Z całego serca pragnę podziękować za wparcie dzieła misyjnego na Kubie. Państwa pomoc, zarówno duchowa, jak i materialna jest nieoceniona. Przede wszystkim przynosi nadzieję i radość ludziom, którym od niedawna służę. Wyjechałam na Kubę 9 stycznia, czyli w dniu, w którym wspominamy bł. Paulinę Jaricot – patronkę misji. Jej życie i działalność są dla mnie inspiracją. Szczególnie teraz bł. Paulina przypomina mi o wartości posługi dla innych. W tym liście pragnę krótko opisać sytuację tutejszych mieszkańców.
Kuba zmaga się z problemami gospodarczymi, co często prowadzi do niedoborów podstawowych produktów, takich jak żywność i leki. Dla wielu osób ciepły posiłek pozostaje tylko wspomnieniem sprzed lat. Także kawa, mleko i cukier są jedynie marzeniem dla większości ludzi. Pewnego dnia spotkałam na ulicy dwie siostry (wiek: 5 i 10 lat). Kiedy zapytałam młodszą dziewczynkę, gdzie idzie, odpowiedziała ze łzami w oczach, że idzie szukać chleba. Niestety na jednego
mieszkańca na dzień przysługuje 1 chleb (oni mówią chleb, ale tak naprawdę jest to bułka mniejsza od naszej polskiej kajzerki). Zdarza się, że w prywatnych domach ktoś zdąży coś upiec, ale jest to rzadkością. Inni mają niewielkie pola z warzywami.
Niektórzy mają wsparcie od rodziny, która wyjechała za granicę. Po otrzymaniu paczki wystawiają różne produkty na sprzedaż. I w ten sposób mieszkańcy się ratują. Chodzą od domu do domu z nadzieją, że gdzieś uda się coś kupić. To oczywiście jest nieoficjalne.
Sytuacja miejscowej ludności jest trudna. Każdego dnia brakuje prądu, a tym samym wody. Pewnej nocy obudził mnie hałas z ulicy. Ktoś krzyczał „Hay luz, hay luz” („jest światło, jest światło”). Zdarza się, że o godz. 2-3 nad ranem ludzie wstają, by wykonać podstawowe czynności, takie jak gotowanie, pranie, prasowanie… Już w pierwszym tygodniu mojego życia tutaj siostry wspominały o tym, że mieszkańcy na zmianę czuwają w nocy, oczekując prądu. Ludzie cierpią także nie tylko z powodu głodu, ale przede wszystkim samotności. Rodziny są rozbite. Wiele osób wyjechało za granicę, by zarobić na życie i nie może już wrócić do swojej Ojczyzny. Bólu współmałżonków i dzieci nie da się opisać. Również dla chorych, którzy nie mają możliwości leczenia, każdy dzień jest powolnym oczekiwaniem na zakończenie ziemskiej wędrówki. W obliczu wszelkich trudności, które nas otaczają, wierzę, że każdy dzień przynosi nowe możliwości i szanse na zmiany. Nasze małe czyny miłosierdzia względem tych ludzi mają ogromne znaczenie. Każdego dnia staramy się dać wsparcie potrzebującym i podjąć działania na rzecz poprawy jakości ich życia.
Trwający Rok Jubileuszowy jest zachętą do tego, by się zatrzymać i podjąć refleksję nad znaczeniem nadziei w codziennym życiu. Szanowni Państwo, jesteśmy „Pielgrzymami nadziei”. Pielgrzymka jest symbolem drogi, która prowadzi nas do celu. Ta droga jest nie tylko osobista, ale także wspólna. Razem możemy budować lepszy świat, pełen miłości, empatii, zrozumienia i nadziei na przyszłość. Wspólnie możemy tworzyć przestrzeń, w której każdy człowiek czuje się akceptowany i kochany. Nadzieja, która nie zawodzi, jest owocem głębokiej relacji z Bogiem oraz zrozumienia, że Jego miłość jest zawsze z nami, niezależnie od okoliczności. Jest również fundamentem naszych relacji. Jesteśmy wezwani do życia w nadziei i szerzenia jej wśród bliźnich. Warto inspirować się nawzajem i być dla siebie wsparciem, bo nadzieja to dar, który może zmienić świat… Dziękuję, że jesteście częścią tej niezwykłej podróży!
W miłości Ducha Świętego,
s. Agnieszka Królikowska SSpS
Zobacz nasze inne aktualności