). Kiedy upada autorytet jakiegoś polityka albo biskupa, wiara maluczkich zdaje się słabnąć. Zgorszenie jest trucizną duszy. Prorok ośmiela się jednak prosić ludzi wierzących o odmienne myślenie. Skandal ludzki to najlepsza okazja, by dostrzec, że sam Bóg wkracza w historię. Normalnie Pan pozostawia inicjatywę ludziom. Kiedy jednak ulegają oni korupcji i niszczą biedaków, którym mieli służyć – bo po to w społeczeństwie oraz we wspólnocie niektórzy ludzie zostają powołani do wysokich pozycji – Bóg przejmuje stery. I nagle czas ciemności, ucisku, niewiadomego kierunku okazuje się epoką nowego życia.
Czy nie zostałeś czymś zgorszony i przez to osłabiony w wierze? Jak reagujesz na skandal lub zło? Umiesz obronić czystą intencję wiary w sobie?
Nie należy też zapominać, że rozważane dziś Słowo Boga interpretuje misterium uroczystości Chrystusa Króla. Kto zna władcę, który zszedłby ze swojego tronu, zostawił korzystne berło i korony tylko po to, by stąpać po błocie, znosić godziny głodu oraz zimna, ratując potrzebujących? Czy są w świecie władcy gotowi do wyrzeczeń? Chrystus to nie sędzia oceniający los człowieka z poziomu wysokiego trybunału. Jezus to szlachetny król, który ramię w ramię z człowiekiem, solidarnie żyje ludzkim życiem. To pomaga przywrócić sens naszego istnienia.
II czytanie: 1 Kor 15, 20–26. 28
W Liście do Koryntian najgroźniejszym stanem duszy chrześcijanina, w wyniku którego rozwój wiary jest w zasadzie niemożliwy, będzie zaprzeczanie zmartwychwstaniu Chrystusa. Paweł z Tarsu, autor pisma, stawia tę sprawę bardzo jasno. To oczywiste, że istnieją argumenty za powstaniem Chrystusa ze śmierci. Równie jasne jest, że nie ma na to laboratoryjnych dowodów. Apostoł myśli jednak racjonalnie. Przecież wobec wielu spraw ludzka inteligencja staje niema, bezsilna, a mimo to człowiek podejmuje określone wybory i działania, bo wie, co to prawda, a co nią nie jest. Istnieje cały zakres spraw, które trzeba rozpocząć nie dlatego, że są jakieś dowody na ich powodzenie lub trwanie, lecz dlatego, że to obowiązek duszy, serca i sumienia. Niedowład ludzkiej logiki wobec faktu zmartwychwstania otwiera Pawłowi drogę do namiętnego proroctwa, do potężnego głoszenia, większego od fizycznego doświadczenia i obliczeń.
Chrystus zmartwychwstał jako pierwszy, a dosłownie Apostoł pisze, że powstał ze śmierci jako pierwociny (w. 20). Czym one są? Do jakiego obrazu odwołuje się tutaj natchniony pisarz? Pierwociny, w dosłownym znaczeniu, to w starożytnym Izraelu ofiara składana Bogu ze wszystkiego, co jako pierwsze obrodziło w polu albo w zagrodzie. Czasem mianem tym określano również pierworodne dziecko w rodzinie, które poświęcano Bogu na wyłączność. Jezus z Nazaretu to zapowiedź zupełnie nowego życia. Paweł z Tarsu z właściwą sobie precyzją buduje kolejność poszczególnych stanów wiary, które tryumfalnie idą za Pierwszym, czyli za zmartwychwstałym Chrystusem. Są to najpierw ludzie wyznający prawdziwą wiarę w momencie paruzji (w. 23), a na końcu oczyszczeni przeciwnicy Boga, nawróceni, w zasadzie więc całe stworzenie (w. 25).
Wszystkim, którzy trzymają się tylko ludzkiej logiki, taka procesja chwały wiecznej wydaje się jedynie sentymentalnym marzeniem. Należy dobrze wczytać się, co to naprawdę znaczy zmartwychwstanie. Wielu bardzo inteligentnych faryzeuszów, uczonych w Piśmie, a nawet kapłanów świątynnych sądziło, że sprawa tak nielubianego przez nich Jezusa z Nazaretu zakończyła się definitywnie na krzyżu. Ukrzyżowany i pokonany król. Dla wierzących już nawet sam krzyż, gdy wchodzi w życie, jest jednak zwycięstwem. Potrafią go przyjąć i przeżyć. Ale Ewangelia nie kończy się na męce Pana. Coś dalej potrafiły przeczuć jedynie proste, skromne kobiety, które rankiem udały się do grobu.
Kiedy spotyka cię trud, cierpienie, krzyż, skupiasz się na nim czy umiesz przekroczyć limity dopustu? Widzisz zamiar Boży w krzyżu?
Zmartwychwstanie to nie jest wynik matematycznego mnożenia, lecz najbardziej spektakularna interwencja Boga w historii ludzkości. Szkoda czasu, aby praktykować wiarę zgodną jedynie z obliczeniami znanymi już wcześniej ludziom. Wiara to Boży sposób mnożenia, odejmowania i dodawania – zaskakująco nowy, inny, wspaniały.
Ewangelia: Mt 25, 31–46
Tekst opisu Sądu Ostatecznego według Mateusza jest jedyny w swoim rodzaju. Nie tylko z powodu bardzo poruszającej treści. Nie ma również podobnego odnośnego fragmentu w innych Ewangeliach synoptycznych. Jest to zapis apokaliptyczny, mentalnie bardzo zakorzeniony – podpowiadają bibliści – w sposobie nauczania rabinów judaizmu. Bez wątpienia zawarta w nim została również cała teologia pierwszego ewangelisty, a widać to choćby w takich sformułowaniach, jak Ojciec Bóg i Ojciec mój, sprawiedliwość czy aniołowie. Ponad wszystko jednak Ewangelia o Sądzie Ostatecznym to przeszywająca umysł i serce prawda o końcu historii, o końcu potęg tego świata, o końcu każdego z ludzi.
Znaczącym i oryginalnym symbolem wewnątrz tekstu jest postać Jezusa Chrystusa u kresu czasów (w. 31). Wiadomo, że chodzi o Pana, bo z początku nazwany jest On Synem Człowieczym, ale potem – to bardzo ciekawe – Jezus zostaje ukryty zarówno pod postacią Króla, który ma moc osądzić historię świata, a także pasterza (w. 32). Powraca więc tu myślenie Ezechiela ukazane w pierwszej z dzisiejszych lektur. Pan dziejów to pasterz owiec. Zna je, rozdziela, a one są mu posłuszne. Łagodne, dobre, miłosierne owce stają po prawej stronie, a kozły – obojętne, zasklepione, niewrażliwe – po lewej (w. 33). To bardzo interesujący motyw. Bóg, który dokonuje Sądu Ostatecznego, nie zostaje przedstawiony jako sędzia czy monarcha. Jest pasterzem. Dlaczego właśnie w ten sposób? Rządzący albo teoretycy kodeksów prawa zawsze są na dystans, z daleka patrzą przez pryzmat swej potęgi albo paragrafu. A pasterz to ktoś z wnętrza stada. Z owcami przeżywał burze i wichry. Wie, jakie są ich reakcje, jak się wspierały albo jak się gryzły. To nie idealista, lecz praktyk. Nikt na koniec dziejów nie będzie mógł Bogu zarzucić nieprawdomówności albo niekonsekwencji czy niespójności. Dziś Stwórcę posądza się o wiele rzeczy: o cierpienie, o wojny, o głód, o wszelką niesprawiedliwość. Ale Bóg to pasterz, który wszystko to przeżywa bardziej niż sam człowiek. Zna dramat ludzkości do końca. Bóg jest niewinny. Na tej podstawie będzie podejmował suwerenne decyzje, kończąc historię świata.
O co oskarżasz Boga i dlaczego? Czy nie nosisz w sercu jakiegoś niemego sporu wobec Stwórcy? Jak, przez co, za pomocą czego Pan wkracza w granice twojego życia?
Tak, głównym kryterium osądu, jaki pasterz podejmuje wobec kozłów i owiec, jest w zasadzie miłosierdzie wyświadczone w różnych postaciach – już to głodnym, już to spragnionym albo więźniom (w. 35). Zawsze jednak chodzi o troskę albo o jej brak (gr. episkeptomai – troskliwi, opiekuńczy, czuli, a więc wszyscy ci, którzy dzięki podobnym cnotom wszystko to wyrządzili samemu Jezusowi; w. 40). Dzięki miłosierdziu bardzo często obcy sobie ludzie stawali się braćmi jedni dla drugich (gr. adelphos – bracia, bliźni, tak w Kościele pierwotnym określali się chrześcijanie między sobą). Teraz dopiero staje się jasne, kogo Boski Pasterz uzna za godnych zbawienia wiecznego. Nie, nie altruistów, choć wielu marksistów, niestety również wewnątrz Kościoła w XX wieku, tak starało się nadinterpretować ów fragment Ewangelii Mateusza – że wystarczy rozdawać ryż biedakom, aby się zbawić. To lewicowa ideologia, a nie biblijne badania. Zbawienia dostąpią ci, którzy przestali się nawzajem gryźć, przestali się zwalczać, interesowali się innymi, troszczyli się jedni o drugich, a także – w dosłownym znaczeniu oraz w imię Chrystusa – się zjednoczyli. Jeśli będą na świecie tacy ludzie, choćby garstka współbraci (w. 31), Chrystus rozpocznie finalną interwencję w ludzką historię, czyli Sąd Ostateczny.
Zobacz nasze inne aktualności