I czytanie: Iz 11, 1–10
W drugą niedzielę Adwentu medytację Słowa Bożego rozpoczyna tak zwana trzecia zapowiedź idealnego króla – Mesjasza. Izajasz już we wcześniejszych partiach tekstu przedstawia dwie wizje o podobnym przesłaniu: zapowiada Emmanuela i ogłasza nadejście Księcia Pokoju. A teraz pisze pięknie, sugestywnie i z wiarą o idealnym królu. Pień Jessego to symbol dynastii dawidowej, Jesse był bowiem ojcem króla Dawida (w. 1). Zaskakuje to, że cała dynastia królewska ukazana jest – w przeciwieństwie do potężnych drzew starożytnego świata – jako słaba odrośl, nic nieznaczący pęd na ściętym pniu (w. 2). To nie jest całe, silne drzewo, to zaledwie nikła odrośl, wycinek, od którego rozpocznie się jednak dzieło Zbawienia.
Na tym maleńkim znaku spoczywa siedem darów Ducha Świętego, bo właśnie wymieniona tu przez proroka lista darów: mądrość, rozum, rada, męstwo, umiejętność, rozeznanie i bojaźń Boża, zostaje potem przejęta do tradycji katolicyzmu jako dary składane w duszy przez Trzecią Osobę Boską (w. 2). Opisany jest tu więc bardzo ciekawy zabieg Boga. Na ubogiej odrośli pękniętego pnia spocznie cała Boża potęga i ubodzy tego świata przestaną się bać.
Porządek doczesności zostaje zmieniony. Nie jest już tak, jak było zawsze, że syci i bogaci uzurpatorzy podbijali ubogich, aby dojść do władzy i dalej ciemiężyć niewinnych. Prawo Boże zmienia świat bez przemocy, postępując krok po kroku, mozolnie, na drodze niewinności maluczkich. Pokorni dobrocią i cichością wchodzą na szczyty potęgi, która nikomu nie zagraża, nikomu nie jest przeciwna (w. 6–7).
Idealny król z wizji Izajasza nie będzie opierał swojej władzy na mocy ziemskiej. Otrzyma ją wprost od Boga. Kto zrozumie sposób postępowania Boga, zrozumie całość rzeczywistości, będzie wiedział, jak się w niej poruszać. Nie będzie źle interpretował ani błądził, pozna Jahwe (hebr. de’a’et yhwh – znajomość zamysłu Boga, przeniknięcie planu Bożego, ale w sensie praktycznym, tak by żyć nim i go stosować; w. 9). Prowadzi ono potem człowieka do takiego sposobu życia, który jest bliski pragnieniu Boga i Jego odczuwaniu. A Bóg docenia maluczkich. Obdarza ich siłą nie do pokonania. Pokornych można zetrzeć z powierzchni ziemi, ale nie da się wytrzeć z pamięci ich dobra, miłości, łagodności, do których ciągną zewsząd wszyscy spragnieni.
II czytanie: Rz 15, 4–9
Ten fragment znanego już pisma Pawła apostoła do chrześcijan w Rzymie zawiera wskazówki o jedności dwóch testamentów albo dwóch Przymierzy: Starego i Nowego. Nawrócony z radykalnego judaizmu apostoł ceni pochodzenie chrześcijaństwa z hebrajskiego pnia. Bez żydowskiego kontekstu i historii Chrystus nie ma korzenia, jest więc niezrozumiały. Medytując drugie czytanie w świetle pnia Jessego i odrośli z powyższego proroctwa Izajasza, można rozumieć, że tą delikatną, ubogą odroślą jest chrześcijaństwo, które wyrosło na pniu Mojżeszowego objawienia. To dlatego natura Kościoła jest tak wątła, jak gałązka, którą bardzo łatwo złamać.
To właśnie ten wątły i słaby Kościół otrzyma dary Ducha Świętego. Paweł nie zgadza się w swych poglądach z tym, co potem dopuści w II wieku niejaki Marcjon – że Stary Testament trzeba odrzucić. Apostoł stara się napisać coś o człowieku żyjącym na miarę Bożych pragnień. Nie wymienia go z nazwiska, a więc postać opisana w tym fragmencie to potencjalnie każdy. Jego główną cechą jest jednoczenie, zbieranie w całość, a nie dzielenie, rozbijanie, separacja (w. 4–7). Na takiego człowieka oddziałuje duch Pana, czyniąc go wiernym (gr. hypomone – wytrwała postawa w jednym miejscu, stawanie w centrum rzeczywistości, a nie w jej skrajnościach, jednolitość postaci). To pochodzi od ducha cierpliwości, pocieszenia, jednomyślności i przygarniania siebie nawzajem. Zaprzeczyłby temu zaś duch gniewu, rozłamu i odpychania jednych od drugich.
Chrystusa zachwyca maleńka trzódka Kościoła, który u początku sam powołał do istnienia.
Ewangelia: Mt 3, 1–12
Niektórzy badacze świętych zwojów sądzą, że trzeci rozdział tekstu spisanego przez Mateusza to biografia Jana Chrzciciela. W starożytności takie konstrukcje literackie były bardzo popularne (gr. bios – biografie, rodowody). Zaczyna się więc w tym miejscu ewangeliczny życiorys wielkiego Chrzciciela. Ewangelista Mateusz w tekście przeznaczonym tej niedzieli na modlitwę wewnętrzną ściśle określa miejsce dziejącej się akcji.
Pustynia Judzka (w. 1) to terytorium między łańcuchem gór, ciągnącym się od Jerozolimy do Hebronu i od Morza Martwego po dolinę Jordanu. To w tym właśnie miejscu prorokuje Jan Chrzciciel. Jego działalność jest zapowiedzią czasów ostatecznych (hebr. ba-jamim ha-hem – ów czas ostateczny, epoka dopełniająca się w określonym czasie, zamknięta, zakończona, po niej nie będzie już nic; w. 1). Z jednej strony Jan to najpotężniejszy z proroków, który jednoczy dawne i nowe czasy przez Chrystusa. Z drugiej strony jednak jest mieszkańcem pustyni, najuboższym z ubogich, osłabionym przez suchy wiatr, źle karmionym, a wreszcie niewolnikiem, a nawet gorzej niż niewolnikiem (w. 4; 11). Niewolnik w antyku wiązał swemu panu sandały, a Jan nawet tej czynności niewolnika nie czuje się godny dopełnić wobec Mesjasza.
Zatem Chrzciciel przynależy do tych właśnie ubogich, od których zaczęło się zbawienie. Zmieni wszystko, ale nie nadużyje brutalnej siły. Odniesie zwycięstwo, ale nie będzie tryumfował jak pełni pustki i zepsucia dyktatorzy tej ziemi. Kolejna medytacja adwentowa to trudny dylemat. Chrześcijanin będzie przemieniał świat, lecz nie użyje siły. Zależy mu na zmianie, ale nie będzie nigdy związany z doczesnością. Ileż paradoksów!
Zobacz nasze inne aktualności