W lipcu br. o. Luca Bovio IMC, sekretarz krajowy Papieskiej Unii Misyjnej odwiedził wspólnoty chrześcijan w zbombardowanym Kijowie. Towarzyszył mu ks. Leszek Kryża SChr, dyrektor Zespołu Pomocy Kościołowi na Wschodzie. Celem tej wyprawy było dostarczenie pomocy humanitarnej typu żywność, lekarstwa itp., a także spotkania z ludźmi dotkniętymi tragedią wojny.
W Kijowie ludzie starają się powrócić do upragnionej normalności – relacjonuje o. Luca. – W wyniku wojny liczba ludności tego miasta, szacowana na 4 miliony, zmniejszyła się o połowę. Jednak do stolicy stale przybywają uchodźcy z miejsc, które są aktualnie bombardowane. W tych dniach lipca konflikt trwał we wschodniej i południowej części kraju. Jednak w pozostałych regionach także widoczne są ślady konfliktu, takie jak zniszczone budynki, spalone samochody, porzucone pojazdy wojskowe.
A oto relacja o. Luki Bovio IMC z tej podróży.
Pełen nadziei zielony balkon w Borodiance
W mieście Borodianka na obrzeżach Kijowa uwagę przyciąga zielony balkon świeżo wyremontowanego mieszkania na ostatnim piętrze. Jest to zauważalne, ponieważ reszta budynku jest w połowie zniszczona z powodu ciężkich bombardowań, które miały tu miejsce kilka miesięcy temu. Balkon wyróżnia się jako jedyna normalna rzecz, wokół której widać zniszczenia.
Ten obraz towarzyszył mi podczas kilkudniowej podróży po centralnej Ukrainie.
Był ze mną ksiądz Leszek Kryża SChr, dyrektor Zespołu Pomocy Kościołowi na Wschodzie, ze swoją młodą współpracowniczką Riką, urodzoną na Ukrainie, ale mieszkającą w Polce, a także s. Lucyna Grząśko SSpS, która na co dzień pracuje w Radio Maria Ukraina i będąc w Polsce, skorzystała z naszej wyprawy, aby tam powrócić.
Naszym celem było zawiezienie pomocy humanitarnej – wszystkiego, co udało się załadować do dużego bagażnika samochodu, typu żywność, lekarstwa itp., a także spotkania na miejscu ze świadkami i odwiedzenie miejsc dotkniętych wojną.
Wyjazd tego typu wymaga dużej elastyczności w planowaniu i gotowości na zmiany w nagłych sytuacjach. W tych dniach lipca konflikt trwał we wschodniej i południowej części kraju. Jednak w pozostałych regionach także widoczne są ślady konfliktu, takie jak zniszczone budynki, spalone samochody, porzucone pojazdy wojskowe…
Punkty kontroli są wszędzie, zwłaszcza przy wjazdach do miast. Młodzi żołnierze uważnie obserwują każdy przejeżdżający samochód, czasem prosząc o dokumenty i sprawdzając, co jest przewożone.
W Kijowie ludzie starają się powrócić do upragnionej normalności. Spotykając się z ambasadorami Włoch i Polski w ambasadach, wysłuchaliśmy ich historii. W wyniku wojny liczba ludności Kijowa, szacowana na cztery miliony, zmniejszyła się o połowę. Jednak do stolicy stale przybywają uchodźcy z miejsc, które są aktualnie bombardowane.
Wielkie jest zaangażowanie tych dwóch krajów – Polski i Włoch – w niesienie pomocy i przyjmowanie uchodźców. To, co robimy jako misjonarze, jest tylko małą częścią tej ogromnej machiny solidarności, której nie wolno zatrzymać.
Sklepy w mieście są otwarte, komunikacja miejska kursuje regularnie, od kilku tygodni w dystrybutorach jest nawet paliwo, choć można je kupić z limitami. Późnym popołudniem miasto pustoszeje. W nocy obowiązuje godzina policyjna z bezwzględnym zakazem poruszania się i wychodzenia z domów – każdy musi pozostać we własnym domu. Tylko jednej nocy zabrzmiała syrena alarmowa.
Na miejscu mieliśmy kilka spotkań z osobami zajmującymi się dystrybucją pomocy humanitarnej. Ojcowie oblaci, odpowiedzialni za Caritas w Kijowie, zorganizowali m.in. rozdawanie samodzielnie upieczonego chleba dla bezdomnych. My też idziemy pomagać przy dystrybucji chleba. Przekazujemy także wsparcie finansowe na zakup nieco większego pieca, który powinien zwiększyć produkcję pieczywa. Chleb rozdają również siostry Matki Teresy z Kalkuty, które odwiedzamy w ich domu.
W kijowskim seminarium spotykamy ks. Wojciecha, dyrektora Caritas w Charkowie, drugim co do wielkości mieście, zaledwie kilka kilometrów od granicy z Rosją. Sytuacja tutaj jest nadal bardzo trudna. Od miesięcy trwają walki i każdego dnia są ofiary także wśród ludności cywilnej, w tym osoby starsze, młodzież i dzieci.
Tutaj produkty, takie jak żywność i leki, które są dostarczane w ramach pomocy humanitarnej, są niezbędne dla przetrwania tych ludzi. Z niepokojem patrzymy w przyszłość, bo lato jest krótkie i już z nadejściem jesieni, a potem zimy sytuacja z humanitarnego punktu widzenia będzie jeszcze trudniejsza. Ks. Wojciechowi przekazujemy pokaźną sumę pieniędzy na wypadek sytuacji awaryjnych, zebraną przez ofiarodawców.
Również piękne seminarium diecezjalne Kijowa, które odwiedziliśmy, zostało w marcu ostrzelane i splądrowane. Budynek, znajdujący się na peryferiach miasta, został najpierw trafiony przez ostrzał moździerzowy, a następnie zajęty na tydzień przez rosyjskich żołnierzy, którzy opuścili go po splądrowaniu. Historie, które opowiadają ojciec duchowy Igor i biskup Vitaliy Krivitskiy SDB, ordynariusz Kijowa, pozwalają nam zrozumieć, co się tutaj wydarzyło. Podczas wybuchu pocisku moździerzowego na dziedzińcu szrapnel uderzył w budynek. Jeden z nich przeszedł przez szybę i uderzył w małą figurkę Madonny stojącą na stole. Głowa posągu odpadła. Jednak dokładnie tydzień po oddaniu całego kościoła w opiekę Najświętszej Maryi Pannie wszyscy rosyjscy żołnierze nie tylko opuścili seminarium, ale także porzucili próbę inwazji na oddalone o rzut kamieniem miasto Kijów, wycofując się na północ. Od tego czasu seminarium na długo stało się ośrodkiem dystrybucji pomocy dla miejscowych rodzin.
Z seminarium udajemy się w okolice miejscowości Bucha, znanej niestety z liczby zabitych – ponad 400 cywilów. Spotykamy prawosławnego księdza Andrzeja, mieszkającego w kościele, w którym początkowo były masowe groby zabitych. Przewodnicząca Komisji Europejskiej Ursula von der Leyen odwiedziła to miejsce w marcu razem z prezydentem Żeleńskim. Ksiądz Andrzej szczegółowo opisuje tamte dni, pokazując nam także filmy ze swojego telefonu komórkowego. Zorganizował też wystawę fotograficzną wewnątrz kościoła, ukazującą popełnione tu okrucieństwa. Po tygodniach prób wkroczenia do Kijowa i niepowodzeniach, armia rosyjska zniszczyła wszystko, co mogła, zabijając także cywilów,
a następnie wycofując się.
Zatrzymujemy się w tym miejscu na modlitwę.
Nasza wyprawa była również okazją do poznania Kijowa, w którym znajdują się dziesiątki lśniących złotymi kopułami cerkwi, jak i odwiedzenia słynnego placu Majdan, symbolu ukraińskiego oporu w sercu miasta. W pobliżu spotykamy młodego biskupa kijowskiego Vitalija Krywickiego. On także opowiada nam, co wydarzyło się w pobliżu katolickiej katedry św. Aleksandra, miejsca modlitwy, ale także schronienia dla wielu osób.
Środki masowego przekazu, takie jak radio i internet, są bardzo ważne, by docierać nie tylko z informacją, ale także z modlitwą i katechezą do wielu ludzi. Zostaliśmy zaproszeni do siedziby Radia Maria Ukraina, gdzie komentowaliśmy Ewangelię dnia, a następnie odprawiliśmy Mszę św. Tutaj pracuje s. Lucyna, która gościła nas w swojej wspólnocie
w centrum miasta.
Podróż powrotna była wyzwaniem zarówno ze względu na wysiłek, jak i cierpliwość, którą musieliśmy się wykazać. Powrót do Warszawy zabrał nam ponad 21 godzin, a na granicy spędziliśmy 10 godzin. Długie samochodowe korki i ścisła kontrola były dla nas wyzwaniem, ale wszystko poszło dobrze i wróciliśmy zmęczeni, ale z głęboką świadomością, że mieliśmy przywilej wysłuchania świadków, zobaczenia ważnych miejsc, niesienia pomocy i pocieszenia.
Przywozimy ze sobą nie tylko obrazy wojny i opowieści, ale także widoki bezkresnych pól słoneczników i pszenicy, które towarzyszyły nam podczas długiej podróży.
Piękny słoneczny dzień rozświetlił żółte pola słoneczników i pszenicy na tle błękitnego nieba – jak symbol żółto-niebieskiej ukraińskiej flagi.
Ten odnowiony balkon Borodianki, zielony jak nadzieja, to symbol odbudowy, która już się rozpoczęła. Pomimo bolesnych śladów wojny i zniszczenia, ten mały zielony balkonik jest widocznym znakiem rozpoczętej już odbudowy, symbolem jeszcze głębszej przebudowy, która musi nastąpić w sercach ludzi, sercach zranionych wojną. Balkon znajduje się na najwyższym piętrze budynku, a żeby się do niego dostać, trzeba wejść na górę… Ta wspinaczka jest zaproszeniem do wyjścia w górę i skierowania wzroku na Tego, który żyje w niebiosach,
aby prosić o pokój, pokorę i przebaczenie za ludzką głupotę.
Módlmy się o pokój, budujmy pokój.
O. Luca Bovio IMC, sekretarz krajowy Papieskiej Unii Misyjnej
Zobacz nasze inne aktualności