I czytanie: Ez 18, 25–28
Tydzień temu pierwsza lektura z Księgi Izajasza była próbą postawienia Izraelitów w prawdzie. Ludzie starotestamentalni mieli wiarę, ale nie odkryli jeszcze pełnego obrazu Boga. Lękali się więc Go, okłamywali, stosowali wymówki. Uderzał w nich często instynkt pierwszego człowieka Adama zaraz po upadku – zakryć się, schować, oszukać Stwórcę. Izajasz tydzień temu gniewał się więc, że Żydzi mówią, iż to Bóg znika z ich życia. Tymczasem to oni grzeszą i odchodzą od Pana. Wielcy prorocy zawsze idą pod prąd. Podobnie jest dziś z tekstem Ezechiela. Kolejną wadą starotestamentalnego człowieka jest uporczywe przekonanie o przechodzeniu winy z pokolenia na pokolenie. Tak zwany grzech pokoleniowy nie jest więc błędem współczesnych, egzaltowanych liderów religijnych. To dziwne przekonanie pojawiało się już u biblijnego człowieka. Prorok będzie upominał Żydów, ucząc ich, że Bóg patrzy personalnie, indywidualnie na ludzi i osobiście ocenia ich wybory oraz inklinacje. Wina przodków nie ciągnie się za dziećmi, nie istnieje ciąg moralnego przekleństwa. Odpowiedzialność w etyce biblijnej ma zawsze charakter wolny i osobisty.
Czy nie wierzysz w jakąś postać winy pokoleniowej? Nie sądzisz, że Bóg z jakiegoś powodu przeklina całe rody i pokolenia? Jesteś wolny od tego błędu w myśleniu? Ufasz, że Pan każdy czyn człowieka zna i rozpatruje osobiście, w jego kontekście? A może uważasz, że w twojej rodzinie są tylko złe doświadczenia i cierpienia, że nie otrzymujecie nigdy Bożej łaski albo błogosławieństwa?
Z tekstu Ezechiela, którym można posiłkować się w osobistej modlitwie tej niedzieli, wynika, że doskonały Bóg, który nie zna winy moralnej, jest bardziej miłosierny i wyrozumiały niż człowiek, który często upada. Cały fragment został tak skomponowany przez świętego pisarza, by był podobny do rozprawy sądowej – jest więc oskarżyciel, prokurator, a także adwokat. Tymczasem ludzie oskarżają Stwórcę o nadmierną łaskawość dla błądzących (w. 25). Wnętrze Boga jest zasmucone. Chciał okazać wyrozumiałość grzesznikom – co zostało dokładnie opisane w poprzednich wersetach dzisiejszego czytania – a napotkał irracjonalny opór tych, którzy uznali się za usprawiedliwionych, a innym – przypuszczalnie potępionym – zgotowali nieludzki schemat życia i traktowania. Ludzie potrafią tak myśleć i do tego dążyć. Wydaje się, że często człowiek buduje zamknięte układy, aby tylko ograniczyć drugiego. Wielu myśli, że ten, kto urodził się w biednej dzielnicy, nie ma prawa studiować. Kto wychował się w rozwiedzionej rodzinie, musi się leczyć. A kto zdradził, skazany będzie na samotność. Żydzi nie rozpoznali jeszcze sensu sprawiedliwości wiecznej, w której Bóg ostatecznie nagrodzi, odrzuci lub oczyści. To dlatego konstruowali nieludzkie systemy zachowań, bariery, radykalne, zimne schematy społeczne i religijne.
Czy nie zdarza ci się myśleć okrutnie, sucho o innych ludziach? Dajesz innym szansę czy skazujesz?
Bóg jest ten sam, tak w Starym, jak w Nowym Testamencie. Dziś Pan ustami proroka Ezechiela stanowczo upomina się o prawo do miłosierdzia. Biedak może zmienić swój stan ubóstwa na lepszy. Grzesznik może zadośćuczynić za winę. Samotny potrafi ponownie pokochać. Stwórca orzeka uroczyście, że gdy bezbożny porzuci swoje złe postępowanie, zacznie przestrzegać prawa (hebr. mishpat – obiektywne, niezmienne zasady), a także otworzy się na sprawiedliwość (hebr. tsádike – sprawiedliwość, rozumienie prawa, uwewnętrznione wypełnienie zasad w kontekście indywidualnej egzystencji), to odzyska nową jakość życia. Moralność nie jest zamknięta w żelaznym sejfie. Nawrócenie jest zawsze, do śmierci możliwe dla każdego.
II czytanie: Flp 2, 1–11
Jak już zostało to zasygnalizowane, List do Filipian to pismo wydobyte spod serca Pawła Apostoła. Pisze je on do swoich bliskich przyjaciół, którym wiele zawdzięcza. Z tego powodu w liście znajdzie się mnóstwo fragmentów naznaczonych tonem osobistego przeżycia, zwierzenia, emocji lub głębokiego afektu. Niektórzy badacze biblijni twierdzą, że medytowany dziś tekst o kenozie Pana został skopiowany przez Pawła z Tarsu, który miał poznać go wcześniej jako hymn śpiewany podczas wspólnych liturgii. Nie jest to teza do końca sprawdzona. Bo tak jak Ezechiel w pierwszym czytaniu rozpisuje swój fragment na literackiej podstawie rozprawy sądowej, tak w tekście z Listu do Filipian widać uczuciową konstrukcję dobrze napisanego dramatu. Ma on jakby sześć osobnych strof i sekwencji, ale jego akcja koncentruje się wokół jednego wątku – od totalnego uniżenia Chrystusa do całkowitej, wiecznej chwały Zbawiciela.
Bez cienia wątpliwości hymn z drugiego czytania jest ciągle kontynuacją tego samego, bardzo osobistego dialogu Apostoła, który uwięziony, pragnie pożegnać się z najbliższymi braćmi i siostrami. Zanim bowiem opowie o dramacie kenozy Pana, Paweł zwraca się do swoich w tonie zwierzenia. Nikt obcy nie mógłby zdobyć się na przekazanie drugiemu oddalonemu tak intymnego pouczenia. Paweł, przyjaciel Filipian, prosi, by wybierali w życiu nie kierunek pustej potęgi i znaczenia, ale uniżenie na wzór Chrystusa. Jest tu z rozmysłem użyty bardzo mocny czasownik (gr. tapeinophrosyne – dosadny termin, zbitka dwóch słów, które oznaczają po prostu pokornego biedaka, uniżonego żebraka, postać, która społecznie jest godna współczucia, wsparcia i pożałowania; w. 3). Chrześcijanie mogą nigdy nie dojść do wielkich wpływów i znaczenia. Przyjęcie Ewangelii to ryzyko napotkania oporu. Lepiej więc od razu pozbyć się iluzji, iść w stronę przeciwną, wyrzekając się znaczenia, zanim zostanie ono uczniom Pana brutalnie odebrane.
Czy jest w tobie podobna wolność uprzedzająca? Czy nie liczysz na łaskę tego świata?
Taki jest sposób postępowania Syna Bożego, który jest współistotny Ojcu w wieczności. Ale Jezus, w najbardziej istotnym momencie dziejów ludzkich, wyrzeka się nieskończonej potęgi i majestatu, aby zbawić każdego człowieka (w. 6–8). Tutaj kryje się cała metaforyka literackiego, ale też duchowego dramatu, o którym była mowa wcześniej. Zdaniem Pawła Syn Boży, wyniesiony do chwały wieczności, miał prawo domagać się konsekwencji co do postępowania ludzi. Mógł ich napaść, podbić, skończyć z istnieniem tych, którzy sprzeniewierzyli się i upadli. A jednak postępowanie Boga wstrząsa, zaskakuje, przerasta. Pan nie tylko nie korzysta z okazji do wyciągnięcia twardych konsekwencji, lecz sam pozwala się okraść ludziom (gr. harpagmos – rabunek, kradzież, złodziejska napaść; w. 6). Paweł doskonale opisuje w tym fragmencie hymnu, na czym polega podstawowy paradoks bycia chrześcijaninem. Ewangelia jest zaskakującą zamianą sytuacji. Bóg, który ma absolutne prawo, zdaje swoje przywileje na człowieka, który zasługiwał jedynie na wymiar kary. Pan nie będzie katem.
Czy kreujesz w swoim sercu hojność, wielkoduszność, czy pożera cię fałszywa chęć zemsty, iluzja sprawiedliwej odpłaty dla złoczyńców? Masz w sobie więcej ulgi, pojednania czy zawziętości, rewanżu?
Chrześcijaństwo jest podobne do szokującej sceny z filmu lub teatru, w której oskarżyciel i prokurator – ku zaskoczeniu obecnych – odkłada na bok księgę Kodeksu cywilnego, okrywa płaszczem rzezimieszka i sprowadza go w ostatniej chwili z szafotu, by zamieszkał w jego domu i stał się członkiem jego własnej rodziny.
Ewangelia: Mt 21, 28–32
W kulturze biblijnej sprzeciw wobec ojca lub osąd jego osoby jest postrzegany jako duża wina moralna. Nowy Testament, dzięki wielokrotnej modlitwie Jezusa, w której zwraca się On do Ojca wspaniałym słowem Abba, wprowadzi na stałe bliskość ojcostwa w perspektywę rozumienia osoby Boga. Ale tak naprawdę, może bez nazywania rzeczy po imieniu, Bóg Ojciec jest już postacią bardzo obecną w starym Przymierzu. Słuchając Słowa Bożego, Stwórcę można zawsze rozpoznać jako dobrego Ojca. Co ciekawe, symbolem Opatrzności Bożej stało się oko. Ludzie, którzy nie ufają Bogu Ojcu, patrzą w głąb oka Opatrzności, z lękiem i oskarżając potem Boga o szpiegostwo moralne wobec człowieka, wycofując się szybko i tanio na pozycje ateizmu. Przeciwnie ci, którzy pokładają ufność w ojcostwie Boga. Dla nich oko Opatrzności oznacza, że Bóg przenika człowieka i zna go aż do samej głębi uczuć oraz najbardziej intymnych motywacji.
Co dla ciebie znaczy, że Bóg jest Ojcem? Czy poznałeś w twoim życiu dobroć Boga? Czujesz się Jego dzieckiem? A może raczej funkcjonujesz przed Bogiem jak urzędnik, dłużnik, wojownik Jego sprawy – bez uczuć, bez bliskości?
Dzisiejsza ewangelia to opowieść o dwóch synach – pozornie posłusznym (w. 30), ale całkowicie nieszczerym oraz krnąbrnym, sprawiającym ojcu przykrość, raniącym go, lecz w końcu nawróconym (w. 31). A może, podobnie jak w słynnym piętnastym rozdziale Ewangelii Łukasza, wcale nie jest to historia dwóch synów, ale opowieść o tym samym, miłosiernym Ojcu? To Bóg, Abba jest tutaj postacią najważniejszą. Medytując Jego osobę, można łatwo poznać wnętrze Stwórcy. Pan przede wszystkim nie jest nigdy pochopny. Nie wdaje się w kłótnię z synami. Mógł od nich dwóch, zgodnie z zasadami biblijnej etyki, oczekiwać absolutnego posłuszeństwa. Ojciec niebieski nie działa jednak szybko. Nie odpisuje majątku temu, który zdeklarował się natychmiast, bo oko Jego ojcowskiej miłości przenika serce syna i wie, ile tam mieści się nieszczerości. Nie wymierza również kary drugiemu synowi, który krzyczy, miota się, ma pretensje. Bóg Ojciec poczeka, ponieważ swoim mądrym okiem dostrzega, że w głębi serca syna jest więcej dobra, uległości, posłuszeństwa, niż zdają się to deklarować jego niespokojne usta.
Czy jesteś cierpliwy? Jaką rolę w twoim życiu odgrywa czas? Nie łapiesz się na słodkie, przypadkowe, gwałtowne obietnice? Ile razy już przez to przegrałeś?
Bóg Ojciec jest dalekowzroczny.
Zobacz nasze inne aktualności