Pani Iwona Macałka jest założycielką fundacji „Pencils for All”. Od wielu lat troszczy się o dzieci żyjące w najbiedniejszych częściach świata i najtrudniejszych warunkach. Pani Iwona współpracuje również z Papieskim Dziełem misyjnym Dzieci dlatego też z radością publikujemy jej list. Sami przeczytajcie jak jest w szkole w Sudanie!
Misja w Sudanie Południowym
Kolorowe kredki, drewniane klocki i książeczki z obrazkami to przedmioty najbardziej kojarzące się z dzieciństwem… Już dawno temu podczas swoich podróży przekonałam się, że takie skojarzenia mają Europejczycy, a ludzie z Afryki czy Azji niekoniecznie. Po raz kolejny przeżyłam szok kulturowy, kiedy w październiku 2019 r. po raz pierwszy weszłam do szkoły podstawowej CECE w Sudanie Południowym w Nimule, mieście na terytorium plemienia Madi. CECE w ich języku znaczy „powoli” i w takim tempie toczy się tam życie.
Wcześniej wiedziałam, że ta szkoła jest biedna i potrzebuje pomocy, ale to co zobaczyłam, przerosło moje wyobrażenie. Praktycznie nie ma tam niczego. Szkoła jest nadal w budowie, lekcje odbywają się w nieskończonych, pełnych kurzu klasach. Uczniowie siedzą na kamienistej podłodze, niewyrównanej, twardej i niewygodnej, na dobrze zużytych chodnikach. Tylko dwie klasy mają ławki. Jedyną pomocą dydaktyczną jest tablica i kreda! Jak zwykle przywiozłam ze sobą walizkę pełną różnorodnych „niespodzianek”, takich jak kredki, ołówki, długopisy, linijki, książeczki z obrazkami, pacynki, klocki, układanki…Dla tych wszystkich dzieciaków są to przedmioty nieosiągalne! Tylko nieliczni uczniowie posiadają zeszyty (właściwie to jeden służący do wszystkich przedmiotów). Mało kto posiada ołówek na własność, najczęściej rodzeństwo pożycza go sobie i jest on dobrze zużyty, więc jeśli jest coś do napisania (piszą ci, którzy mają zeszyty), to część uczniów biegnie do sąsiednich klas, żeby wziąć ołówek od siostry lub brata. Nigdy wcześniej z tym się nie spotkałam, a odwiedziłam dziesiątki szkół w różnych częściach Azji i Afryki.
Przedmioty i zabawki, które przywiozłam, były nowością nie tylko dla dzieci, ale także dla nauczycieli! Należy dodać, że CECE to najmłodsza i najbiedniejsza placówka oświatowa w całej okolicy. Jest to jedyna szkoła, która zapewnia bezpłatną naukę 220 dzieciom z najbiedniejszych rodzin oraz sierotom i półsierotom, które w przeciwnym razie nie miałyby możliwości uczęszczania do szkoły.
Uczniowie dostali jeszcze jeden prezent – najprawdziwszy plac zabaw. Rożni się on od tych, które znamy i które znajdują się na większości osiedli. Ten w Nimule musiał zostać otoczony wysokim ogrodzeniem zakończonym drutem kolczastym. W czasie budowy tego placu w kraju trwała wojna domowa (zakończyła się w lutym 2020, czyli trzy miesiące po jego otwarciu), która spowodowała ogromną biedę i niedostatek. Ogrodzenie ma utrudnić ewentualną kradzież sprzętu czy metalowych elementów. W Sudanie Południowym bardzo niewiele szkół posiada własny plac zabaw, tym bardziej jest to powód do dumy i radości, że się udało! Prawie wszystkie dzieci ze szkoły CECE nigdy w życiu nie bawiły się na placu zabaw. Prawdę mówiąc, afrykańskie dzieci nie mają zbyt wiele czasu na zabawę, muszą bowiem pomagać w domu, wykonując najróżniejsze czynności, jak np. noszenie ciężkich pojemników z wodą ze studni, która czasem jest oddalona o parę kilometrów. Idą boso w upale.
Mam wielką nadzieję, że nowy plac zabaw, pierwszy w historii fundacji „Pencils for All” (www.pencilsforall.org) będzie miejscem budowania przyjaźni i pokoju. Miejscem, gdzie dzieci choć na chwilę zapomną o niedostatku i trudnościach dnia codziennego. Miejscem, gdzie poczują się beztroskie i szczęśliwe. Poczują się dziećmi!
Iwona Macałka
{presentation:22}
Zobacz nasze inne aktualności