Po śmierci Kim Dzong Ila, dyktatora Korei Północnej padają pytania o przyszłość polityczną tego kraju, my zaś pytamy o przyszłość żyjących w nim chrześcijan.
W Korei Północnej panują ostre prześladowania chrześcijan. Dziesiąty rok z rzędu kraj ten zajmuje pierwsze miejsce w Światowym Indeksie Prześladowań, jak podaje organizacja Open Doors.
Jedyny dopuszczony tam kult to kult nieżyjących dyktatorów: Kim Ir Sena i jego syna Kim Dzong Ila. Jakakolwiek działalność religijna jest postrzegana przez system jako atak na kraj. Chrześcijanie nie mają prawa istnienia w Korei Północnej. Ludzie wierzący spotykają się w tajemnicy, ale w każdej chwili są narażeni na niebezpieczeństwo zdemaskowania. Karą za wszelkie praktyki religijne są więzienia, obozy pracy lub egzekucja. Chrześcijanie są bici, torturowani, więzieni na całe życie, okaleczani, zabijani, a także przeznaczani do testów broni biologicznej i chemicznej. Kara za wyznawanie Chrystusa może również oznaczać więzienie albo śmierć dla matki, ojca, sióstr, braci, dzieci, a nawet wnucząt.
W maju 2010 r. policja odkryła w prowincji Pyungsung kościół domowy z 23 wiernymi. Troje z nich natychmiast skazano na śmierć, a resztę wysłano do obozu pracy.
Komunistyczna policja jest gotowa na wszystko, aby odnaleźć i ukarać chrześcijan. Udaje nawet chrześcijan, aby infiltrować podziemne spotkania modlitewne. Uzyskane informacje są później używane do identyfikowania i aresztowania wiernych, którzy są umieszczani w obozach, gdzie czeka ich niewolnicza praca, głód i nieludzkie traktowanie.
Pomimo tej tragicznej sytuacji chrześcijaństwo – według informacji Open Doors – wzrasta w Korei Północnej. Jest też coraz więcej okazji do usłyszenia Ewangelii, szczególnie dla tych, którzy mieszkają w miastach w pobliżu granicy z Chinami.
Zobacz nasze inne aktualności