I czytanie: Wj 16, 2–4. 12–15
Bóg wszystko daje duszy ufnej i uległej, ale oddala się od narzekań i szemrania. Ufność jest bliska wdzięczności, a ta uzdalnia do widzenia Pana. Szemranie to przykry efekt skupienia się na urojonych potrzebach ludzkiego ja. Pierwsze czytanie z dzisiejszej niedzieli przenosi wzrok modlącego się tym fragmentem na pustynię Sin, która współcześnie nosi nazwę Debbet-er Ramleh i leży na szlaku do Synaju. W tę stronę mieli zmierzać również Izraelici, ale w trakcie wędrówki Pan zdecydował się na wypróbowanie ich prawdziwej intencji. Bóg wydobył Hebrajczyków z niewoli, a więc z najgorszej sytuacji, jaka może dotknąć człowieka. Zamiast wdzięczności za wolność Pan musi wysłuchiwać ludzkich zarzutów. Tekst z Księgi Wyjścia ma udowodnić, że bez łaski Bożej ludzie nie mają niczego. Próba pustyni pokaże to bardzo jednoznacznie.
Bóg posługuje się precyzyjnym sposobem argumentowania. Wydobędzie różnicę między dwoma pokarmami, jakimi żywili się Izraelici podczas wędrówki w stronę Synaju. Najpierw narzekają na to, że muszą jeść przepiórki (w. 12), nazywane z łaciny coturnix coturnix, czyli małe ptaki wędrowne, których rozmiar ciała sięga dwudziestu centymetrów, nie więcej. Mają brązową, piaskową barwę, a ich grzbiety naznaczone są żółtymi paskami. Przepiórki to zwierzęta sprytne, z reguły ruchliwe i niełatwe do schwytania. Jednak od marca do kwietnia przemieszczają się przez pustynię wielkimi stadami. Muszą pokonywać wtedy duże odległości. Niekiedy wiatr jest przeciwny kierunkowi lotu i przepiórki spadają na ziemię bez sił. Znużone, wyczerpane, stają się łatwym łupem dla człowieka. Jaki z tego wniosek? Izraelitom nie chce się nawet podnieść na wpół martwej przepiórki z ziemi do ust. Bóg ułatwił ludziom przetrwanie na pustyni, a oni mimo to nie chcą współpracować ze Stwórcą. Jakie więc były ich oczekiwania? Czego szukali? Na jaki cel nastawiali swoje ambicje, zamiast w pokorze dziękować za dar wolności i cierpliwie rozwijać darowane im życie?
Bóg wykazuje się ogromną cierpliwością. Skoro za trudno jest Izraelitom schwytać osłabione przepiórki, Pan jeszcze bardziej przybliży się do człowieka i podaruje mu mannę (hebr. man hu lub bardziej poprawnie má hu – czyli pytanie: co to?, wyrażenie zdziwienia, zaskoczenia na widok czegoś; w. 14–15). Ten niezwykły pokarm rodzi świeża, poranna rosa. Tym bardziej podkreśla to delikatność i szlachetność Bożego daru. Woda o świcie jest przyjemna, delikatnie osiada na dłoni, chłodzi i wydaje przyjemny zapach.
Czy widzisz, jak Bóg jest hojny i dobry? A może ciągle Go osądzasz? Przyjmujesz dar życia czy wciąż jesteś nienasycony? Jest dobrze czy ciągle za mało, nie tak?
Manna mogła być podobna do kropel miodu z drzewa tamaryszkowego, zwanego w Palestynie mann. Ciecz z tamaryszku to wydzielina owadów z rodziny czerwów. Zawiera cukier owocowy, ale nie zawiera białka, dlatego łatwo się psuje i nie można jej przetrzymywać dłużej niż kilka godzin (w. 4). Bóg wie, że życie człowieka przypomina pustynię. Nie chce więc nakładać na ludzi dodatkowych ciężarów. Prosi jednak o zaufanie i wdzięczność. Porcja dzienna pokarmu wystarczy, aby godnie żyć. Pan dokona reszty, nie spóźni się, nie zawiedzie.
II czytanie: Ef 4, 17. 20–24
Rozmyślanie nad tekstem Listu św. Pawła Apostoła do chrześcijan w Efezie tej niedzieli dotyczy czwartego rozdziału. Jest on tematycznie poświęcony symbiozie życia uczniów Pana zarówno w Kościele, jak i w świecie, który wówczas, tak jak i dziś, mało zna Ewangelię. Będąc chrześcijaninem, nie można ukrywać się za murami wspólnot. Trzeba w końcu kiedyś wyjść na ulice i dawać świadectwo o Jezusie nie tylko podczas liturgii, ale także przed ołtarzem doczesnej pracy albo innej aktywności. Czwarty rozdział Listu do Efezjan jasno pokazuje, że uczniowie Jezusa różnią się od pogan. Czym? Spośród wielu cech najbardziej widoczny jest monoteizm. Dla wierzących w Ewangelię będzie tylko jeden Bóg i Pan – Chrystus.
Czy twoje chrześcijańskie życie czymś różni się od pogańskiego świata? Czym konkretnie? A może ochrzciłeś się po to, by żyć mądrością doczesną? Po co utrzymujesz tę sprzeczność?
Kto uznaje, że potęgi natury – rozmaite, różnorodne, z reguły silniejsze od mięśni człowieka – są bóstwami, w oczach Pawła z Tarsu uchodzi za osobę bezmyślną i głupią (w. 17). Myślenie jest wielkim darem i zarazem elementem rozumnej wiary. Pogaństwo jest więc nierozumne. W czym to się najbardziej przejawia? W fakcie, że więź z bóstwem poganie pragną budować przede wszystkim na zasadzie powinności. Kaleczą się, składają bezustanne ofiary, nakładają na siebie kultyczne ciężary, aby zjednać sobie przychylność bożka. Nie zmienia to niczego w ich sumieniu – jak grzeszyli, tak moralnie upadają dalej. Paweł Apostoł za największy grzech popełniany przez pogan uważał współżycie przedmałżeńskie, homoseksualizm oraz idolatrię. Nigdy podobnych uczynków nie dopuści się prawdziwy chrześcijanin.
Czy jesteś wolny od powyższych wad i schorzeń moralnych? Czym jest według ciebie idolatria? Czy nie znajdujesz jakiegoś przejawu bałwochwalstwa w twoim życiu?
Boga żywego nie trzeba niczym przejednywać, bo On już jest przychylny ludziom. Pan chce błogosławić, dawać obficie – nie ma co zdobywać się na dziwaczne czyny religijne, by zdobyć Jego serce. Prawdziwy Bóg udowodnił swoją życzliwość już w pierwszym czytaniu, kiedy bezradni Izraelici wędrowali po pustyni Sin. Dał im pokarm lekki, łatwy do zdobycia, aby podtrzymać ich istnienie, nie zamęczyć. Stwórcy bardzo zależy na tym, by człowiek zmieniał się etycznie – reszta darów przyjdzie sama, kiedy będzie to konieczne.
Paweł Apostoł wraca w medytowanym dziś fragmencie do jednego z najważniejszych pojęć swojej teologii. Trzeba zwlec z siebie starego człowieka, zastępując go nowym stworzeniem (w. 22–24). Duch Święty przyobleka ludzi w sprawiedliwość, a nie w dary doczesne. Nie chodzi o to, by mieć więcej pieniędzy, bardziej wygodny dom i lepszą pracę. Nie, do Boga przychodzi się po to, by przestać kłamać i zacząć kochać w czystości. Jeśli relacja z Panem nie przynosi człowiekowi postępu etycznego, znaczy to, że nie praktykuje on prawdziwej duchowości.
Ewangelia: J 6, 24–35
Szósty rozdział Ewangelii św. Jana, którego pierwsze wersety zostały podane do rozmyślania już poprzedniej niedzieli, będzie rozważany w poszczególnych fragmentach jeszcze przez długi czas. Rzadko zdarza się w tekście Dobrej Nowiny, by jakiś temat zajmował cały rozdział i był partiami cytowany w liturgii słowa Bożego. Widać z tego, że szósty paragraf tekstu Jana jest bardzo ważny. Oczywiście, przecież głównym jego zagadnieniem będzie znak chleba, który staje się Eucharystią. Teologia Ewangelii Janowej głęboko opowiada o darze komunii świętej i jej znaczeniu w podtrzymaniu oraz rozwoju wiary. Co więcej, chrystologia Jana Ewangelisty umożliwia nawet postawienie znaku równości między Jezusem a znakiem chleba, czyli Eucharystią.
W dzisiejszym fragmencie być może najważniejsze jest to, że ludzie podążając za Panem, z pogan stają się chrześcijanami. Progiem i granicą, którą muszą przekroczyć, aby nastąpiła pożądana zmiana mentalności, będzie rozumienie znaku chleba, czyli ostatecznie wiara w Eucharystię. Ludzie, cudownie nakarmieni do syta, orientują się w pewnej chwili, że Jezus odpłynął i zaczynają Go intensywnie poszukiwać, docierając aż do Kafarnaum (w. 24). Motywem pogoni za Panem nie jest jednak wiara, ale żądza dalszego sycenia się. Pan obnaża pogańskie myślenie nadpływających Żydów i mówi wyraźnie, że szukają Go bez zrozumienia znaku chleba (w. 26). Chcą więcej dóbr, majętności albo zysków. Być może pragną, by Jezus z Nazaretu stanął na czele politycznego buntu i zmienił bieg historii. Ci, którzy cierpieli głód, niech zasiądą teraz za biurkami i rządzą. A dygnitarze zostaną skazani na żebry – myślą ludzie, organizując pikietę wokół Jezusa.
Dlaczego idziesz za Jezusem? Czy On naprawdę jest dla ciebie najważniejszy? Czego szukasz: Chrystusa czy darów duchowych albo materialnych?
Historii nie zmienia się – ani w świecie, ani w Kościele – przepychaniem układów z lewa na prawo lub odwrotnie. Albo przemiana dokonuje się w człowieku, albo scena życia społecznego zostanie wprawiona w zawrotne tempo i wypadnie z harmonijnego toru, rozwoju i postępu. Eucharystii więc tym samym nie składa się zabobonnie, w doczesnej intencji, żeby siłą łaski załatwić coś po ludzku nie do zrobienia. Chrystus uczy, aby człowiek szukał prawdziwego chleba (gr. aletxinos – rzeczywisty, prawdziwy, realny, ale też tak konkretny, że przynosi radość, a nie karmi pustymi obietnicami; w. 32). Poganie, również dziś, podniecają się byle ideami, rzucają bezczelne hasła, a potem między sobą dzielą się i zabijają się o władzę. Znak chleba w Eucharystii, przyjęty w duszy ucznia z wiarą, czasem niczego nie zmieni ani w mieście, ani w państwie, ani w żadnej innej strukturze. Dokonuje jednak powolnej przemiany wewnętrznego człowieka – z poganina, który wszystko niszczy, w chrześcijanina, który buduje rzeczywistość mozolnie, z dnia na dzień, do przodu.
Zobacz nasze inne aktualności