Proces odkrywania powołania do kapłaństwa rozpoczął się w dniu, kiedy zaproponowano Samuelowi Piermarini podpisanie kontraktu w stołecznym klubie.
W przyszłą niedzielę Papież udzieli święceń kapłańskich 9 diakonom, którzy w Rzymie przygotowywali się do kapłaństwa. Sześciu odbywało studia w rzymskim seminarium duchownym, dwóch w kolegium neokatechumenalnym Redemptoris Mater i jeden w seminarium Divino Amore.
Spośród całej dziewiątki „najmocniej”, bo przez piłkę nożną, jest związany z Rzymem 28-letni Samuel Piermarini. Wzrastał przy stołecznym klubie Roma. Jak wyznaje w rozmowie z Radiem Watykańskim, jego proces odkrywania powołania do kapłaństwa rozpoczął się w dniu, kiedy zaproponowano mu podpisanie kontraktu w stołecznym klubie. Z jednej strony czuł, że spełniają się jego marzenia, ale zarazem miał poczucie, że nie jest to jego droga.
To dążenie do rzeczy większych zostało mu zaszczepione na Drodze Neokatechumentalnej, w której uczestniczył od dziecka wraz ze swymi rodzicami. Mówi diakon Samuel Piermarini.
„Powołanie nie spada z nieba, a ty odpowiadasz OK, zgadzam się. Powołanie to długi proces, w czasie którego odkrywasz, że twoje życie ma być inne. Ja byłem już zaręczony, grałem w piłkę. I nadszedł ważny dzień, kiedy powiedzieli mi w Romie, że od stycznia mógłbym być drugim bramkarzem. Widziałem się ze Stramaccionim, który był wtedy naszym trenerem. Powiedział, że się zgadza i mogę podpisać kontrakt. Ale właśnie w tym momencie poczułem, że nie do tego jestem stworzony. A potem potoczyła się już cała seria różnych wypadków. W sposób dość naturalny rozstałem się z dziewczyną. Zaczęło się pojawiać pytanie, czy Pan nie powołuje mnie przypadkiem do kapłaństwa. Oczywiście takie pytania nie biorą się znikąd. Należałem do Drogi Neokatechumenalej, w ten sposób od dziecka przeżywałem swoją wiarę. Ale nigdy nie przeżywałem tego w sposób dojrzały. Wiedziałem, że jest to istotne, ale dalej żyłem swoim życiem. Tym niemniej wiedziałem, gdzie są rzeczy ważne i piękne. Wezwanie do wiary zostało we mnie zasiane, choć na nie nie odpowiadałem. Zasiano we mnie to przekonanie, że żyjemy po to, aby robić coś wielkiego. I to we mnie pozostało. Dotarło do mnie to głoszenie Ewangelii.“
źródło: Krzysztof Bronk/vaticannews.va
Zobacz nasze inne aktualności