„Nie uważajcie siebie jedynie za adresatów solidarności charytatywnej, ale czujcie się w pełni uczestnikami życia i misji Kościoła” – powiedział 13 maja w Fatimie papież Franciszek do chorych.
Zapraszamy do lektury listu misjonarki z Urugwaju. Niech będzie on dla nas wszystkich zachętą do ofiarowania również naszego cierpienia w intencji misji, szczególnie podczas Wielkiego Postu.
Drodzy Przyjaciele!
Czas płynie tak szybko. Jestem w Urugwaju już 10 miesięcy. Zdążyłam poznać mnóstwo miejsc, wielu wspaniałych ludzi, wiele aspektów trudnych i pięknych. Już trochę wiem, co jest największym bólem Urugwajczyków i choć nie rozumiem, dlaczego jest tu tak wiele cierpienia, to jednak wierzę, że pomimo wszystko Bóg chce tutaj zamieszkać, o ile Urugwajczycy zechcą Go przyjąć.
Ostatnie tygodnie były dla mnie trudne. Miałam mnóstwo powodów do walki. W międzyczasie w Polsce zmarł mój dziadek. Nie mogłam być na pogrzebie…
W ten sam dzień, kiedy dowiedziałam się o śmierci mojego dziadka, otrzymaliśmy wiadomość, że zmarła jedna z naszych przyjaciółek Cristina. Była katechetką i od dwóch lat walczyła w rakiem.
Wcześniej zmarła jej sąsiadka Ines. Obie panie cierpiały razem. Dzieliła ich tylko jedna ściana. Obie w swych łóżkach modliły się codziennie, ofiarowały swe cierpienie za innych. Cristina była jedną z osób, którą odwiedzaliśmy, przynosząc Komunię świętą. Ja miałam ten przywilej zanieść jej Jezusa po raz ostatni. Było to niesamowite spotkanie.
Tego popołudnia mieliśmy gościa – brat Dario, który jest franciszkaninem. Cichy i pokorny człowiek. Wyszliśmy razem. On miał trochę obaw czy jego habit nie będzie przeszkadzał mieszkańcom naszego barrio, ale stało się zupełnie odwrotnie. Jego obecność przyniosła światło w uliczki naszej dzielnicy. Poszliśmy razem odwiedzić Cristinę. Leżała w łóżku, oczekując naszego przyjścia. Obecność brata Dario była dla niej zaskoczeniem, ale też wielką radością. Była przygotowana na przyjęcie nas i Jezusa. Na samym początku poprosiła nas czy może zaśpiewać jedną pieśń, specjalnie dla Jezusa. To był niezwykle wzruszający moment, kiedy Cristina zaczęła śpiewać ze łzami w oczach. Byliśmy świadkami niesamowitego spotkania, niezwykle intymnego… Wiedziałam, że nie jestem godna być w tym miejscu, ale Bóg pomimo moich słabości, małości, bezradności uczynił mnie świadkiem tak wielkich rzeczy. Dyskretna obecność brata Dario była dla mnie i Cristiny niezwykle ważna. Był darem od Boga na ten moment.
Bóg podczas naszej misji czyni nas świadkami rzeczy niezwykłych, zdarzeń ocierających się o cuda. Cuda, które tak naprawdę dzieją się każdego dnia wszędzie, ale my – wiecznie zabiegani, zmartwieni, przewrażliwieni – nie jesteśmy w stanie ich dojrzeć. Piękno natury, niezwykłość spotkanych ludzi, wszystko to może uczynić nas pełniejszymi i bardziej świadomymi, o ile zdołamy się zatrzymać i dostrzec ich obecność.
Dominika Pruszczyńska, Urugwaj
Zobacz nasze inne aktualności