I czytanie: So 3, 14–17
Na drugą niedzielę Adwentu Matka Kościół czytała swoim dzieciom fragmenty dzieła mniej znanego proroka Barucha. Dziś trzeci rozdział proroctwa Sofoniasza, który również nie jest najbardziej rozpoznawalnym pośród autorów Starego Testamentu. A jednak jest to postać bardzo ciekawa. Jego imię można tłumaczyć jako „Pan, Jahwe uchronił”. Niektóre źródła opowiadają, że nie był Żydem, lecz Etiopczykiem, a więc czarnoskórym niewolnikiem przywiezionym do posługi w świątyni jerozolimskiej. Bez wątpienia Miasto Święte i Syjon są miejscem życia proroka i to na nich skupia on najbardziej uwagę. Co ważne, Sofoniasz nie przejawia kompleksu niewolnika, lecz mocno, etycznie rozlicza niewiernych mieszkańców Jerozolimy. Co prawda tylko po to, by dojść w efekcie do adwentowej nadziei. I o tym właśnie opowiada hymn Sofoniasza na dzisiejszą niedzielę.
Jeśli gdzieś w Biblii pojawia się forma literacka hymnu, to znaczy, że wnioski płynące z tego fragmentu mają szczególne znaczenie i będą zwieńczeniem całego sensu, swego rodzaju podsumowaniem. Tekst Sofoniasza, którym faktycznie kończy się jego krótka księga, można nazwać wielkim hymnem o radości. We wstępie autor używa aż czterech różnych zachęt o tej samej treści, formie wyrazu i znaczeniu (w. 14), aby wynieść serce Izraela na poziom entuzjazmu. Trzeba zatem krzyczeć z radości, nawoływać radośnie, dalej cieszyć się i wreszcie raz jeszcze weselić – powtarza prorok. Sofoniasz przypomina człowieka, który jest w pełni szczęśliwy, kocha życie, osiągnął więcej, niż myślał zdobyć, i teraz wciąż, trwając w stanie afektywnego upojenia, powtarza te same słowa jak miłosne zaklęcia. Bo jego serce potrzebuje je na nowo kontemplować – powtarzać aż do nasycenia się. Właśnie motyw serca jest tu najważniejszy – to ono ma przestać być puste albo tylko połowiczne. Prorokowi chodzi o to, by ludzkie wnętrze zostało przepełnione radością na sto procent. Aby nie było w nim żadnej innej przestrzeni poza szczęściem.
Czy możesz powiedzieć, że jesteś szczęśliwy? A może towarzyszy ci jakiś cień egzystencjalnego smutku, nieszczęścia? Jaki? Z jakich powodów? Twoje serce jest pełne czy połowiczne?
Przedtem z sercem Izraela było przecież inaczej. Lud wybrany miał przez długi czas wnętrze rzezimieszka, który jak Adam w raju krył się przed Bogiem. Dlaczego? Bo popełnił ogromne zło wobec Stwórcy i ciążył na nim twardy wyrok (w. 15). Ciemna noc przestępcy. Boi się zasnąć, aby nie być przyłapanym. Unika dnia, w cieniu szuka resztek pożywienia albo kradnie i znów ucieka, ciągle się kamufluje. Nie jest w stanie zawiesić sobie na szyi krzyżyka, bo w kieszeni skrywa nóż albo rewolwer – wszystko to na czarną godzinę, gdy w końcu zostanie zaskoczony i będzie musiał odebrać życie tym, którzy go ścigają, albo sobie. Wyrok na przestępcę to coś strasznego. Dlatego Sofoniasz ogłasza, że Pan usunął infamię z tych, którzy wcześniej Go zdradzili. To miłosierdzie Boga jest największą przyczyną radości człowieka.
Czy nie żyjesz jak uciekinier? Przed czym lub przed kim uciekasz? Jak z tym skończyć? Co nad tobą ciąży i dlaczego wątpisz, że Bóg usunął to jarzmo aktem miłosierdzia?
Wreszcie prorok dopowiada ostatni akcent do swojego hymnu o ludzkim szczęściu. Pełne serce, usprawiedliwienie z winy, jakby tego było jeszcze mało, dopełnia sam Bóg, obierając sobie mieszkanie pośród Izraela (w. 17a). Czasem ludzie wierzący za bardzo przyzwyczajają się, że tabernakulum w kościele jest czymś normalnym, gdzie Chrystus po prostu jest. Dlatego warto przeżyć dramat liturgii wielkopiątkowej, kiedy kapłani ogołacają ołtarz i skrywają Najświętszy Sakrament, by ostrzegać: może tak się stać, że człowiekowi zabraknie Boga! Byłaby to najstraszliwsza chwila w życiu, gorsza od śmierci, gorsza od losu rzezimieszka, który skrywa swoją twarz do cienia. Gdy Pan jest, miłość odnawia się w ludzkim sercu bez względu na okoliczności (hebr. hrś – talent artysty, który tworzy, oczyszczanie arcydzieła, rękodzieło, działanie w celu stworzenia czegoś pięknego; w. 17b). Stwórca to artysta radości. Trzeba prosić Pana, by pozostał ze swoim ludem, a cokolwiek się stanie, obecność Boga i tak będzie największym szczęściem wierzących.
II czytanie: Flp 4, 4–7
Adwentowa liturgia słowa w drugim czytaniu powraca do Listu św. Pawła Apostoła przesłanego chrześcijanom w Filippi. Można powiedzieć, że ma on szczególną treść. Paweł, silny charakter i radykalny uczeń Jezusa, w innych pismach potrafił upominać i dotykać tematów o twardej, formacyjnej podstawie. List do Kościoła w Filippi jest natomiast przepełniony sympatią, przyjaźnią, bliskim obcowaniem tych, którzy sobie ufają. Miało to swój konkretny powód – Filipianie okazali wobec apostoła wiele wolności materialnej i przesłali mu poważne fundusze na działalność misyjną. Co więcej, nie domagali się podziękowań, przeciwnie, uznawali jałmużnę na rzecz misyjnego Kościoła za wyróżnienie, w jakim mogą brać udział bez własnej zasługi. Pawła porusza tak dojrzała postawa chrześcijańska, dlatego List do Filipian w całej treści jest bardzo pozytywny, pełen nadziei i świętowania.
Dziś należy medytować nad krótkimi wersetami z czwartego rozdziału, który w jakimś sensie nawiązuje do hymnu wyśpiewanego w pierwszym czytaniu przez Etiopczyka Sofoniasza – apostoł również wzywa do radości (w. 4) i tak jak prorok upajał się szczęściem na widok odnowionej Jerozolimy, powtarzając czterokrotnie te same sformułowania i terminy, tak Paweł z Tarsu robi to aż dwukrotnie. Trzeba się radować – zostaje to ponownie podkreślone – aby nikt nie miał pokusy myśleć, że zwiastowanie radości to tylko przypadkiem wtrącone zdanie. Radość jest dla chrześcijan nie stanem emocjonalnym, lecz stałą cnotą, która pojawia się, weryfikując żywą wiarę. Czy ktoś, kto poznał Chrystusa, ma jeszcze poważne powody do smutku, do defetyzmu, do negatywnego myślenia? Owszem, przez czas i historię przechodzą wciąż bardzo trudne wydarzenia, ale wobec faktu zmartwychwstania Pana nigdy już nie mają one nieodwracalnych konsekwencji. Kto wierzy, otrzymuje dzięki łasce radosne usposobienie, bo zawsze skłania się ku nadziei w Chrystusie.
Praktykujesz wiarę radosną czy negatywną, przybitą, ciągle krytyczną wobec świata? Masz radosne wnętrze i usposobienie? A może ciążysz, przybijasz innych?
Wydaje się, że radość ma w nauczaniu Pawła Apostoła trzy źródła. Pierwszym jest okazywana wszystkim ludziom łagodność (w. 5). Nie pobłażliwość czy naiwność, ale pewna cierpliwość i hojność, że nawet ten, który błądzi i zasmuca swoim życiem innych, może wkrótce skorygować swój kierunek i wrócić na dobrą drogę życia. Dalej, ważny jest dystans wobec nadmiernych zmartwień, polecany przez Jezusa także w Ewangeliach (w. 6). I znowu, przyjęcie chrztu nie oznacza hippisowskiej beztroski. Chrześcijanie to nie są dzieci kwiaty, niemniej dzięki wierze przestają zwieszać głowy i się zamartwiać. Przecież wszystko znajduje się w zasięgu Bożych wyroków. I wreszcie wewnętrzny pokój (w. 7) lub pokój zstępujący z góry, pokój duchowy, pochodzący od Boga. Uczniów Chrystusa nie da się wyprowadzić z równowagi czy wplątać w beznadziejny spór, pyskówkę, prymitywną potyczkę na bezsensowne słowa lub emocje. Chrześcijanie używają argumentów, niekiedy milkną, jeśli konflikt przybiera kierunek karczemnej kłótni.
Jesteś stabilny emocjonalnie czy dajesz się prowokować, nakłaniać do sporu? Masz łagodne czy agresywne wnętrze? Umiesz trzymać dystans do nadmiernych zmartwień?
W tle rozważania Pawła z Tarsu o radości pojawia się mały wykrzyknik, jakby niepozorne wtrącenie: Pan jest blisko (aram. maranatha – wołanie do Boga o bliskość, Panie, podejdź, zbliż się, Panie, bądź przy nas; w. 5b)! W gruncie rzeczy to tak bardzo adwentowe zawołanie spina sens całego wywodu autora listu. Co może się zmienić? Jakie wydarzenia mogą zachwiać stanem serca? Co jeszcze przeraża, skoro Bóg żyje blisko człowieka, a ten nie oddala się od swego Pana?
Trzy wielkie wartości: łagodność, wolność wobec przesadnego smutku i pokój są zatem źródłami chrześcijańskiej radości.
Ewangelia: Łk 3, 10–18
W ewangelii na dziś trwa adwentowa misja Jana Chrzciciela, opisywana już tydzień temu we wcześniejszych ustępach trzeciego rozdziału Dobrej Nowiny, którą zapisał Łukasz. Prorok zaistniał najpierw jako reprezentant władzy Boga pomiędzy doczesnymi kacykami. W kolejnych wersetach staje się pedagogiem, wychowawcą Ludu Bożego, ojcem duchowym i przewodnikiem. Jak bardzo ludzie pragną być dobrze uformowani i poprowadzeni w prawidłową stronę! Błądzenie zasmuca duszę, lecz gdy rozjaśni ją światło pewności, spokój bezbłędnie wykonanego wyboru dla odmiany daje poczucie szczęścia. Recepta pedagogiczna Jana Chrzciciela ma dwie odsłony. Po pierwsze, będzie uczył ludzi, że nie należy zmieniać stanu życia, lecz zreformować sposób, w jaki się żyje. Po drugie, trzeba po przyjęciu pouczenia dorastać do samodzielnych wyborów.
Tak wiele osób cierpi i sądzi, że odnajdzie radość, gdy wyrwie się z zaklętego, dramatycznego kręgu. Jakby odnalezienie szczęścia znaczyło zmianę pracy, twarzy wokół, adresu czy krajobrazu. To jednak nie takie proste. Ewangelista Łukasz ciekawie opisuje, że do proroka nad Jordan przychodzą różne grupy ludzi, a wśród nich także celnicy i żołnierze. Jednych gryzie sumienie i nie pozwala zasnąć, drugim trudno żyć w stanie ciągłego zagrożenia, w napięciu, że oto minie chwila i znów na pole bitwy będą wzywać ich żałobne bębny oraz dźwięki trąb. Nie da się tak żyć, więc tłum gromadzi się wokół Jana Chrzciciela, szukając u niego recepty na ból i cierpienie (w. 10–14). Prorok spędził wystarczająco dużo czasu na pustyni, by wiedzieć, że trzeba zmieniać dusze, a nie zewnętrzne okoliczności. Naucza więc cierpliwie o dzieleniu się, o wstrzemięźliwości, o panowaniu nad sobą – cnoty stabilizują ludzkie wnętrze i prowadzą ją w kierunku dojrzałości.
Próbujesz zmienić coś w życiu czy zmieniasz adresy i ciągle uciekasz?
Wydaje się, że ukazane w pierwszej części dzisiejszej ewangelii stany społeczne, które Jan Chrzciciel uformował, pozostają pod jego wpływem na stałe (w. 15) – trwają w oczekiwaniu, pisze Łukasz, to znaczy nabierają większej czujności, większego pragnienia. Kiedy zostanie położony fundament, można iść wyżej. To wtedy właśnie – gdy pragnienie dostatecznie urośnie w duszy – prorok przekazuje tłumom nad Jordanem klucz do sensu wyczekiwania. Zapowiada im Chrystusowy chrzest w Duchu Świętym (w. 16b), który oczyści wnętrze poszukujących. Czasem entuzjazm początku drogi wiary wydaje się sugerować, że ktoś naprawdę szuka Boga, a to tylko religijne emocje jak plewy (w. 17).
Co leży u podstaw twojej wiary – stanowczość, wybór, konsekwencja czy chwilowa, ulotna emocja?
Jan Chrzciciel opisuje Jezusa, który przyjdzie po nim samym na podobieństwo dobrego żniwiarza. Pan rozdzieli intencje czyste od fałszywych. Tak postępowano w Judei i w Palestynie po żniwach, by oddzielić zdrowe ziarno od plew. Wymłócone zboże żniwiarze podrzucali szuflami na wiatr. W efekcie pozostawało tylko zdrowe ziarno, gotowe służyć potem jako zaczyn na pożywienie, na wypieki, na chleb. Prawdziwa cnota radości nie będzie bać się żadnej próby – przeciwnie, będzie jej wyczekiwać. Ta prawdziwa dojrzewa dzięki doświadczeniu.
Zobacz nasze inne aktualności