Posługa chorym w każdym zakątku ziemi to współpraca z Chrystusem, pochylającym się nad bolesnym wymiarem naszej ludzkiej egzystencji. On, który przyjął ludzkie ciało, biorąc na siebie wszystkie konsekwencje takiego wyboru, czuł szczególną bliskość z człowiekiem chorym, niosąc mu uwolnienie, uzdrowienie, nowe życie.
Posługa chorym w każdym zakątku ziemi to współpraca z Chrystusem, pochylającym się nad bolesnym wymiarem naszej ludzkiej egzystencji. On, który przyjął ludzkie ciało, biorąc na siebie wszystkie konsekwencje takiego wyboru, czuł szczególną bliskość z człowiekiem chorym, niosąc mu uwolnienie, uzdrowienie, nowe życie.
Kiedy w 2000 roku przyjechałam do Burundi, kraj ten, położony w sercu Afryki, pogrążony był w długoletniej wojnie domowej. Zniszczenie, ubóstwo, konflikty etniczne zdawały się odbierać ludziom nadzieję na normalne życie. Funkcjonujące wówczas ośrodki zdrowia, zarówno państwowe, jak i kościelne, stały nieustannie przed ogromnymi wyzwaniami: tysiące chorych, niedożywionych, rannych szukało pomocy. Ośrodki zdrowia prowadzone przez nasze Zgromadzenie Sióstr Kanoniczek Ducha Świętego de Saxia w Gatara i Buraniro, oblegane były przez setki chorych. Ludność pogrążona była w skrajnym ubóstwie; obozy przesiedleńcze, brak żywności, lęk o życie wpływały na osłabienie i wyczerpanie organizmu. Wiele dzieci było niedożywionych. Malaria, infekcje dróg oddechowych, gruźlica zbierały obfite żniwo ludzkich istnień. Siostry misjonarki, z pomocą przyuczonych pracowników, prowadziły konsultacje w naszych misyjnych ośrodkach zdrowia. Często trzeba było przyjąć i skonsultować dziennie ok. 300-400, a w czasie epidemii i więcej, chorych; praca trwała do późnych godzin, nie można było odesłać oczekujących, którzy przyszli pieszo z bardzo odległych osad, przemierzając niekiedy po kilkanaście kilometrów, lub zostali przyniesieni na prymitywnych noszach.
Nadzieja i zaufanie setek chorych, którzy oczekiwali współczucia i skutecznej pomocy medycznej, dawały siostrom siły do trwania w posłudze miłosierdzia, mimo własnych słabości, rozmaitych trudności i niepokoju o swe życie. Dla każdego oczekującego pomocy trzeba było znaleźć czas, serce, leki, a także – jeżeli było to konieczne – miejsce w szpitalu, choćby na macie. Niełatwe to było w tym wojennym okresie, ale życzliwa pomoc naszych najbliższych, Przyjaciół Misji, a przede wszystkim moc Ducha Świętego, która jednoczyła nasze ludzkie wysiłki, pozwalały nam trwać, nieść pomoc i pociechę ubogim i chorym.
Nasze Zgromadzenie Sióstr Kanoniczek Ducha Świętego de Saxia, obdarzone charyzmatem miłości miłosiernej, uczestniczy w tej delikatnej i jakże wielkiej misji Kościoła, dotykając – już od 37 lat – tajemnicy ludzkiego cierpienia tutaj, na afrykańskiej ziemi, w Burundi. Ta, stosunkowo krótka, historia naszej posługi misyjnej wplata się w ponad 800-letnią historię Zakonu Ducha Świętego. W naszej duchowości Osoba Ducha Świętego jest otaczana szczególną miłością i czcią. To On staje u początku każdego naszego dnia, przywoływany w hymnie „Veni Creator”. Jego natchnienia kierują naszymi czynami, a Jego światło toruje drogę do ludzkiego serca. To Duch Święty usuwa bariery, jednoczy kultury, serca i pragnienia, by głosić Chrystusa, Jego miłość do człowieka.
Podczas mojej 17-letniej posługi misyjnej nieustannie doświadczam tego, jak potężna jest moc Boga, jak Duch Święty jednoczy serca i myśli w dziele troski o chorych i ubogich. Każdy nowy dzień jest cudem, w którym Pan Bóg zaprasza nas do współpracy. Ludzie, oddaleni od siebie tysiącami kilometrów, otwarci na tchnienie Ducha Świętego, łączą się razem w posłudze miłosierdzia. „Adopcja Serca” jest tego wyraźnym znakiem. W Polsce, w naszych rodzinach, znajduje się miejsce dla biednego dziecka, któremu pozwala się odczuć, jak dobry jest Bóg i jak przyjazny potrafi być drugi człowiek.
Duch Święty tchnie tam, gdzie chce. Dosięga swoją mocą tych, w których inni już zwątpili, tych, którzy pobłądzili lub utracili sens godnego życia. Włącza ich w swoje dzieło pocieszenia, a oni dzielą się z biednymi i chorymi dobrami materialnymi. My wszyscy zaproszeni jesteśmy do tego, by w głębi serca usłyszeć wołanie Boga: „Pocieszcie, pocieszcie Mój lud”.
To wołanie usłyszały też młode dziewczęta Kościoła burundyjskiego, które – obserwując przez wiele lat posługę sióstr misjonarek – rozpalają w sobie charyzmat miłości miłosiernej; pragną oddać się Chrystusowi i iść za Nim, obierając życie zakonne. Nowe powołania do tej posługi, tak drogiej Duchowi Świętemu, Osobowej Miłości Ojca i Syna, napawają nadzieją i ufnością, że ubodzy Pana znajdą serca otwarte, współczujące, że wraz z wiernymi krajów lepiej sytuowanych pod względem ekonomicznym, zatroszczą się o byt swoich braci. Trzeba nam mieć nadzieję, że wraz z tymi młodymi siostrami popłynie modlitwa poruszająca niebiosa, wołanie o to, by Pan przychodził, uzdrawiał, uwalniał i wskrzeszał we wszystkich wymiarach, tam, gdzie śmierć się zakrada i niszczy życie.
Dzisiejsza posługa chorym w Burundi zmieniła się w wielu aspektach. Dysponujemy odpowiednimi budynkami, lepszym wyposażeniem, dostępnością do leków, dzieci w wieku do lat 5 oraz kobiety ciężarne mają ułatwiony dostęp do leczenia. Jednocześnie wzrosły wymagania ze strony władz państwowych, pojawia się problem antykoncepcji, narzucanej przez pewne międzynarodowe środowiska. Sytuacja najuboższych jest nadal bardzo trudna. Trzeba zaznaczyć, że Burundi należy do najuboższych krajów świata. Z powodu ubóstwa, braku ubezpieczeń ludność nie może w pełni korzystać z opieki zdrowotnej. Sytuacja ekonomiczna w kraju sprawia, że choroba i głód to jedno z największych nieszczęść tych ludzi. Niejednokrotnie, nie mając środków na pokrycie kosztów leczenia czy pobytu w szpitalu, szukają pomocy u domowych „uzdrowicieli” lub czekają na porę dojrzewania bananów, zbiór fasoli, by z ich sprzedaży uzyskać potrzebne fundusze. Sytuacja chorych, dotkniętych wirusem HIV, jest równie bolesna; to oni są pierwszymi ofiarami braku żywności czy fachowej opieki zdrowotnej.
Obecnie prowadzimy trzy ośrodki zdrowia, w tym porodówki, centrum opieki nad dzieckiem i matką, konsultacje i laboratoria z podstawowymi badaniami. Przy każdej naszej placówce misyjnej – w Bujumbura, Buraniro i Gatara – działają też nasze domowe „Caritas”, roztaczając troskę nad starcami, matkami samotnie wychowującymi dzieci, wdowami, sierotami.
Za dwa lata nasze zgromadzenie będzie obchodzić 800-lecie przybycia do Krakowa. Szpitalny Zakon Ducha Świętego powstał w średniowieczu we Francji, a następnie rozprzestrzenił się po Europie. Jego założyciel, Gwidon z Montpellier, wybrał Ducha Świętego jako patrona tej nowej rodziny zakonnej, upatrując w Nim źródło natchnienia, a także moc do jego realizacji. Na przestrzeni wieków w sercach kolejnych pokoleń braci i sióstr Duch Święty Pocieszyciel jednoczył charyzmat współczucia z konkretną posługą. Założony na przedmieściach Montpellier pierwszy szpital – Dom Ducha Świętego, w którym pomoc i schronienie znajdowały wszelkie ówczesne biedy: porzucone dzieci, chorzy, pielgrzymi, samotne matki, wyrzuceni starcy – stał się pierwowzorem wszystkich wspólnot Zakonu Ducha Świętego.
Niech Trójca Przenajświętsza będzie uwielbiona za ten dar dla Kościoła; niech zawsze znajdują się ludzie o sercu współczującym i odważnym, którzy nie lękają się dotykać i opatrywać ludzkich ran – ciała i duszy.
Wraz z siostrami kanoniczkami Ducha Świętego zapraszamy wszystkich Przyjaciół Misji do wielkiego dziękczynienia i konkretnych czynów miłości.
Siostra Karina Markowicz, kanoniczka Ducha Świętego,
misjonarka z Burundi
Czerwiec 2018
Zobacz nasze inne aktualności