Słowa Twe, Panie, są duchem i życiem!
1 Kierownikowi chóru. Psalm. Dawidowy.
2 Niebiosa głoszą chwałę Boga,
dzieło rąk Jego nieboskłon obwieszcza.
3 Dzień dniowi głosi opowieść,
a noc nocy przekazuje wiadomość.
4 Nie jest to słowo, nie są to mowy,
których by dźwięku nie usłyszano;
5 ich głos się rozchodzi na całą ziemię
i aż po krańce świata ich mowy.
Tam słońcu namiot wystawił,
6 i ono wychodzi jak oblubieniec ze swej komnaty,
weseli się jak olbrzym, co drogę przebiega.
7 Ono wschodzi na krańcu nieba,
a jego obieg aż po krańce niebios,
i nic się nie schroni przed jego żarem.
8 Prawo Pana doskonałe – krzepi ducha;
świadectwo Pana niezawodne – poucza prostaczka;
9 nakazy Pana słuszne – radują serce;
przykazanie Pana jaśnieje i oświeca oczy;
10 bojaźń Pańska szczera, trwająca na wieki;
sądy Pańskie prawdziwe, wszystkie razem są słuszne.
11 Cenniejsze niż złoto, niż złoto najczystsze,
a słodsze od miodu płynącego z plastra.
12 Chociaż Twój sługa na nie uważa,
w ich przestrzeganiu zysk jest wielki,
13 kto jednak dostrzega swoje błędy?
Oczyść mnie od tych, które są skryte przede mną.
14 Także od pychy broń swojego sługę,
niech nie panuje nade mną!
Wtedy będę bez skazy i wolny
od wielkiego występku.
15 Niech znajdą uznanie słowa ust moich i myśli mego serca
u Ciebie, Panie, moja Skało i mój Zbawicielu!
***
Psalm 19 to tak zwany dyptyk literacki, czyli utwór dwuczęściowy. Zdaniem znawców stanowi połączenie dwóch niezależnych hymnów. Po co jednak ktoś dokonuje scalenia w jeden tekst pierwotnie rozdzielnych poematów? To również ważny element natchnienia, który pomaga znajdować Boga i rozumieć Go nie w oddzielonych fragmentach, lecz w całości. Korzyścią dla duszy jest bowiem kompletny obraz Pana. W pierwszej części tekstu Bóg to Stwórca, a w dołączonej – Prawodawca. Jednak te dwa aspekty Jego obrazu są jeden dla drugiego niezbędne. Bóg dał życie wszelkiemu istnieniu jako Stwórca, lecz pragnie również dobrze nim pokierować jako Prawodawca, tak by wszystko zmierzało ostatecznie ku Niemu. Wspomniane cechy Pana są też niezbędnymi elementami duchowości chrześcijańskiej. Bóg chce być znaleziony, odkryty i zrozumiany przez ludzi. Prowadzi do tego podziw, który jest jak przełom w duszy, jak nawrócenie, jak blask i olśnienie. Z drugiej strony Stwórca nie chce przygniatać osoby ludzkiej swoją nieskończoną wielkością czy majestatem. Pragnie, by człowiek znał ścieżkę Prawa, która poprowadzi go bezpiecznie, celnie, bez napięcia do przyjęcia jedynego Boga w wolności. Nie na siłę, tylko z pragnienia.
Co najbardziej pomaga ci znajdować Boga? Pragniesz Go spotkać w modlitwie, liturgii, w głębi duszy, przez miłość czy może praktykujesz coś na wzór religijnego obowiązku? Pozwalasz się Panu prowadzić, korygować, naprowadzać na cel czy sam jesteś sobie prawodawcą?
Trzeba więc zacząć od hymnu o Stwórcy i stworzeniu. To mniej więcej siedem pierwszych wersetów Psalmu 19. Aż roi się we wewnętrzu ich metaforyki od terminów, które w Piśmie Świętym odpowiadają etapom stwarzania, szczególnie w Księdze Rodzaju. Wydaje się, że autor tekstu ma ambicję sięgnąć do praprzyczyny wszystkiego, wnikając w tajemnicę niebiańskiej egzystencji Boga – aż tam, gdzie niebiosa, gdzie nieboskłon (w. 2). Każde stworzenie jest sensowne. Nic nie powinno wpadać do chaotycznego tygla przypadkowości, bo u podstaw leży absolutna przyczyna wszystkiego i wszystkich. Tak naprawdę nie ma ludzi niechcianych. Owszem, ojciec i matka mogą porzucić dziecko, ale sensowność dni ich potomka nie zależy od ich woli ani od kaprysu, ani od czystości uczuć. Bo każdy w istocie ma swoją praprzyczynę w Bogu, w planach niebieskich.
Czy twoje doczesne więzi nie są naznaczone jakiś ludzkim dramatem? Między tobą a bliskimi, przyjaciółmi, kochanym człowiekiem nie ma jakiejś rany odrzucenia? Zaleczonej, palącej? Nie definiujesz sensu swojego życia lub jego bezsensu przez pryzmat tych wydarzeń? Odnosisz fundament własnego istnienia nade wszystko do Boga? Czy ufasz, że to w Nim istniejesz i odkrywasz swój sens?
To, co stworzone, nabiera sił, pęcznieje, rozszerza się, a może właśnie trzeba powiedzieć – jest brzemienne do zrodzenia życia (w. 3, 5). Nikt nie powinien żyć „w głąb siebie”. Taki sposób egzystencji grozi bezpłodnością. Aby żyć, należy wychodzić poza własne granice. Cechą zdrowego życia jest płodność i przekazywalność, komunikowanie się przez słowo (hebr. debarjaw – stwórcza tkanka od Pana, stwórcze słowo Jahwe; w. 4). Przecież według Jana Apostoła, co zostało zapisane w jego genialnym, monumentalnym prologu do czwartej Ewangelii – świat logicznie powstał przez Słowo – Logos. Intuicja Psalmu 19 jest bliska Janowej teologii. Jak smutni są ludzie, którzy nie mają do kogo otworzyć ust przez wiele dni i nocy. Jak jałowe jest ludzkie życie, gdy ktoś zabiera głos tylko po to, by kłamać, manipulować czy zwodzić. To śmiertelna mowa, a język Boga ma być zawsze życiodajny. Do tego, podobnie jak w Księdze Rodzaju, stwarzanie rzeczywistości to przechodzenie z nocy do poranka, do świtu (w. 3b). Chrześcijanie nigdy nie pogodzą się z cieniem śmierci, który co rusz spowija kirem cywilizację lub pojedynczych ludzi.
Uważasz, że jesteś skomunikowany z drugim człowiekiem i ze światem, który cię otacza? Czy może żyjesz jak ktoś odseparowany? Jakim językiem mówisz do drugiego? Jak się do niego zwracasz – z przychylnością, naturalnością, zbliżeniem czy podejrzliwością, odepchnięciem?
Po hymnie na cześć Stwórcy nadchodzi śpiew pochwalny ku czci prawa Pańskiego. Nie trzeba się lękać medytowania również tej części Psalmu 19. Niektórzy myślą, że prawo trzeba wkuć na pamięć, jak więc umieścić to pojęcie w kontekście bliskiego Boga? Ale w objawieniu prawo to nie kodeks bezdusznych, ślepych, fanatycznych uchwał czy reguły, którymi dyktator bez twarzy usiłuje zniewolić człowieka. Prawo w Psalmie 19 zostaje porównane do pracy słońca (w. 6–7). Wystarczy, że wzejdzie, i już wnosi radość niczym obecność oblubieńca na weselnej sali. Oznaką zdrowia duszy jest to, że ktoś cieszy się z Bożych przykazań. Ludzie chorzy przeciwnie – cieszą się nieprawością: gdy zredukuje się wpływ Kościoła, jaka radość! Nareszcie klechy przestają gderać, można stoczyć się na dno bez najmniejszego napomnienia – ulga dla nienormalnych. Inni cieszą się nawet wówczas, gdy zalegalizuje się zabijanie dzieci tępym, zbrodniczym narzędziem aborcji. Ależ to chore. Dla każdego z rozumnych ludzi przykazania są wymagające, lecz rozwijają do pełnych granic osobowości. Kto zatem przestrzega prawa, ten obfituje (hebr. rab – bogactwo, brak niedostatku, hojna miara, obfitość czegoś; w. 11). Prawo jest następnie porównane do słońca, które ogrzewa, do miodu z plastra, który przyjemnie łechce kubki smakowe, i jeszcze do złota, za które można nabyć wszystko, co konieczne do życia. Jak więc nie cieszyć się tym, że przykazania Boga są nieco wymagające, skoro i tak zyskuje się całe bogactwo egzystencji?
Jesteś solidny czy lekkoduszny? Skłaniasz się ku pewnym, obiektywnym, zdrowym wymaganiom czy robisz wszystko, aby unikać wysiłku i rozwoju? Lubisz porządek moralny, dobrze się z nim czujesz czy udajesz nowoczesnego, a stając w prawdzie – niemoralnego, zepsutego?
Wreszcie w ostatniej fazie Psalmu 19 pojawia się wątek delikatnego nawrócenia duszy. Ludzie pyszni są bezrefleksyjni. Gdy widzą złoto, zaraz usiłują je sobie przywłaszczyć. Bezkrytycznie sądzą, że smaki życia jak miód po prostu im się należą. I nigdy nie dziękują za słońce, za ogień, za ciepło, za bezpieczeństwo. Inaczej będą myśleć chrześcijanie. Prawdziwych przyjaciół Boga zawstydza i umniejsza wielkość Bożego daru i to prowadzi ich do centralnej postawy tego psalmu, który dziś medytuje się w Kościele katolickim między czytaniami biblijnymi – do bojaźni Bożej (hebr. yirat Adonai – lęk na widok świętości Pana, przerażenie bliskie olśnieniu, bojaźń, szacunek wobec piękna i wielkości, kontemplacja Boskiego majestatu; w. 10).
W Starym Przymierzu bojaźń Boga budzi się w duszy przez spotkanie z majestatem Pana. Jednak w wiernych prowadzi do zbliżenia oraz przyjaźni ze Stwórcą. Niewiernych natomiast napełnia przerażeniem, paniką i jeszcze dalszą ucieczką od Boga. Nowy Testament zmienia perspektywę przeżywania świętej bojaźni Bożej wobec Stwórcy. Wynika ona teraz z odkrywania wiecznej mocy w Jezusie: w Jego nauczaniu, które porusza serce, i w Jego czynach, które przerastają moc ludzką. Bojaźń nowotestamentalna zatem paradoksalnie pociąga do synowskiej więzi z Panem przez adorację, podziw, kontemplację. Ostatnią prośbą maluczkiego psalmisty – a za nim każdej duszy wierzącej – jest prośba do Boga o obronę przed pychą (w. 14). Człowiek pokorny może mieć wiele niedoskonałości, ale nigdy nie zamieni się w fałszywego bożka. Nie zawłaszczy dobra tylko dla siebie, lecz zdecyduje się na płodne rozdanie darowanego istnienia.
Zobacz nasze inne aktualności