Kochane dzieci!
Moja przygoda z misjami rozpoczęła się, gdy miałem 27 lat. Wylądowałem w Peru, w małej miejscowości o nazwie Pariacoto. Razem z Michałem i Zbyszkiem pracowaliśmy w miejscu, gdzie w okolicy było ponad 50 małych wiosek. Aby do nich dotrzeć, musieliśmy podróżować konno lub pieszo.
Po dwóch i pół roku mojego pobytu w Peru moja siostra poprosiła mnie, abym pobłogosławił jej małżeństwo, więc wróciłem do Polski. Niestety w czasie, gdy Ojciec Święty Jan Paweł II był w Polsce na Światowych Dniach Młodzieży, otrzymałem smutną wiadomość – moi bracia Zbigniew i Michał zginęli z rąk terrorystów, ludzi pełnych nienawiści do Kościoła i do osób, które poświęcają się pracy z ubogimi.
Po tej tragedii wróciłem do Peru i pracowałem tam przez następnych siedem lat. W 2015 r. moi bracia, jako że byli męczennikami, zostali ogłoszeni błogosławionymi. Później Pan Bóg skierował mnie do Afryki, gdzie pracowałem przez pięć lat. Niestety musiałem przerwać tę pracę z powodu wypadku, który wymagał długiego leczenia.
Od pięciu lat pracuję na granicy Stanów Zjednoczonych i Meksyku. Od śmierci Zbigniewa i Michała czuję ich obecność w moim życiu, szczególnie w ostatnich pięciu latach, kiedy prowadzę tu schronisko dla mam z dziećmi z różnych krajów Ameryki Południowej.
Do Schroniska Świętej Rodziny przez dwa ostatnie lata przyjęliśmy ponad 14 tys. uchodźców. Budynek, w którym śpią i odpoczywają imigranci, nazywa się „Casa Miguel”, a drugi, w którym znajdują się magazyny z odzieżą i materiałami gospodarczymi, nosi nazwę „Zbigniew” – na cześć moich braci. Te nazwy zostały nadane przez wolontariuszy z El Paso, którzy znają ich historię.
Michał uwielbiał dzieci i dziś w domu o jego imieniu przyjmujemy ich tysiące. Często uciekają one z mamami z różnych krajów, a powody ich ucieczek są różne – od klęsk żywiołowych po groźby związane z przestępczością.
Organizacja schroniska jest jednym z cudów, które wydarzyły się dzięki wsparciu moich współbraci. Jako misjonarz zawsze pragnąłem służyć dzieciom i młodzieży, a Michał, który był im bardzo bliski, teraz przyjmuje te dzieci w El Paso.
Zbyszek, który dbał o chorych, wstawia się za nami, aby w naszym schronisku panowały dobre warunki. Mamy też wspaniałą grupę wolontariuszy, którzy wspierają nas w codziennej pracy. Zbyszek był świetnym organizatorem, czuję, jak mnie inspiruje i podpowiada świetne pomysły.
To, co najpiękniejsze w naszym schronisku, to miłość, którą dzielimy się z dziećmi i ich rodzicami. Ich wędrówki do nas trwają tygodnie, a czasami nawet lata, a długość pobytu zależy od możliwości materialnych i funduszy na dalszą podróż.
Najważniejszą lekcją, jaką pozostawili mi Zbigniew i Michał, jest miłość do Ewangelii i chęć służenia ubogim. Chcemy dawać jedzenie, odzież i wodę, robiąc to z miłością, tak jak to robili oni.
Życzę Wam, abyście mieli otwarte serca dla tych, którzy potrzebują pomocy. Nigdy o nich nie zapominajcie i dzielcie się tym, co sami otrzymaliście.
Serdecznie pozdrawiam!
br. Jarek Wysoczański OFM Conv
Zobacz nasze inne aktualności